facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2017-11-10
 

Arwa Tower - uderzenie błyskawicy

To było po prostu jak klątwa…!
Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że jeśli chcemy mieć szansę na zdobycie szczytu, to musimy wyruszyć najpóźniej pojutrze. W przeciwnym wypadku nasze pozwolenie straci ważność, a my nie zaliczymy żadnej poważnej próby zdobycia szczytu. Zacisnęliśmy zęby i 31 maja ponownie udaliśmy się do naszej bazy wysuniętej. Wieczorem znowu zaczął intensywnie padać śnieg, kiedy jednak o północy wyszliśmy z naszych namiotów, księżyc w pełni cudownie oświetlał górę, jedynie północna ściana kryła się już w ciemnościach…!

 Wspinaczka w wykonaniu Stephana Siergrista

Stephan Siegrist rozpoczyna wspinaczkę. Powyżej niego rzucająca się w oczy krawędź, która stała się inspiracją dla nazwy drogi – Lightning Strike (Uderzenie błyskawicy)

fot. Visual Impact/Thomas Senf

 

Pierwsze promienie słońca zastały nas przy pozostawionym na stanowisku portaledge’u, do którego dostaliśmy się po poręczówkach. Niestety, tempo naszej wspinaczki nadal nie uległo poprawie. Cały teren nadal był wyjątkowo wymagający. Mieliśmy nadzieję, że wyżej teren będzie łatwiejszy. Na zdjęciach Micka Fowlera widoczny był wyraźny system ramp. Tego dnia pokonaliśmy kolejne dwa wyciągi, osiągając o zachodzie słońca wysokość 6000 metrów. Następnego dnia Denis miał wypadek. Spadający kamień uderzył go w ramię, na szczęście szelki plecaka zamortyzowały uderzenie i uchroniły przed złamaniem. Jednak tego dnia Denis nie mógł się wspinać i musiał pozostać na stanowisku. Mimo to dzień był iście rekordowy! Thomasowi i mnie udało się pokonać do wieczora cztery (!) krótkie wyciągi. Następnego dnia nieprzerwanie padał śnieg. Wykorzystaliśmy ten czas na „lizanie” odniesionych ran i skaleczeń. Na szczęście ramię Denisa okazało się „tylko” stłuczone, a Thomas, który ciągle jeszcze walczył ze swoim przeziębieniem, był przekonany, że jeśli udałoby mu się swoje bakterie przekazać mnie, mógłby szybciej wyzdrowieć. Tego dnia wspólnie siedzieliśmy w portaledge’u, zażywając aspirynę i antybiotyki. Nazajutrz mieliśmy kontynuować wspinaczkę. Rozpoczęło się odliczanie…

 

 Obóz III

Obóz III

 fot. Visual Imapact/Thomas Senf

 

W nocy musieliśmy szczelnie zapinać namiot, chroniąc się przed niesionym przez wiatr śniegiem. A ponieważ musieliśmy oddychać i gotować, więc ilość tlenu znacznie spadła. Bądź co bądź znajdowaliśmy się na wysokości ponad 6000 metrów, gdzie powietrze i tak już jest rzadkie. Zapalniczka „wypluwała” tylko małe iskry i z wielkim trudem udało nam się odpalić maszynkę i utrzymać płomień. W dodatku dokuczał nam ból głowy spowodowany niedostatkiem tlenu i kiedy o 4.30 rozległ się dźwięk budzika (mieliśmy wrażenie jakbyśmy byli pracownikami w fabryce), nie czuliśmy się ani odrobinę wypoczęci. Jak każdy dzień w ścianie, tak i ten rozpoczęliśmy od zagotowania wody. Należało przy tym uważać, aby nie dotknąć nylonowych  ścian namiotu, ponieważ topiła się wtedy warstwa lodu, która powstała z wydychanej przez nas pary wodnej i spadała na nas w postaci drobnego śniegu. Potem próbowaliśmy coś zjeść, a następnie zakładaliśmy wierzchnie warstwy naszej odzieży, buty oraz uprzęże. Z naszego stanowiska musieliśmy wmałpować do punktu, w którym poprzedniego dnia zakończyliśmy naszą wspinaczkę, aby potem walczyć o kolejne metry dzielące nas od szczytu.

