Zaczynam pisać ten tekst w czwartkowy wieczór, 18 kwietnia. Ponure wieści nadeszły sześć godzin temu, około szesnastej. Były jak grom z jasnego nieba – dosłownie, bo podziwiałem wówczas piękną wiosnę, budzącą się do życia w podkrakowskiej Dolinie Prądnika. Z niedowierzaniem próbowałem przyswoić tę tragiczną wiadomość. Trzech czołowych alpinistów świata w jednym zespole. Poznałem wszystkich, szczególnie dobrze Austriaków. Mieli różne osobowości, a pod ścianę Howse Peak doszli zupełnie innymi wspinaczkowymi ścieżkami. Wiele ich jednak łączyło – przede wszystkim bezwarunkowa miłość do wspinania. Niestety, po raz kolejny sprawdziło się stare powiedzenie, że lawina nie wie, iż porywa eksperta. Strata dla światowej sceny wspinaczkowej jest podobna do tej, którą niemal dokładnie 30 lat temu polskie środowisko poniosło pod Lho La.