Trekking do bazy pod Everestem to marzenie każdego miłośnika gór, niezależnie od tego, czy jest niedzielnym turystą, czy doświadczonym wyprawowiczem. Już samo postawienie stopy w dolinie lodowca Khumbu, na drodze pod najwyższą górę świata, to doświadczenie nieporównywalne z żadną inną wysokogórską wędrówką. Tutaj czuje się ciężar historii, czy wręcz legendy, która uczyniła to miejsce tak sławnym. I tak obleganym.
Każdy z nas zaczyna wspinaczkę w tym samym punkcie. Niezależenie od tego, czy dziś robimy drogę 5.13, 5.5, V2 czy V10. Łączy nas to, podobnie jak wspólnota górskich doświadczeń i zamiłowanie do określonego stylu życia. W kampanii Born from the Climbing Life Black Diamond oddaje hołd wspinaczkowym korzeniom marki, podkreślając jednocześnie, że bycie wspinaczem/ką nie kończy się wraz z ukończeniem drogi.
W pierwszej części relacji z wyprawy skiturowej do Bośni i Hercegowiny mogliście przeczytać o wejściach na szczyty w okolicach wioski Tušila: Džamiję, Vito, Veliko Brdo i Bjelašnicę. Ostatnie cztery dni wyjazdu także obfitowały w ciekawe cele [Redakcja].
Wyruszamy pod Everest i do Gokyo. Jednym z najpiękniejszych i dlatego najbardziej popularnych szlaków trekkingowych w górach wysokich. Szlakiem, na którym masowa turystyka idzie w parze z wielusetletnią tradycją. Tam zobaczymy, jak ludzie w małych wioskach orzą pole wołami lub sami ciągną pług po kamienistej ziemi, a turyści lecą helikopterem na kawę z widokiem na Ama Dablam czy Lhotse. Będziemy świadkami kontrastów, zmian, ale też niesamowitych widoków górskich.
Rejon Hali Gąsienicowej to taka skialpinistyczna pigułka. Uwaga narciarzy koncentruje się wokół Kościelców, Świnicy, Granatów i fragmentu grani Orlej Perci. Obszar nieduży, a znajdziemy tu wszystko, czego można oczekiwać od narciarstwa wysokogórskiego: łatwe zjazdy treningowe, klasyczne strome żleby, urozmaicone ekstremalne linie. Nieco subiektywnie przedstawiam najciekawsze z nich.
Na Filar Świnicy wybraliśmy się trochę na wariackich papierach. Co tu dużo mówić – budzik nie zadzwonił, droga się dłużyła… Szczególnie że startowaliśmy z Zakopanego, więc wiecie, jak jest. Jednak szkoda było rezygnować, na dodatek mieliśmy też opcję wycofu na szlak. Pal licho – próbujemy!
Organizatorzy wytrzymałościowych zawodów na świecie potrafią wymyślić takie nazwy, żeby przynajmniej nie stresować uczestników: ultra-tur-coś-tam, endurans ran albo inny adwenczer rejs. Jest więc miło, przynajmniej podczas zapisów, no i może jakiś czas później, gdy ochłoniemy po szczęśliwym dotarciu na metę. U nas w kraju obowiązuje nieco bardziej bezkompromisowa stylistyka. Tak, szczypta dramatyzmu nikomu jeszcze nie zaszkodziła, mamy więc Kierat czy Bieg Rzeźnika...
29 listopada 2024 roku Tomasz Bryl i Ryszard Pawłowski stanęli na szczycie Ojos del Salado. W ten sposób jako pierwsi Polacy skompletowali Wulkaniczną Koronę Ziemi – weszli na najwyższe wulkany wszystkich kontynentów.
O odkrywaniu nieznanego, jakim niemal pół wieku temu były zimowe ośmiotysięczniki, i niezwykłej wyprawie, która zapoczątkowała złoty okres w dziejach polskiego himalaizmu, opowiada WALEK FIUT.