Już za 11 dni, podczas największego festiwalu podróżniczego w Europie, Ryszard Pawłowski odbierze nagrodę „Super Kolosa”. To wyjątkowa okazja i wielkie wyróżnienie. Otrzymuje je co roku jedna osoba za wybitne osiągnięcia sportowe i całokształt dokonań. Ryszard, Gratulujemy!
Fot. Piotr Drożdż
Ryszard Pawłowski jest już szóstym – po Ryszardzie Wiktorze Schrammie, Krzysztofie Wielickim, Piotrze Pustelniku, Januszu Kurczabie i Annie Czerwińskiej – alpinistą, który otrzymuje prestiżową nagrodę Super Kolosa za całokształt działalności górskiej.
Pawłowski zaczął się wspinać w 1970 roku, kiedy miał 20 lat. Najpierw zafascynowały go jaskinie, ale po pierwszych sukcesach w tej dziedzinie wybrał przestrzeń i ekspozycję, którą oferowały górskie ściany. Pierwsze szlify w górach typu alpejskiego zdobył w 1976 roku, wspinając się w masywie Mont Blanc. Już rok później miał okazję sprawdzić swój organizm na wysokości. Wziął bowiem udział w wyprawie w Hindukusz Afgański, gdzie wszedł nowymi drogami na trzy szczyty: siedmiotysięczniki Akher Chagh i Kohe Tez oraz wysoki sześciotysięcznik Shayoz Zom.
1978 rok przyniósł pierwszą wyprawę w góry Ameryki Południowej: Andy Peruwiańskie. Ekspedycją kierował legendarny Adam Zyzak, a wyjazd okazał się dla Pawłowskiego niezwykle owocny: przyniósł dwie nowe drogi i pierwsze polskie wejście na drugi co do wysokości szczyt Cordillera Blanca: sześciotysięcznik Huandoy Oeste. Najciekawszym osiągnięciem była jednak nowa droga na Pirámide de Garcilaso, którą Pawłowski wytyczył po pięciodniowej wspinaczce w zespole z Michałem Kuligiem.
2. W Kordillerach Huayhuash w 1980; fot. arch. Ryszard Pawłowski
Kolejny rok to pierwsza ekspedycja w Himalaje, którą laureat Super Kolosa 2019 od razu zaczął z wysokiego C. Mamy tu na myśli nową drogę na pd.-zach. ścianie sześciotysięcznika Rishi Kot pokonaną w czystym stylu alpejskim w ciągu 2 dni w zespole z Tadeuszem Karolczakiem. Było to jedno z wielu dokonań alpinistów złotej ery polskiego himalaizmu, które dziś – w epoce doceniania stylu alpejskiego – z pewnością byłoby zauważone na świecie.
Koniec lat siedemdziesiątych i początek osiemdziesiątych to dla Pawłowskiego także lata intensywnej działalności w Tatrach. Warte odnotowania dokonania to chociażby przejścia na Kotle Kazalnicy: pierwsze bez poręczowania Kantu Wielkiego Zacięcia (1978), pierwsze samotne (1980) i jednodniowe (1986) Superścieku i pierwsze samotne Ścieku (1983).
Nie bez powodu Ryszard Pawłowski otrzymał ksywkę „Napał”. Początek lat osiemdziesiątych był dla niego okresem niezwykłej intensywności wyprawowej. Dość powiedzieć, że w 1981 roku Pawłowski wspinał się w Alpach Południowych Nowej Zelandii (m. in. pierwsze polskie wejście na Mount Cook wraz z Krzysztofem Wielickim), w Pamirze (wejście trudną drogą na Pik Kommunizmu), Andach Peruwiańskich i w Yosemite (pierwsze polskie przejścia legendarnych dróg The Nose na El Capitanie i Nortwest Face na Half Dome).
Jego pierwszym ośmiotysięcznikiem był Broad Peak, na który wszedł w 1984 roku. W kolejnych latach brał udział w polskich potyczkach z legendarną południową ścianą Lhotse. Podczas swojej drugiej wyprawy (1989 r.) na to urwisko towarzyszył Jurkowi Kukuczce w ataku szczytowym. Niestety, po biwaku spędzonym powyżej 8000 metrów Kukuczka odpadł w czasie prowadzenia trudnego, płytowego wyciągu. Lina nie wytrzymała obciążenia po ogromnym locie i jeden z najwybitniejszych himalaistów w historii runął w otchłań dwuipółkilometrowego urwiska. Pawłowski musiał sam, prawie bez sprzętu wycofać się ze ściany i przetrwać biwak pod gołym niebem.
Na swoim pierwszym ośmiotysięczniku - Broad Peaku w 1984 roku; fot. arch. Ryszard Pawłowski
Udział w wyprawach w Himalaje i Karakorum nie sprawił, że Pawłowski stracił zainteresowanie mniejszymi, ale trudniejszymi technicznie ścianami w innych górach. W latach 1987-1988 przeszedł trudne drogi w Kaukazie (m. in. trzy cenione linie w masywie Uszby). Powrócił też do Patagonii, gdzie w 1987 roku dokonał pierwszych polskich przejść Drogi Argentyńskiej na Fitz Royu i Drogi Whillansa na Aguja Poincenot. Wracał także w Alpy zapisując na swoje konto pierwsze polskie przejścia Direttissimy Centralnego Filara Freney i drogi Anouk na Petit Jorasses.
