Najważniejszym chyba wydarzeniem jesiennego sezonu jest pierwsze polskie solowe przejście (prawdopodobnie trzecie w ogóle) słynnej, przez wielu uważanej za najładniejszą linię na ścianie El Capitana, drogi The Shield (VI 5.8 A3 30 wyciagów). Dokonał tego nie kto inny jak Marek Regan Raganowicz, dla którego jest to już trzecia droga na El Capitanie pokonana podczas samotnej wspinaczki (wcześniej w 2006 roku pokonał Zodiac VI 5.8 C3F bez użycia haków i South Seas VI5.8 A4 – pierwsze solo bez poręczowania – w 2007 roku).
Marek jak zwykle zdecydował się na jak najczystszy styl, czyli bez użycia poręczy, od dołu, z jak najmniejsza ilością osadzonych własnoręcznie haków.
Do Mamucich Tarasów (skąd faktycznie zaczyna się Shield) Marek zdecydował się dostać wariantem Free Blast (co w weekend, kiedy na drodze tej wspina się masę ludzi, nie było najlepszym wyborem). Następnie kontynuował już wspinaczkę linią swojej drogi. Niestety, kalifornijska pogoda go nie rozpieszczała. Najpierw musiał przeczekać potężną ulewę (półtora dnia), potem upały, a na koniec potężne ochłodzenie włącznie z opadem śniegu. Marek został zmuszony do użycia haków tylko w paru miejscach na dwóch wyciągach: Triple Cracks i Supercrack. Resztę, czyli 28 wyciągów, pokonał w stylu clean, pokonując trudności sięgające stopnia C4. Cała wspinaczka zajęła czternaście dni. Solowych przejść Shielda jest naprawdę niewiele. Przejścia w stylu clean (bez użycia młotka), były prawdopodobnie tylko dwa w przeciągu ostatnich siedemnastu lat. Wiele przemawia więc za tym, że przejście Marka jest jednym z najlepszych stylowo (małe użycie młotka), jeśli chodzi o przejścia samotne. Serdecznie polecamy lekturę bardzo dobrego opowiadania Marka o tej wspinaczce, które publikujemy na s. 50 (GÓRY, nr 12 /2008).
GÓRY, nr 12 (175) grudzień 2008
