Niebawem po przejściu kolejnego progu doliny docieramy do uroczego turkusowego jeziorka Laguna el Suero (4200 m), leżącego u podnóża zachodniej ściany Pico Bonpland. Tu biwakujemy w otoczeniu pirek*, chroniących namiot przed wiatrem i zacinającym deszczem. Lekko wklęsła ściana Pico Bonpland jest obecnie jednym wielkim wygładem polodowcowym i można odnieść wrażenie, że lodowiec zniknął stąd dopiero wczoraj.
* pirka – najczęściej niskie murki z luźnych kamieni, ułożone w kształcie koła lub podkowy, służące jako ochrona od wiatru dla podróżnych i pasterzy biwakujących pod gołym niebem. Wysoko w górach budowane są bardziej dla ochrony namiotów. Licznie spotykane w Andach, często bardzo stare.
Niestety nie mieliśmy czasu, aby wejść stąd na wierzchołek. Od laguny skręcamy na prawo i dalej idziemy stromym piarżystym żlebem do wciętej w grani przełączki La Ventana (4500 m), skąd rozpoczyna się tzw. La Traversia, czyli długi trawers po drugiej stronie grani do bazy pod Pico Bolivar w okolicy jeziora Timoncitos. Kolejna fala zacinającego śniegu i brak widoczności zmusiły nas tutaj do wcześniejszego biwaku. Warto było ze względu na cudowny poranek. Wyjrzawszy rano z namiotu, zobaczyłem z rozbawieniem całe zastępy stojących w niemym oczekiwaniu Hatifnatów (pamiętacie? to słynne z historii Muminków tajemnicze rozczochrane postacie – otulone przyziemną mgłą frailejony przypominały je do złudzenia). Z miejsca tego biwaku po raz pierwszy ukazał się w oddali, przyprószony świeżym śniegiem szczyt Bolivara. La Traversia prowadziła wśród skał i frajejonów do bazy pod Boliwarem. Tu spotkaliśmy się z sympatycznym przewodnikiem Enderem Diasem, który wykorzystując kolejkę linową dotarł tu wieczorem ze sprzętem wspinaczkowym (w ten sposób sprytnie uniknęliśmy targania żelastwa przez góry). Kolejnego dnia wstaliśmy o czwartej rano, szybkie śniadanie i Vamos Arriba! W świetle czołówek przemknęliśmy szybko przez rumowiska i wygłady skalne, docierając do wraz ze światłem dnia do skalnej półki zawieszonej wysoko nad obozem i leżącym poniżej jeziorkiem Laguna Timoncito. Tu związawszy się z Enderem rozpoczęliśmy wspinaczkę drogą zwaną Ruta Weiss. Nasz amigo „szedł jak po swoje” i bez trudu znajdował zakopane pod śniegiem dobrze przygotowane stanowiska z nitów. Śniegu było zaskakująco dużo, ale był jeszcze zmrożony, co bardzo przyśpieszało wspinaczkę. Skalne trawersy doprowadziły nas do stromego trójkowego kominka, po przejściu którego dochodzi się do kotlinki w zboczu Bolivara. Stąd jednym z trzech kominków dochodzi się niebawem do przepastnej grani szczytowej, zbudowanej z wielkich kanciastych i poszarpanych płyt o charakterystycznym stalowo-srebrnym połysku. Jeszcze jeden wyciąg granią i ukazuje się we mgle słynne ze zdjęć wielkie brązowe popiersie największego bohatera Ameryki Południowej – Simona Bolivara. Popiersie to z wielkim trudem zostało wniesione na szczyt w hołdzie wielkiemu wyzwolicielowi Wenezueli (El Libertador) w 1951 roku (szczyt po licznych próbach został zdobyty 5 stycznia 1935 r. przez lekarza z Meridy Enrique Bourgoina i przewodnika Domingo Peńa)....
Więcej ciekawostek oraz informacje praktyczne w GóRACH, nr 5 (168) maj 2008
(kg)