 

Asekuracja Stephana Siergista przez Thomasa Senf na ostatnim wyciągu dolnej połowy ściany Arwa Tower

Thomas Senf asekuruje Stephana Siegrist na ostatnim wyciągu dolnej, płytowej połowy ściany. Obaj mają nadzieję, że wyżej czeka ich łatwiejszy teren. Przekonają się potem, że daremnie

fot. Visual Imapact/Denis Burdet

 

Każdego wieczoru zasypialiśmy z tą samą myślą: jutro osiągniemy szczyt! Ale i tym razem okazało się, że to jeszcze nie był ten dzień. System ramp był tępym zacięciem, musieliśmy odkopywać skałę spod zalegającego na niej śniegu w nadziei, że znajdziemy tam małą ryskę, którą będzie można wykorzystać do asekuracji. Jednak nasze wysiłki i poszukiwania spełzły na niczym. Poruszaliśmy się wyjątkowo mozolnie i tempo dwóch wyciągów na dzień nie uległo zmianie. Szczyt był na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie tak daleko! Kończyły się powoli czas i zapasy żywności…

 

Obóz 2, wyciąg 12. Denis Burget asekuruje Stephana Siegrista

Obóz 2, wyciąg 12. Denis Burget asekuruje Stephana Siegrista po mało komfortowym biwaku,

w czasie którego zawieszony jedynie na 8-milimetrowym spicie

portladge dodatkowo obciążył opad śniegu

fot. Visual Imapact/Heinz Aemmer

 

Wreszcie 7 czerwca nastąpił długo wyczekiwany moment. Poranek był wyjątkowo zimny i wietrzny. Wspinaliśmy się zacięciem, które na ostatnich metrach wyprowadziło nas na ścianę północno-zachodnią. Stamtąd, pokonując w głębokim śniegu zachodnią grań, dotarliśmy do szczytu. Aby na niego wejść czekała nas jeszcze wspinaczka na dwumetrowy blok skalny. Prawdziwy bulder i to na wysokości 6350 metrów? Jednak ta przeszkoda nie mogła nas już powstrzymać! Po kilku przechwytach staliśmy na szczycie, pięknej iglicy, na której mogła usiąść tylko jedna osoba. Wchodziliśmy na nią na zmianę i siedzieliśmy na najwyższym punkcie Arwa Tower, rozkoszując się świecącym słońcem i bezwietrzną pogodą!

 

 Zapierający dech w piersiach widok z portaledge w obozie III

Zapierający dech w piersiach widok z portaledge w obozie III

fot. Visual Imapact/Thomas Senf

 

O 4 popołudniu rozpoczęliśmy zjazdy. Czekała nas jeszcze jedna noc w portaledge’u. Już w pierwszych promieniach słońca wyszliśmy z naszych śpiworów, spakowaliśmy nasz dobytek i kontynuowaliśmy zjazdy w kierunku podstawy ściany. Do bazy wysuniętej dotarliśmy wczesnym rankiem. Czas naglił, czekali na nas gotowi do drogi tragarze. Tego samego dnia zeszliśmy do bazy, gdzie już przywitały nas uśmiechnięte twarze i ciasto, przygotowane z okazji zdobycia szczytu.

 Denis Burdet małpuje na wyciągu 19

Denis Burdet małpuje na wyciągu 19

fot. Visual Imapact/Thomas Senf


Czwarty dzień wspinaczki w ścianie. Stephan Siegrist rozpoczyna 18 wyciąg.

Czwarty dzień w ścianie. Stephan Siegrist rozpoczyna 18 wyciąg.

Zadania nie ułatwia wczorajszy opad śniegu. Zmęczeni, ale zdeterminowani, by iść dalej.

fot. Visual Imapact/Thomas Senfr


„Szczyt jest tylko połową drogi. Dopiero gdy cało wrócisz na dół, udało ci się!”
Pięć dni później wsiedliśmy do samolotu lecącego z Dehli do Szwajcarii, gdzie czekało na mnie mnóstwo pracy i przygotowań związanych z kolejnymi wyprawami.

 

Stephan Siegriest na szczycie. Wspinacze spędzili na wierzchołku ponad godzinę, podziwiając rozpościerające się pod ich stopami niezliczone szczyty Himalajów Garhwalu

Stephan Siegriest na szczycie, na który wszedł po pokonaniu dwumetrowego, trikowego bulderu. Wspinacze spędzili na wierzchołku ponad godzinę, podziwiając rozpościerające się pod ich stopami niezliczone szczyty Himalajów Garhwalu

 fot. Visual Imapact/Thomas Senf


Thomas Senf (z lewej), Denis Burdet (w środku) i Stephan Siegrist świętujący sukces na szczycie Arwa Tower (6354 m)

