Chciałbym przestrzec przed traktowaniem tego materiału jako instrukcji dotarcia pod Pik Lenina. Raczej podchodziłbym do poniższych słów, jak do pewnego szkicu, obrazującego, gdzie i kiedy można trochę przyoszczędzić. Pamiętajcie, w przypadku wyjazdów o podobnym charakterze „rzadko zdarza się wejść dwa razy do tej samej rzeki”.
W artykule, będącym pierwszą częścią naszej monografii Piku Lenina, przedstawimy dwa warianty dotarcia w masyw Pamiru. Są to dwie skrajne względem siebie koncepcje. Każda z nich jest możliwa do zrealizowania, ale namawiałbym do poszukania jakiegoś własnego rozwiązania, będącego wypadkową poniższych sposobów. Podróżując po krajach byłego ZSSR, musicie być przygotowani, iż ceny oraz patenty dojazdowe, które sprawdziły się rok temu teraz mogą być już nieaktualne. Koszt waszej podróży w dużym stopniu zależeć będzie od pomysłowości i determinacji. Na Wschodzie, dowiadując się o cenę jakiekolwiek usługi, musicie zaczerpnąć informacji z kilku źródeł. Najlepiej, jeśli te wiadomości nie płyną z ust osób bezpośrednio zaangażowanych w daną transakcję.
Pierwsza cena za przejazd podawana przez taksówkarzy z Biszkeku będzie prawdopodobnie kwotą stu dolarów. Jednak przy odrobinie chęci i umiejętności targowania się ręczę, iż zamknięcie się w granicach dwóch - trzech dolarów.
Przedstawiony przeze mnie (atrakcyjny cenowo!) wariant drugi jest dość trudny, ale możliwy do zrealizowania. Cała sztuka polega na delikatnym lawirowaniu między nieustającymi okazjami płacenia frycowego.
Chciałbym przestrzec przed traktowaniem tego materiału jako instrukcji dotarcia pod Pik Lenina. Raczej podchodziłbym do poniższych słów, jak do pewnego szkicu, obrazującego, gdzie i kiedy można trochę przyoszczędzić. Pamiętajcie, w przypadku wyjazdów o podobnym charakterze „rzadko zdarza się wejść dwa razy do tej samej rzeki”.
To tylko dwie luźne propozycje. Istnieją jeszcze inne rozwiązania, jak na przykład możliwość skorzystania z usług jakiejś agencji trekkingowej. Wybór należy do Was...
Ułaz wynajęty w Sarisz Mogoł
WARIANT „PROMINENT” – gotówka :( czas :)
Na kilka tygodni przed wylotem z kraju powinniśmy skontaktować się pocztą elektroniczną z jedną z kirgiskich agencji trekkingowych na przykład z firmą Tien-Shan Travel, mającą swoją siedzibę w Biszkeku. Dzięki nim jesteście w stanie, jeszcze będąc w Polsce, załatwić wszelkie udogodnienia, które pozwolą na przebywanie, podróżowanie i wspinanie się w Kirgistanie.
Podróż do Kirgistanu możemy z powodzeniem zrealizować za pośrednictwem rosyjskiego Arefłotu albo też linii Kirgiz Air. Samoloty Arefłotu odlatują z Moskwy do Biszkeku codziennie o 21:25.
Pamiętajcie! Jeśli lecicie z Warszawy z przesiadką w Moskwie, jesteście zwolnieni z konieczności posiadania wizy do Federacji Rosyjskiej. Jeśli jednak udajecie się do „stolicy stolic” koleją, powinniście wcześniej uzyskać wizę tranzytową (szczegóły w drugim wariancie).
Możecie także zastosować „patent kijowski”, a więc przejechać pociągiem do Kijowa i następnie udać się już drogą powietrzną do Kirgistanu. Zaletą tego rozwiązania są troszkę niższe ceny przelotu oraz brak konieczności posiadania wizy ukraińskiej.
Wcześnie rano (4:05) lądujecie w Biszkeku. Ani przez chwilę nie będziecie się czuć zagubieni, ponieważ wyjdzie po was przedstawiciel agencji, z usług której korzystacie. Tego samego dnia wylatujecie Jakiem 40 (taki autobus ze skrzydłami) do Osh, przeskakując tym samym mała przeszkodę na waszej trasie w postaci grzbietu Tien-Shanu. W trakcie drogi pod Pik, jak i w czasie powrotu, warto dla celów regeneracyjnych, choćby na jedną noc, odwiedzić hotel w Osh. Z Osh, po około ośmiu godzinach jazdy samochodem wynajętym przez biuro, dostajecie się do Bazy Głównej, mieszczącej się na Polanie Ługowej pod Pikiem Lenina.
W bazie głównej czeka na was wszystko, co jest niezbędne przy poważnej górskiej działalności: krótkofalówki, telefon satelitarny, namioty, stołówka i wiele innych udogodnień, które pozwolą wam poczuć „smak prawdziwej przygody”.