Podczas wspinaczki na Fitz Roya; fot. arch. Ryszard Pawłowski
Lata dziewięćdziesiąte otworzył mocnym akcentem w górach najwyższych – wejściem na Annapurnę południową ścianą w 1991 roku. Rok później, jako pierwszy Polak, wszedł na wówczas jeszcze całkiem poważny szczyt, który dziś został „sprowadzony” do ambitnego celu trekkingowego – Ama Dablam (na szczyt wszedł jeszcze dwukrotnie podczas tej wyprawy). W 1993 roku stanął na wierzchołku Nanga Parbat po wspinaczce Drogą Kinshofera, a jesienią następnego roku na Lhotse. Lata 1994-1995 przyniosły pierwsze wejścia Pawłowskiego na Mount Everest: najpierw od strony nepalskiej, a później od tybetańskiej. Pełnił on już wówczas rolę wysokościowego przewodnika dla czołowych światowych agencji oferujących wejścia na najwyższe szczyty świata.
Na szczycie Everestu w 1995; fot. arch. Ryszard Pawłowski
Pracując jako przewodnik, nie porzucił ambicji sportowych. Wręcz przeciwnie – w 1996 roku wszedł na K2 trudnym Północnym Filarem, co uważa za swoje największe osiągnięcie spośród wspinaczek na szczyty ośmiotysięczne.
Miłość do wspinaczki na pionowych zerwach nie pozwalała mu jednak zapomnieć o górach na innych kontynentach. W 1997 roku wrócił do Patagonii, gdzie w zespole, którego siłą napędową był Janusz Gołąb, dokonał pierwszych polskich wejść na Torre Central i Torre Norte del Paine, a w 2001 roku wytyczył nową drogę w masywie Mendenhall Towers w Górach Nadbrzeżnych Alaski.
W kolejnych dziesięcioleciach zazwyczaj w roli przewodnika lub lidera wypraw stawał jeszcze wielokrotnie na szczytach ośmiotysięcznych: Gasherbrumie I (1997 r.), Gasherbrumie II (1997, 2003, 2006), Cho Oyu (2000, 2005), Shisha Pangma Middle (2001). Wracał także na Mount Everest, aby dokonać swojego trzeciego (1999), czwartego (2012) i piątego (2014) wejścia na „Dach Świata”. W 2002 roku był bliski sukcesu na Makalu, na którym osiągnął 8300 m. W 2017 roku otrzymał na Gali Kolosów nagrodę Wiecznie Młodzi, która pomogła mu jeszcze w tym samym roku zrealizować wejście na Manaslu, z którym to szczytem miał porachunki z przeszłości.
Znany Amerykanin Alex Lowe, powiedział kiedyś, że najlepszym wspinaczem jest ten, który z uprawiania alpinizmu czerpie najwięcej radości. I wydaje się, że w tej kategorii Pawłowski jest jednym z liderów złotej ery polskiego himalaizmu, ponieważ w wieku 70 lat nadal większość roku spędza w górach – i to zarówno w roli przewodnika, jak i dla własnej przyjemności. Imponujące rekordy w liczbie przewodnickich wejść na Ama Dablam (28 razy), Aconcaguę (34) czy Island Peak (37), choć nie mogą być rozpatrywane w kategorii wyczynu sportowego, wiele mówią o sile jego pasji.
W roli przewodnika na Ama Dablam; fot. arch. Ryszard Pawłowski
Dziś, po epizodzie z chorobą nowotworową, znów jest w formie. W styczniu tego roku zrobił kilka dróg w Patagonii. Na co dzień wspina się regularnie: w skałkach, na ściance, uprawia drytooling, jeździ „na lody” do Norwegii czy na wielowyciągówki do Austrii. Po dokładnie pięćdziesięciu latach uprawiania alpinizmu wciąż marzy o kilku niezrealizowanych celach: na przykład północnej ścianie Eigeru czy wejściu na Mount McKinley inną drogą niż dotychczas. Pozostaje trzymać kciuki, aby tegorocznemu laureatowi Super Kolosa, a także podwójnemu jubilatowi Anno Domini 2020, udało się te piękne cele zrealizować.
Podsumowaniem niezwykle bogatej kariery Ryszarda Pawłowskiego będzie książka „50 lat w górach” (wyd. GÓRY BOOKS), której premiera zapowiadana jest na maj 2020 roku.
Fot. Piotr Drożdż
***
Spotkanie z Ryszardem Pawłowskim z okazji przyznania mu Super Kolosa odbędzie się w niedzielę 15 marca o godzinie 14.50 w hali Gdynia Arena - tuż przed ceremonią wręczania Kolosów za rok 2019. Poprowadzi je redaktor naczelny GÓR Piotr Drożdż.