9.05.2009
Powrót bezpośrednio z trójki. Czuję, jakby mnie nie było w bazie z 1,5 tygodnia. To jak powrót z innego świata, do cywilizacji - choć ciężko mówiC o cywilizacji na 5500 m (....).
Z tej racji, że byliśmy z Alberto sami w trójce, a w nocy potwornie wiało i padało, cała drogę w dół torowaliśmy w śniegu powyżej kolan. Dodatkowo nas to wymęczyło. Razem z naszymi śladami zjeżdżały małe lawiny, trzeba było bardzo uważać. Na płaskim lodowcu między dwójka a jedynką, wszystkie złowrogie szczeliny zasypane, wszyscy wiążą się tu liną.
Po zejściu do bazy siedzę w mesie i pochłaniam kubek herbaty za kubkiem. Czuję, że jestem odwodniona, mimo że staraliśmy się regularnie pić i co nieco jeść. Znów po zejściu do bazy nastała zła pogoda i cieszymy się, że możemy bez wyrzutów sumienia odpoczywać. Wykonaliśmy kawał dobrej roboty.
Po południu dotarli wreszcie do bazy dwaj pozostali uczestnicy wyprawy: Oscar Cadiach oraz Julen Reketa. Byli wcześniej na innych wyprawach. Jest nas teraz dziewiątka w bazie.
Pod wieczór jestem tak zmęczona, że nie mogę do późna zasnąć. Stopniowo zasypuje mój namiot w bazie, tak że rano jest z pół metra śniegu więcej...
kingabaranowska.com