Na szczytach i w głębi gór
O wspinaczkach w Andach, pierwszym wejściu na Pico de Polonia, kierownikach polskich wypraw w Himalaje i zaangażowaniu się w speleologię, w drugiej części wywiadu opowiada WALENTY FIUT.
O wspinaczkach w Andach, pierwszym wejściu na Pico de Polonia, kierownikach polskich wypraw w Himalaje i zaangażowaniu się w speleologię, w drugiej części wywiadu opowiada WALENTY FIUT.
3 września 1955 o godzinie 10:20 opuściliśmy gościniec nieco przed Zdziarską Przełęczą i zanurzyliśmy się w las. Było jesiennie, cicho i słonecznie, brzęczały muchy, pachniało igliwiem i poziomkami. Wysoko ponad szczytami drzew, o tysiąc sto metrów nad nami bielał wysmukłą piramidą czub Hawrania…
Rok 1955 na trwałe zapisał się w historii taternictwa. Zestawienia podają zwykle trzy przełomowe przejścia: pokonanie północno-wschodniej ściany Kazalnicy, przejście Głównej Grani Tatr i powstanie Wariantu R – pierwszej drogi przecinającej główne spiętrzenie wschodniej ściany Mnicha. Gdybyśmy mieli wybrać jedno wydarzenie sprzed 70 lat, które stało się symbolem epoki, byłoby to właśnie wytyczenie wspomnianej linii przez Jana Długosza i Andrzeja Pietscha. Zwłaszcza że po latach jej uklasycznienie okazało się równie wielkim przełomem. Taka wersja Era do dzisiaj jest klasykiem klasyków wśród wspinaczek w Tatrach Polskich.
Kiedyś biła polskie kobiece rekordy trudności na drogach sportowych. Potem zaczęła pokonywać niezwykle wymagające drogi wielowyciągowe, udowadniając, że jest w tej dyscyplinie w europejskiej czołówce. Niedawno zakosztowała w grze, która jest tyleż elitarna, co niebezpieczna. Free solo – co dla Oli Taistry znaczą doświadczenia spod tego znaku?
Ulubiony sprzęt sportowy bywa strasznie irytujący, gdy musimy go spakować do transportu w samolocie albo do kompaktowego auta. Najwięcej emocji pojawia się podczas rozkręcania roweru i upychania nart… w których właściwie nie ma co odkręcać. O nowatorskim rozwiązaniu, pozwalającym skrócić nieporęczne deski niemal o połowę, z KUBĄ WESOŁOWSKIM, założycielem marki i producentem nart Split Skis, rozmawia PIOTR GRUSZKOWSKI.
Trekking do bazy pod Everestem to marzenie każdego miłośnika gór, niezależnie od tego, czy jest niedzielnym turystą, czy doświadczonym wyprawowiczem. Już samo postawienie stopy w dolinie lodowca Khumbu, na drodze pod najwyższą górę świata, to doświadczenie nieporównywalne z żadną inną wysokogórską wędrówką. Tutaj czuje się ciężar historii, czy wręcz legendy, która uczyniła to miejsce tak sławnym. I tak obleganym.
Wyruszamy pod Everest i do Gokyo. Jednym z najpiękniejszych i dlatego najbardziej popularnych szlaków trekkingowych w górach wysokich. Szlakiem, na którym masowa turystyka idzie w parze z wielusetletnią tradycją. Tam zobaczymy, jak ludzie w małych wioskach orzą pole wołami lub sami ciągną pług po kamienistej ziemi, a turyści lecą helikopterem na kawę z widokiem na Ama Dablam czy Lhotse. Będziemy świadkami kontrastów, zmian, ale też niesamowitych widoków górskich.
29 listopada 2024 roku Tomasz Bryl i Ryszard Pawłowski stanęli na szczycie Ojos del Salado. W ten sposób jako pierwsi Polacy skompletowali Wulkaniczną Koronę Ziemi – weszli na najwyższe wulkany wszystkich kontynentów.
O złotej erze polskich wypraw w góry wysokie, wspinaczkach z czołowymi postaciami krajowego środowiska alpinistycznego i przygodach w starym dobrym stylu – gdy bycie twardym zastępowało sprzętowe niedobory – opowiada WALENTY FIUT.
