22.04.2009
Ostatni dzień przed bazą, dziś do niej dotrzemy. Czuję się tak, jakbym już jedną ekspedycję odbyła, tak długa ta karawana... Idziemy środkiem moreny, słońce praży z góry, mija się kolejny kilometr, raz w górę, raz w dół. Długi, wielokilometrowy, nużący odcinek, przypominający mi lodowiec Zwiezdoczka pod Pikiem Pobiedy. Dziś mamy do zrobienia jakieś 700 metrów w pionie. Dla naszych tragarzy (12 jedynie), to bardzo ciężki dzień. Dotrą do bazy dopiero pod wieczór.
(....)
Dotarliśmy do bazy po południu, zostaliśmy przywitani przez grupę Edurne Pasaban, która tu już jest od paru dni, dobrym obiadem. Dla mnie to jak uratowanie życia, bo cały dzień idę na antybiotyku. Kaszel męczy, czuję się bardzo słabo. Moi koledzy z ekipy (Alberto Zerain i Francisco Goni - Patxi) rozstawili mój namiot, do którego się doczłapałam i mówiąc krótko - padłam.
Do końca dnia i w nocy leżę w śpiworze, kaszel męczy bardzo, temperatura cały czas powyżej 37 stopni. Zbadał mnie lekarz, którego znam zresztą z Broad Peaka (Jorge Egocheaga) i na szczęście stwierdził, że oskrzela w porządku. Antybiotyk jednak trzeba kontynuować. Powiem szczerze, że niewiele pamiętam z reszty popołudnia.
źródło:
kingabaranowska.com