Dlaczego wsparł Pan pomysł sprzątania Tatr?
Kiedy usłyszałem o pomyśle wielkiego sprzątania Tatr – akcji, po której miały pozostać czyste szlaki i szczyty, a w całość miały zaangażować się setki wolontariuszy – od razu zapaliłem się do tego pomysłu. To wydarzenie warte nie tylko rozpoczęcia, ale także przekształcenia w coś cyklicznego.
Wspieram różne akcje. Dla przykładu inny związany z górami projekt, w którym pomagałem, próbowano zrealizować kilka tygodni temu. Z wielkiej wyprawy w Himalajach wrócił właśnie Andrzej Bargiel, który zjeżdża na nartach z ośmiotysięczników. Prawie się udało i myślę, że to prawie stanie się już może za rok zwycięstwem. Byliśmy jego głównym sponsorem. Uważam, że na tym polega społeczeństwo obywatelskie, a w ramach tego społeczeństwa przywilej, który staje się jednocześnie zobowiązaniem przedsiębiorcy, żeby nie zamykać perspektywy swojego spojrzenia wyłącznie do swoich interesów, siebie samego i być może swoich najbliższych. Trzeba patrzeć na świat nieco szerzej i poprawiać go wszędzie tam, gdzie można to zrobić.
Czy takie sprzątanie ma szansę coś poprawić w Tatrach?
Postrzegam tę akcję przede wszystkim jako akcję edukacyjną. Takie akcje mają szansę odnieść skutek pod dwoma warunkami. Po pierwsze, gdy są widoczne i odczuwalne dla wszystkich – w tym wypadku turystów i po drugie, gdy są cykliczne. A będziemy się o to starać. To początek ważnego wydarzenia w Polsce.
Jak było na szlaku?
Wszedłem na Kasprowy Wierch z grupą ok. 60 dzieci ze Stowarzyszenia „Siemacha”. Widziałem ich reakcję na śmieci. Były szczerze oburzone. Jeśli idąc kilka godzin co chwila znajduje się niedopałki i butelki trudno się dziwić, że budzi się w dzieciach i młodzieży naturalny bunt. Gdy raz zwróci się im uwagę, już na zawsze będą pamiętały, że góry to miejsce, które powinno być czyste i które świadczy o naszej narodowej kulturze.
Przeczytaj całość pod adresem: http://goryksiazek.pl/