Czy da się przejść 500-kilometrowy Główny Szlak Beskidzki z plecakiem ważącym pięć kilogramów Oczywiście, sam to zrobiłem – w opcji z biwakowaniem. A po drodze nie tylko nie czułem braku czegokolwiek, ale wręcz zyskiwałem na mobilności i komforcie każdego dnia. Trzy tygodnie w Nepalu, w tym trekking wokół Manaslu, z całością bagażu ważącą 15 kilogramów? Jasne!
Trekking do bazy pod K2 to wyjątkowa wędrówka. Prowadzi przez jeden z ostatnich tak dużych nadal bezludnych obszarów w najwyższych pasmach górskich świata. Pod szczyt, który z wielu względów stanowi symbol najtrudniejszych alpinistycznych wyzwań. Na pewno do powstania tego legendarnego wizerunku przyczyniły się liczne historie związanych z K2 sukcesów, porażek i tragedii. Lecz z punktu widzenia wędrowca stojącego u stóp monstrualnych ścian równie wielkie znaczenie ma spektakularny majestat okolicznych piramid skał i lodu.
Kraby były na wyprzedaży. Tłukliśmy młotkiem, rozrywaliśmy pancerze kombinerkami, różowy sok wsiąkał w gazetę. Przed posiłkiem odmówiliśmy modlitwę. Był luty. Kalifornię zaatakowała zima. Eileen i Kevin, moi sąsiedzi z pola biwakowego w Joshua Tree National Park, zdecydowali się uciec do Arizony, zabrałam się z nimi. Jechali wokół Stanów Zjednoczonych, chwalili Trumpa i modlili się dosłownie o wszystko… O mnie, o smak zamawianej w barze potrawy. Uczynni ludzie. Wysiadłam kilkanaście kilometrów za Quartzsite. W pustynię skręcała tam polna droga (Gold Nugget Road), nie było daleko do źródła. Tak przynajmniej twierdziła mapa.cz. Niczego poza nią nie miałam. Nie planowałam, że tu przyjadę, słyszałam o tych górach – są najcieplejszym miejscem Arizony – czytałam relację chłopaka, który je przeszedł. Trochę się bałam.
Pod koniec sierpnia ubiegłego roku Olga Łyjak skompletowała 14 szczytów wchodzących w skład Wielkiej Korony Tatr. Dokonała tego, pokonując dystans 72 kilometrów i 10 200 metrów podejść w znakomitym czasie 40 godzin i 56 minut. Choć nie wszystko poszło zgodnie z planem, jest to aktualny rekord przejścia kobiecego, na dodatek solo, bez wsparcia i uzupełniania zapasów w schroniskach. A przede wszystkim epicka przygoda, której cały opis – z topograficznymi szczegółami – wymagał podzielenia relacji na odcinki. W tym numerze GÓR część ostatnia: od zejścia ze Staroleśnego Szczytu po Krywań. [Redakcja]
O wspinaczkach w Andach, pierwszym wejściu na Pico de Polonia, kierownikach polskich wypraw w Himalaje i zaangażowaniu się w speleologię, w drugiej części wywiadu opowiada WALENTY FIUT.
Blisko rok temu w „tatrzańskim” numerze GÓR przedstawiłem pięć tras, które uważam za najwspanialsze. Liczba ta była podyktowana objętością artykułu, a nie ograniczonym wyborem – w Tatrach jest oczywiście znacznie więcej miejsc zapadających na długo w pamięci. Dlatego w tym numerze Magazynu kontynuuję zestawienie wycieczek, które wywarły na mnie największe wrażenie pod względem piękna.
3 września 1955 o godzinie 10:20 opuściliśmy gościniec nieco przed Zdziarską Przełęczą i zanurzyliśmy się w las. Było jesiennie, cicho i słonecznie, brzęczały muchy, pachniało igliwiem i poziomkami. Wysoko ponad szczytami drzew, o tysiąc sto metrów nad nami bielał wysmukłą piramidą czub Hawrania…
Pod koniec grudnia 1974 roku wybrałem się do Morskiego Oka. Schronisko było przepełnione, więc tradycyjnie ulokowałem się na najwyższym piętrze, aby przewaletować. Tego wieczoru udało mi się skompletować zespół na wspinaczkę. Po długich dyskusjach wybór padł na Direttissimę Kazalnicy.
Rok 1955 na trwałe zapisał się w historii taternictwa. Zestawienia podają zwykle trzy przełomowe przejścia: pokonanie północno-wschodniej ściany Kazalnicy, przejście Głównej Grani Tatr i powstanie Wariantu R – pierwszej drogi przecinającej główne spiętrzenie wschodniej ściany Mnicha. Gdybyśmy mieli wybrać jedno wydarzenie sprzed 70 lat, które stało się symbolem epoki, byłoby to właśnie wytyczenie wspomnianej linii przez Jana Długosza i Andrzeja Pietscha. Zwłaszcza że po latach jej uklasycznienie okazało się równie wielkim przełomem. Taka wersja Era do dzisiaj jest klasykiem klasyków wśród wspinaczek w Tatrach Polskich.