Thomas Senf (z lewej), Denis Burdet (w środku) i Stephan Siegrist świętują swój sukces

na szczycie Arwa Tower (6354 m)

fot. Visual Imapact/Denis Burdet

 

ARWA TOWERHISTORIA Z FOTOGRAFIĄ W TLE
Grupę Arwa tworzą trzy szczyty Arwa Tower, Arwa Crest i Arwa Spire. Leży ona w Himalajach Garhwalu w północnej części Indii (dystrykt Chamoli, stan Uttarakhand), w pobliżu granicy z Tybetem. Usytuowana jest w południowo-zachodniej odnodze Doliny Arwa, na południe od wyschłego jeziora Arwa Tal oraz na północny-zachód (3 dni drogi) od miasteczka Badrinath, słynnącego z religijnych pielgrzymek. Ze względu na przygraniczne położenie wspinanie w tym rejonie wymaga specjalnego pozwolenia.

 

Historia eksploracji Arwa Tower zawdzięcza wiele, jeśli nie wszystko, górskiej fotografii.Na łamach „AlpineJournal” ukazało się zdjęcie z imponującą skalną turnią i intrygującym podpisem „Prawdopodobnie nigdy wcześniej nie fotografowana”. Rocznik trafiłdorąk Micka Fowlera.Trudno rozsądzić, co bardziej przemówiło do wyobraźni brytyjskiego wspinacza – czy rozpaliła ją uroda turni, czy raczej dziewiczość położonej w obostrzonym administracyjnymi zakazami rejonie góry. Dość, że wybrał ją na cel swojej kolejnej wyprawy. O jego spotkaniu z Arwą mieliśmy okazję przeczytać na łamach listopadowego numeru GÓR. Poniżej zamieszczamy wypowiedź Brytyjczyka, przygotowaną specjalnie dla tego wydania naszego magazynu:

 

„Zawszę będę pamiętał drogę przez zasnutą mgłami Dolinę Arwa. Nie mogąc liczyć na informację od poterów, sami, dyskutując między sobą, musieliśmy ustalać położenie nasze oraz Grupy Arwy. Nagle na kilka minut z mgła zniknęła i ponad poszarpaną granią ujrzeliśmy wierzchołek niesamowicie wyglądającego szczytu. Natychmiast zarządziliśmy postój. Patrzyliśmy, o czym jeszcze nie wiedzieliśmy, na Grupę Arwy, tyle że z innej strony – nie miało to jednak znaczenia, ponieważ od pierwszego wejrzenia zdecydowaliśmy o wyborze tej turni jako naszego celu. Co jednak z wyborem linii? Razem ze Stevem Sustadem planowaliśmy wspiąć się zarówno na Arwa Tower, jak i na Spire, dlatego zależało nam, aby linie dróg były dogodne i by dało się je zrobić w stosunkowo krótkim czasie. W przypadku Arwa Tower zdecydowaliśmy się na północno-zachodnią ścianę, oferującą rozległe i gładkie granitowe płyty z nielicznymi, ale nieomal połączonymi śnieżnymi barierami. Największym problemem była mizerna asekuracja. Płyty były gładkie, zbudowane ze słabo urzeźbionego granitu, a śnieżno-lodowa pokrywa miejscami bardzo cienka. Wspinaczka należała do tych niezapomnianych, budząc niekiedy prawdziwe przerażanie. Dwa dni zajęło nam przejście od szczeliny brzeżnej do górnych partii grani zachodniej, skąd jeszcze potrzebowaliśmy dnia na dotarcie do szczytu. Zjazdy prowadziły mniej więcej linią wejścia. W tym czasie dwójka naszych przyjaciół, Kenton Cool i Crag Jones, atakowali Arwa Spire, ale zastane warunki zmusiły ich do odwrotu. Zobligowani do powrotu do kraju, nie mieli już czasu na inne wspinaczki, ale obaj obiecali sobie wrócić rok później. Obietnicy dotrzymał Kenton, który wrócił rok później i zrealizował zamierzony cel”[konkretnie w towarzystwie Iana Parnella i Ala Powella dokonał drugiego powtórzenia dwukilometrowej linii, biegnącej północno-wschodnią granią – uprzedzili ich o pięć dni rodacy Andy i Pete Bensonowie – przyp. red].