Czym jest wspinanie bez uporczywego przesuwania granic swoich możliwości? Niemal pół wieku temu nikt nie wiedział, czy zimą da się wejść na ośmiotysięcznik – i to od razu najwyższy. Dziś szukamy innych celów dla himalaizmu sportowego, jednak emocje związane z odkrywaniem nowego są niezmiennie potężne. A jakie były na początku 1980 roku? Możemy to wyczuć choćby we fragmentach wspomnień zdobywców zimowego Everestu – LESZKA CICHEGO i KRZYSZTOFA WIELICKIEGO.
Nie polemizując z Bogusławem Kowalskim, który mówi o „śmierci” tradycyjnego himalaizmu sportowego [felieton w GÓRACH nr 297 – przyp. red.] – czyli o oblężniczych wyprawach ścianowych, zjazdach narciarskich, a nawet przejściach w stylu alpejskim, po których trzeba jeszcze zejść (zazwyczaj komercyjną drogą normalną), chciałbym ten pesymistyczny przekaz trochę rozjaśnić, z myślą o młodych wspinaczach, których część z pewnością marzy o nowych drogach na wysokich szczytach.
Gdy zjawiłem się w hotelu, w pokoju czekał na mnie miły list powitalny od dyrektora festiwalu, Maćka Sokołowskiego, i… flaszeczka napoju „Wypij zawsze przed alkoholem”. To przypomniało mi, że nie dla samych prelekcji czy filmów przyjeżdża się do Lądka, a część koncertowo-imprezowa jest równie ważna, jak ta merytoryczna.
Śmierć w górskim świecie często przychodzi nagle. Bywa, że zupełnie nie tam, gdzie moglibyśmy się jej spodziewać. Tak właśnie zaskoczyła Archila Badriaszwilego, który był niezwykle utalentowanym alpinistą – zdobywcą Złotego Czekana, przesympatycznym człowiekiem, ale przede wszystkim gruzińskim patriotą. Z całym zestawem typowych dla tej narodowości cech: gościnnością, dumą, odwagą i miłością do narodowego trunku, jakim jest czacza, którą często zabierał na wysokogórskie wyprawy niczym magiczny amulet.
O wyjątkowym rzemiośle, które łączy nowoczesne technologie i ponadczasowe walory drewna, z ALEKSANDREM PARTYKĄ, założycielem manufaktury Forszty, rozmawia PIOTR GRUSZKOWSKI.
Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której czytający te słowa dopiero z lektury magazynu dowiaduje się o wynikach rywalizacji we wspinaniu sportowym na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. To po prostu niemożliwe. Jednak z dziennikarskiego obowiązku trzeba przywołać podstawowe fakty. Wspinaniem pasjonowaliśmy się w dniach 5–10 sierpnia 2024 roku, a zawody rozegrano w północno-wschodniej części stolicy Francji, na ścianach wybudowanego na potrzeby imprezy centrum Le Bourget Climbing Venue.
O ambitnym przejściu drogi Freya i bogatym w nowe linie sezonie polskich wspinaczy na Lofotach z PAWŁEM ZIELIŃSKIM rozmawia ANDRZEJ MIREK.
1 września 2024 roku FILIP BABICZ zaszokował alpinistyczny świat, robiąc cztery granie Matterhornu w 7 godzin 43 minuty i 45 sekund. Całość pokonał bez asekuracji, wsparcia i depozytów, czym na zawsze zapisał się w historii wspinania na tym legendarnym szczycie.
W szybko dobiegającym końca roku nie brakowało sukcesów, które śmiało można zaliczyć do topowych, nie tylko w Polsce. Dla mnie na czoło wybijają się dwa: klasyczne przejście Eternal Flame na turni Trango oraz działalność zespołu Robert Pallus, Maks Parys i Paweł Zieliński na Lofotach.
Piękną tradycją stało się, że organizatorzy lądeckiego Festiwalu Górskiego im. Andrzeja Zawadyz apraszają największe gwiazdy alpinizmu, zarówno polskiego, jak i światowego. Wielu z nich ma w swoim dorobku jedną lub więcej książek, ale żaden – tylu pozycji co Reinhold Messner.
Simona i Martina łączy bezkompromisowość, przywiązanie do wspinaczkowych tradycji i hołdowanie zasadzie czystości stylu. Obaj wychowali się w Alpach, lecz alpinizm przyszedł z czasem – jakby trzeba było do niego dorosnąć, aby odnaleźć w nim własną ścieżkę. Swoje wspinaczkowe doświadczenie przenieśli w góry wysokie, gdzie raczej stawiają na eksplorację i robienie nowych rzeczy niż podążanie utartą ścieżką.