Rachunek, jaki przedstawi wam firma trekkingowa wzbogacony zostanie dodatkowo o około dziesięć procent prowizji.
Osiemdziesiąt godzin i potrójny nadkomplet na trasie Moskwa-Biszkek
WARIANT „PIONIER” – gotówka :( czas :)
Pierwszym krokiem w celu zorganizowania wyprawy w Pamir, podobnie jak w przypadku wcześniej omawianym, winno być skontaktowanie się z jakąś agencją kirgiską. Zwracamy się jednak do nich z prośbą o załatwienie tylko jednej drobnej formalności, np. zezwolenia na przebywanie w strefie przygranicznej.
Prosimy również o potwierdzenie rezerwacji tej usługi po przez wysłanie nam faksu (będzie to oczywiście kosztować). Posiadając taki papierek, który w sposób wyraźny wskazuje na cel naszego wyjazdu, rozpoczynamy załatwiać w Polsce wszelkie kwestie wizowe. Udajemy się wpierw do Konsulatu Republiki Kazachstanu z siedzibą w Warszawie. Do uzyskania wizy potrzebne nam będzie jedno zdjęcie (oczywiście nasze), ksero posiadanego faksu z agencji.
Może i droga długa ale przynajmniej widoki ekstytujące
Następnego dnia możemy się już zgłosić po odbiór wizy tranzytowej, zezwalającej na dwukrotny przejazd przez Kazachstan. Przepisy normujące, jakie zaświadczenia upoważniają nas do otrzymania wizy tranzytowej przez Kazachstan, zmieniają się dość często, dlatego też należy się przed wyjazdem skontaktować z Konsulatem w celu otrzymania aktualnych wytycznych.
Od pierwszego października wprowadzono nowe przepisy regulujące zasady wjazdu obywateli RP do Federacji Rosyjskiej. Odszedł na zawsze okres świetności słynnej wizy AB, którą można było bez zbytnich problemów uzyskać w Urzędzie Spraw Obywatelskich. W tym roku, by przejechać przez Rosję, zmuszeni jesteśmy posiadać wizę tranzytową. Opłata wizowa na jeden przejazd przez Federację wydana nam zostanie na podstawie dokumentu potwierdzającego rzeczywisty cel naszej podróży. Za taki dokument może swobodnie posłużyć uzyskana wcześniej wiza kazachska. Okres tranzytu upływa po dziesięciu dniach – później jesteście już w Rosji nielegalnie.
Pierwszy nasz cel stanowi Moskwa.Udajemy się do Terespola, gdzie przygranicznym pociągiem przedostajemy się na terytorium Białorusi. Można także starać się zdobyć bilety już do Biszkeku, ale może to nie być łatwe. Najważniejszy jest ruch :) – a więc napieramy na Moskwę. Tutaj rozpoczynamy wojnę o bilet do Biszkeku. Może nam się uda go zdobyć w jeden dzień, ale całkiem możliwa jest kilkudniowa batalia. Jeśli kwestie biletowe oraz termin odjazdu pociągu (odjeżdżają dwa, trzy razy w tygodniu) zmuszą nas do pozostania na parę dni w Moskwie, można spróbować uśmiechnąć się do proboszcza kościoła polskiego w Moskwie – może zgodzi się was przenocować (mam nadzieję, że przez tę informację nie popadam w jakieś straszne tarapaty). Istnieje także możliwość wynajęcia łóżka w stojących, specjalnie przygotowanych do tego celu wagonach sypialnych na Dworcu Białoruskim.
Dla tych, którzy nigdy nie byli w Moskwie należy się krótkie wyjaśnienie. Dworców w Moskwie jest kilka. Jadąc z Brześcia, pojawiamy się na dworcu Białoruskim, natomiast podróż do Kirgistanu rozpoczniemy z Dworca Kazańskiego. Mała rada...Wszędzie w Moskwie poruszajcie się metrem – to najszybsze i najtańsze rozwiązanie (bomby to zjawisko sporadyczne).
Jeśli jednak pomimo ostrej walki w kolejkach dworcowych, nie uda wam się dostać biletów – nie popadajcie w panikę. Będąc małą grupą możecie spokojnie spróbować wejść do pociągu bez biletów, oczywiście przy wcześniejszym nawiązaniu współpracy z szefem danego wagonu.
Rozpoczyna się kolejny etap waszej eskapady. Trzy doby jazdy pociągiem. Podróż ta zrekompensuje wam wcześniejsze boje przy kasach biletowych. Ludzie w pociągu będą przemili. O to, że nie spotkacie autochtonów nie martwiłbym się. Gdy kiedyś jechałem, był potrójny nadkomplet. Te trzy doby naprawdę szybko mijają pod warunkiem, że się nie strujecie, ale o tym już w „Dotknięciu pustki”.