 

Arwa Tower

Arwa Tower

fot. Visual Imapact/Heinz Aemmer

 

Na kolejnych zdobywców masyw Arwa musiał czekać dwa lata. I tym razem źródłem inspiracji stała się fotografia–tym razem dla ośmiu spośród jedenastu członków French High Mountain Military Group (Antoine de Choudens, ThomasFaucheur, Philippe Renard, Laurent Miston, François Savary, Grégory MuffatJoly,Emmanuel Pellissier, Dimitry Munoz), zachwyconych zdjęciami przywiezionymi przez Micka Fowlera. Osiągnięcia francuskiej wyprawy są imponujące – nowa linia na Arwa Crest oraz po dwa wejścia na Arwa Spire oraz Arwa Tower, w tym jedno nową drogą (na Tower). Niewątpliwie przyczyniła się do tego doskonała pogoda – 15 słonecznych dni.

 

Wspinacze dotarli do bazy 6 maja. Cztery dni później Renard, Miston, Joly i de Choudens wspięli się na sąsiadującą z naszą bohaterką Arwa Crest (6196 m), prowadząc linię o długości 1100 metrów i trudnościach TD.

 

Tego samego dnia Savary i Pellissier podjęli próbę wejścia tą samą ścianą, którą wspinali się ich towarzysze, ale linią prowadzącą kuluarem na szczyt Arwa Tower. Jednak na wysokości 6100 metrów, po osiągnięciu grani wschodniej, na drodze stanęły im liczne i niezwykle groźnie wyglądające żandarmy. Zapadła decyzja o odwrocie – tym razem do podstawy ściany południowej. Następnego dnia, wspinając się komfortowym żlebem, Francuzi zameldowali się na szczycie.

 

W tym czasie nie próżnowali pozostali członkowie ekspedycji, którzy za cel obrali sobie Arwa Spire – na jej zachodnią grań (6100 m) dotarli Thomas Faucheuri Dimitry Munoz.

 

14 maja na szczyt Arwa Spire uderzyły dwa dwójkowe zespoły – François Savary i Emmanuel Pellissier oraz ThomasFaucheur i Philippe Renard. Wybrali oni Drogą angielską z 2000 roku, wytyczoną przez Dentona Coola (wspomina o niej Mick Fowler). Pierwsza dwójka zameldowała się na szczycie nazajutrz, kolejna – dzień później. W tym czasie czwórkowy zespół – Antoine de Choudens, Laurent Miston, Grégory Muffat Joly,Dimitry Munoz–uderzył na Arwa Tower. Początkowo planowano wspinać się zmieniającymi się na prowadzeniu zespołami – dwóch się wspina, dwaj pozostali mieli zająć się holowaniem. Po pierwszych dwu wyciągach zapadła jednak decyzja o ataku non stop i rezygnacji z użycia portaledge’a. Po pokonaniu 600 metrów – 14 wycenianych na 6b wyciągów – Francuzi stanęli na szczycie granitowej piramidy. Antoine de Choudens tak relacjonował wspinaczkę na łamach „American Alpine Journal”: „Napotkaliśmy wyjątkowo dobrą i suchą skałę. Była to seria następujących po sobie płyt i rys, używaliśmy więc haków jedynie na stanowiskach. Biwakowaliśmy na niewielkiej półeczce, gdzie trzech z nas spało na siedząco wprost na skale. Ranek był okropnie zimny i musieliśmy czekać na słońce, aby być w stanie nałożyć wspinaczkowe butki (bardzo nam zależało na wspinaczce klasycznej!). Najtrudniejszym wyciągiem była napotkana drugiego dnia rysa o idealnie równoległych krawędziach, przecinająca gładką płytę. Po południu stanęliśmy na szczycie, niezwykle szczęśliwi z powodu wytyczenia całkowicie klasycznej drogi”. Linia otrzymała nazwę Pilier Guilhem Chaffiol, upamiętniając w ten sposób tragicznie zmarłego w 2002 roku przyjaciela francuskich wspinaczy.

 

Kolejną kartę ze wspinaczkowej historii Arwa Tower znajdziecie na poprzednich stronach. Inspiracją dla niej była także fotografia.Mamy cichą nadzieję,że nasza okładka również trafi w ręce śmiałków z wyobraźnią…

 

Tekst: Stephan Siegrist

GÓRY nr 1-2 (164-165) 2008


1 | 2 |
Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2024-04-26
Tylko w GÓRACH
 

Baruntse – bogini zakrywa oblicze

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-24
Tylko w GÓRACH
 

Gra w nowe linie

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-22
Tylko w GÓRACH
 

Arktyczny freeride – Svalbard

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-22
Tylko w GÓRACH
 

Prawdziwe życie

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-08
Tylko w GÓRACH
 

Krzysztof Belczyński (1971–2024)

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com