facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2009-03-31
 

Góra musi pozwolić - wywiad z Kingą Baranowską przed wyprawą na Kanczendzongę

Do Korony Himalajów zmierza w imponującym tempie. Mimo to znalazła chwilę czasu, by nam o tym opowiedzieć. W przeddzień wyprawy na Kanczendzongę rozmawiamy z Kingą Baranowską, zdobywczynią pięciu ośmiotysięczników. Od końca marca znów trzymamy kciuki za jej powodzenie w Himalajach.

Tomek Mucha: - Dhaulagiri, zdobyte przez Ciebie w zeszłym roku, to pierwsza góra pod którą wróciłaś. To wyrównanie rachunku za nieudaną wyprawę z 2007?

Kinga Baranowska: - Nie.  Nie traktuję gór jako wyrównywania rachunku, bo to byłaby bardzo nierówna walka. Góra musi po prostu pozwolić wejść na jej wierzchołek. Jeżeli mówi „nie”, trzeba się wycofać i spróbować jeszcze raz.

- Wielu taterników twierdzi, że Zakopane mogłoby nie istnieć. Nepal i Katmandu też mogłyby nie istnieć ?

- Niech istnieją. Nepal jest dla mnie bardzo ciekawy kulturowo. Fascynuje już sama religia buddyjska. Nie mam negatywnych skojarzeń z Nepalem. Katmandu bywa zatłoczone i hałaśliwe, ale za to Pokhara to dla mnie takie schronienie, gdzie można sobie odpocząć. Oczywiście zależy czego kto szuka – ja po wyprawie przede wszystkim chcę odpocząć. I wtedy przeszkadza hałas i pełno ludzi na ulicach. Natomiast jeśli ktoś chce tylko zwiedzać tylko Nepal, będzie zachwycony właśnie tym, co mnie może męczyć.

- Na szczycie ośmiotysięcznika podobno nie ma euforii. To kiedy jest?

- Na szczycie jestem bardzo zmęczona. Myślę raczej o tym, żeby bezpiecznie wrócić na dół. Radość okazuję dopiero w bazie, kiedy już wiadomo, że wszystko się udało.

- Ośmiotysięcznik, to nie wyprawa w Alpy, gdzie wystarczy samochód i paru przyjaciół. Jak zawędrowałaś na swoją pierwszą górę powyżej ośmiu tysięcy metrów ?

- To była konsekwentna droga. Taka moja osobista ścieżka, która prowadziła przez coraz wyższe góry. Kiedy stanęłam na niemal siedmiu tysiącach w Tien Szanie, to było naturalne, że pójdę wyżej. Zebrał się trzyosobowy polski zespół na Cho Oyu i pojechaliśmy. W bazie dołączyliśmy jeszcze do innej ekipy, dzięki czemu koszt pozwolenia na wyjście rozłożył się na więcej osób. I wyszliśmy.

- Jak długie jest podejście pod ośmiotysięcznik ?

- Zwykle trzy-cztery kilometry do zrobienia w pionie od bazy. Ale to nie wszystko. Pod większość wysokich gór w Nepalu nie prowadzą drogi. Na najbliższej wyprawie, na Kanczendzongę, będziemy podchodzić do podnóża dwa tygodnie na nogach. To nie dlatego, że tak nam się podoba, tylko po prostu inaczej się nie da.

Ciąg dalszy na: http://www.ekstrapodroze.pl/wywiady/240-gora-musi-pozwoli.html
Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2024-07-25
GÓRY
 

Pięć ciekawych dróg tatrzańskich

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-07-22
GÓRY
 

Lato i jesień w Laponii

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-07-11
GÓRY
 

Pogoda krzyżuje plany Anny Tybor na Nanga Parbat

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-07-10
GÓRY
 

Anna Tybor rozpoczyna atak szczytowy na Nanga Parbat

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com