24.04.2009
Pierwsza noc cała przespana bez kaszlu. Cieszę się bardzo. W końcu też odważyłam się umyć po paru dniach głowę. Czuję się jak nowo narodzona. Ale trzeba uważać, bo zdrowa do końca nie jestem. Nasze bagaże ciągle docierają do bazy.
Dziś też zaczęliśmy się oporządzać, suszyć ekwipunek, przygotowywać rzeczy do wyjścia do góry. Dzień organizacyjny i aklimatyzacyjny. Część osób wyszła na małe spacery, część robi pranie, niektórzy piszą dziennik z wyprawy. Czwarty dzień brania antybiotyku. Dziś zbada mnie ponownie lekarz i zadecyduje jak będzie przebiegać dalsza kuracja.
W bazie jest kilka wypraw: koreańska (podobno jedna Koreanka chce wspiąć się na ostatnie pięć ośmiotysięczników do końca tego roku, korzystając z udogodnienia licznych Szerpów i tym samym zostając pierwszą kobietą z Koroną Himalajów. Jednak nikt o niej nie słyszał, ani też nie możemy jej namierzyć w bazie, gdzieś się ukrywa jak na razie), jedna hiszpańsko-baskijska (Edurne Pasaban z telewizją hiszpańską), moja - czyli katalońsko-baskijsko-polsko-andorska - i podobno ma przybyć jeden Amerykanin.
Moja grupa liczy jak na razie 7 osób, za 2 tygodnie przybędą jeszcze dwie - w tym Oscar Cadiach. W tej chwili funckję "lidera" (bardzo liberalnego i przyjaznego) sprawuje Alberto Zerain (Bask), którego może co niektórzy kojarzą z zeszłorocznym wypadkiem na K2. Alberto jako jedyny stanął wówczas na szczycie i jako jeden z nielicznych przeżył tamten wypadek, zszedł bez szwanku do bazy.
źródło:
kingabaranowska.com