facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2009-05-04
 

Kanczendzonga 2009 - zejście do bazy

Ta noc jest stanowczo lepsza niż poprzednia, już prawie całkowicie przespana, choć o głębokim śnie nie ma mowy.
28.04.2009
Schodzimy rano do bazy. Ta noc jest stanowczo lepsza niż poprzednia, już prawie całkowicie przespana, choć o głębokim śnie nie ma mowy. Gdyby nie bolące gardło, byłoby idealnie. Po drodze w dół kilka zjazdów z seraków, ale obniżamy się dzięki temu dość szybko.
Nie wzięłam telefonu do góry z racji obniżenia wagi plecaka, więc w telefonie mnóstwo pytań: Gdzie jesteś? Co się z Tobą dzieje? Żadnej relacji na stronie!
Odpowiadam - nie biorę zazwyczaj telefonu do góry, na miejscu korzystamy z krótkofalówek, by łączyć się z bazą.

Następne pytanie: Jakie plany?
Mówiąc krótko, jestem wyczerpana i marzę jedynie, by odpocząć. Tak więc odpowiadam: REST. To też jest część wspinaczki i całego procesu aklimatyzacji. Umiejętne gospodarowanie swoim organizmem. "Nie zajechanie" go, już na samym początku. To co robimy tutaj, w skrajnych warunkach jakby nie było, jest dużym obciążeniem dla organizmu. Ważne jest dbać o niego, wsłuchiwać się w niego, być dla niego bardzo przyjaznym. Jeśli nie będziemy o niego dbali - odmówi nam posłuszeństwa.

Kolejne pytanie: no to ile jeszcze Ci zostało dni do góry?
(.... a ja myślę dziś tylko o odpoczynku i o tym, że takich nocy aklimatyzacyjnych muszę przejść jeszcze sporo).
Odpowiadam. Aklimatyzacja, czyli adaptacja organizmu do wysokości, trwa różnie - jest to sprawa bardzo indywidualna. U mnie przebiega w miarę dobrze, patrząc na poprzednie wejścia na ośmiotysięczniki, ale trzeba być zawsze czujnym. Lepiej być lepiej zaaklimatyzowanym, niż gorzej, bo w najgorszym przypadku kończy się obrzękiem mózgu lub płuc.
Kanczendzonga jest wysokim ośmiotysięcznikiem (trzecim jakby nie było) i bardzo wielu ludzi, którzy są na tej wyprawie, wspinają się nań z butlą z tlenem. W tej sytuacji niepotrzebna jest 100% aklimatyzacja do dużych wysokości, bo korzysta się że "sztucznego" tlenu. Ja mam dość sceptyczne zdanie, kiedy widzę, że ktoś w ogóle się samodzielnie nie aklimatyzuje, a liczy tylko i wyłącznie na sztuczny tlen już od obozu pierwszego. Taka butla i cały ten mechanizm, potrafią być rownież zawodne i wtedy już nie mamy na co liczyć.
Ja się nie wspinam na Kanczendzonge z butlą z tlenem (jak zresztą na pozostałych ośmiotysięcznikach również), tak więc MUSZĘ się dobrze zaaklimatyzować do danej wysokości, czyli do niskiej zawartości tlenu w powietrzu i niskiego ciśnienia.
Proces ten myślę potrwa około trzech tygodni (jeśli wszystko przebiega dobrze, pogoda, nie ma chorób itd.).
Tak więc nie pytajcie mnie proszę na początku wyprawy - kiedy atak szczytowy, bo żeby wyjść na wierzchołek, który liczy 8600 m, muszę wcześniej przespać się z tysiąc metrów niżej, czyli zaadoptować organizm do TEJ właśnie wysokości (wytworzyć więcej czerwonych krwinek etc.). Jeszcze raz powtarzam - to jest trudny proces. Niektórzy nigdy nie są w stanie się zaaklimatyzować, czyli przebywać na dużych wysokościach.
I jeszcze jeden przykład:  jeśliby wysadzić kogoś z samolotu (hipotetycznie) na 8 tysiącach metrów, ta osoba umiera w ciągu 5 minut, właśnie powodu z niedotlenienia organizmu.

Tak więc PROCES AKLIMATYZACJI TRWA, a co za tym idzie zakładanie obozów, wynoszenie sprzętu, wyposażanie namiotów w jedzenie, no wreszcie sama wspinaczka trzy tysiące metrów do góry.
Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2024-07-25
GÓRY
 

Pięć ciekawych dróg tatrzańskich

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-07-22
GÓRY
 

Lato i jesień w Laponii

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-07-11
GÓRY
 

Pogoda krzyżuje plany Anny Tybor na Nanga Parbat

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-07-10
GÓRY
 

Anna Tybor rozpoczyna atak szczytowy na Nanga Parbat

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com