Azja Południowo-Wschodnia, z wysokimi klifami nad ciepłym morzem i urwiskami skrytymi w środku dżungli, stanowi spełnienie marzeń o egzotycznej wspinaczce. Nic więc dziwnego, że z roku na rok pojawia się tu coraz więcej ludzi chcących doświadczyć smaku ekscytującej przygody. Niektóre regiony, zwłaszcza te znajdujące się w pobliżu plaż, stały się popularną atrakcją i utraciły część swego pierwotnego uroku. Na szczęście inne, leżące dalej od utartych szlaków, zachowują swój powab i nadal mogą zapewnić nam dawkę emocji oraz autentyczność, o które trudno gdziekolwiek indziej.
Jack Do na stosunkowo łatwej, lecz efektownej drodze Viet Times 5c w sektorze Dragon Wall
Dolina Yên Thịnh w wietnamskim regionie Hữu Lũng wciąż ma aurę nieskażonej enklawy, odpornej na kulturowe wpływy świata owładniętego ideą globalizacji. Nie jest to miejsce dla każdego – tutaj nie uświadczysz całonocnych imprez na plaży. Hữu Lũng stanowi przystań dla duszy, gdyż daje szansę na wspinanie się z garstką ludzi w miejscu jakby zatrzymanym w czasie. Możemy mieć też pewność, że spotkamy tu tylko prawdziwych entuzjastów, potrafiących docenić jej wyjątkowe piękno.
Dolina jest obszarem rolniczym, a choć od tętniącego Hanoi dzieli ją tylko kilka godzin jazdy, to wystarczy, by odnaleźć tu ciszę i spokój. W niewielkich wioskach rozrzuconych po okolicy ludzie wciąż żyją z uprawy roli i hodowli bawołów. Krajobraz jest iście sielski, a niespieszna, senna atmosfera udziela się przybyszom, przenosząc ich w odległe czasy, o których nawet wielu Wietnamczyków zapomniało albo których wręcz nigdy nie doświadczyło. Wygląda to dokładnie tak, jak możemy sobie wyobrazić: zielone pola ryżowe z szachownicą ścieżek i kanałów odcinają się od horyzontu poszarpanych wapiennych szczytów i stromych, skalistych wzgórz, często pokrytych bujną roślinnością. Znajdziemy na nich także przewieszone ściany pełne nacieków. Przyznacie, że to prawdziwy wspinaczkowy raj.
Piękno i potencjał tego regionu natychmiast wyczuł Jean Verly, pół Francuz, pół Wietnamczyk, który już od wielu lat mieszka w Wietnamie. Po raz pierwszy spotkałem go w siedzibie VietClimb, jego bulderowni w Hanoi. W dużej hali wspinaczkowej panowało zamieszanie związane z przygotowaniami do ważnych zawodów zaplanowanych na kolejny tydzień. Jean przywitał mnie bardzo serdecznie i opowiedział o swoim wspinaczkowym życiu pomiędzy Francją i Wietnamem, o założeniu VietClimb, a przede wszystkim o wieloletnim pielgrzymowaniu do Wietnamu Północnego w poszukiwaniu skał – bo właśnie w ten sposób odkrył Hữu Lũng.
Od samego początku miałem wrażenie, że obcuję z osobą z pozoru dość zachowawczą, która jednak wie, jak wymownie ukazać swoją fascynację wertykalnym światem i miłość do drugiej ojczyzny, jaką jest Wietnam.
Miejscowe klimaty – w dolinie Yên Thịnh czas płynie wolniej
JEAN, OPOWIEDZ NAM O SWOJEJ PRZYGODZIE ZE WSPINACZKĄ I O TYM, CZEMU POSTANOWIŁEŚ PRZENIEŚĆ SIĘ DO WIETNAMU.
Mam mieszane korzenie, moja mama była Wietnamką, a tata – Francuzem. Urodziłem się i dorastałem w Paryżu, ale wcześnie straciłem rodziców. Miałem szczęście, że szybko trafiłem w góry, które od razu zrobiły na mnie duże wrażenie. Jako nastolatek zacząłem wspinać się w skałkach w Calanques de Cassis i Buis-les-Baronnies.
Później na sześć lat poszedłem do szkoły z internatem w La Fleche , leżącej w bardzo równinnym regionie na zachodzie kraju, bez skał i żadnych sztucznych ścianek. W tamtym okresie dużo czasu spędzałem na lekturze magazynów „Grimper” i „Vertical” oraz na oglądaniu Masters of Stone. Wspinałem się może kilka dni w roku. Po powrocie na uniwersytet do Paryża odbiłem sobie ten okres, niemal codziennie jeżdżąc do Antrebloc (jednej z pierwszych podparyskich bulderowni) i Fontainebleau. W 2005 roku skończyłem studia, ale nie czułem żadnej motywacji do szukaniu pracy biurowej we Francji.
Bogato urzeźbiona skała w sektorze Head Wall, gdzie Jean prowadzi drogę Seven Days Later 6b+
Pojechałem więc do Wietnamu, by odkryć drugą połowę moich korzeni. Zabrałem sprzęt wspinaczkowy i relację z wyprawy Arnauda Petita do Halong Bay w 2004 roku. Jako że wspinacze z zagranicy byli tam rzadkimi gośćmi, łatwo było nawiązywać z nimi kontakt i planować wspólne wypady – czy to w poszukiwaniu potencjalnych ścian w Wietnamie, czy do sąsiednich krajów, gdzie wspinanie było już bardziej popularne, jak w regionie Yanghuo w Chinach lub Krabi w Tajlandii.
Wtedy narodził się pomysł na VietClimb. Najpierw powstała strona internetowa gromadząca informacje o wspinaczce skałkowej w kraju oraz forum, dzięki któremu ludzie mogli się poznawać, wymieniać wiadomościami i spotykać. W 2007 roku zbudowałem na tarasie domu małą ściankę, która z czasem zyskała popularność i dała początek niewielkiej społeczności. Jako że praca biurowa w Hanoi przestała sprawiać mi satysfakcję, w 2010 roku skupiłem się na założeniu i prowadzeniu pierwszej bulderowni w Wietnamie.
Tekst i zdjęcia / MASSIMO CAPPUCCIO
Tłumaczenie / ALEKSANDRA STELMACH
Dalsza część artykułu jest opublikowana w Magazynie GÓRY numer 1/2024 (294)
Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > czytaj.goryonline.com