Raj bez przemysłu - Reunion
Jako dziecko rysowałam mapy samotnych wysp. Poziomice gęstniały, kolory, jak to na mapie, żółkły i pomarańczowiały. Ideał powinien był być niewielki. Taki, żeby dał się przejść pieszo w kilka dni, zasobny w tropikalne owoce i wodę, w części pustynny, w części zalesiony. Klimat łagodny, zwierzęta niegroźne i małe. Wokół bezkresny ocean. To wszystko zostało w strefie marzeń. Kiedy dorosłam, zaczęły mnie pociągać mniej egzotyczne góry.