facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS

Skiturowe przejście Karkonoszy

Jesień za oknem już w pełni… drzewa coraz skąpiej odziane, monotonne kapanie za oknem i ziąb – wszystko to mówi, że babiego lata tego roku już nie będzie. Zdaje się, że trzeba pomyśleć o „macosze”. Oby okazała się łaskawą dla miłośników białych sportów w tym skiturowych wyryp, gdyż z myślą o Nich przygotowaliśmy cykl artykułów, mozolnie wyszperanych z naszego bogatego archiwum.

 

Na początek proponujemy Skiturowe Przejście Karkonoszy z obowiązkowym przystankiem w Samotni – najpiękniejszym karkonoskim schronisku, położonym w Kotle Małego Stawu i odwiedzinami u św. Wawrzyńca, patrona ludzi gór…

 

Karkonosze to niewielkie, a jednocześnie najwyższe pasmo górskie w Sudetach - ma trzydzieści kilka kilometrów długości. Od wschodu na Przełęczy Kowarskiej (727 m) graniczy z Rudawami Janowickimi, na zachodzie na Przełęczy Szklarskiej (886 m) z Górami Izerskimi. Średnia wysokość głównego grzbietu to 1200–1400 m. Najwyższym punktem jest wyniesiona 200 metrów ponad grzbiet Śnieżka (1602 m), która jest także najwyższym szczytem całych Sudetów i... Czech. Nasi sąsiedzi są zresztą w znacznie korzystniejszej sytuacji – około 2/3 Karkonoszy leży po ich stronie.

 

 

 

Latem wędrują tędy tysiące turystów. Droga jezdna biegnąca głównym grzbietem, dwa wyciągi krzesełkowe i kolej gondolowa na Śnieżkę od czeskiej strony, a także gęsta sieć schronisk sprawiają, że Karkonosze są często lekceważone. Dopiero zimą pokazują swoje drugie, groźniejsze oblicze. Według statystyk IMGW zanotowano tu największą w Polsce liczbę dni z mgłą w roku – 338, najdłużej utrzymującą się mgłę (Śnieżka, 1974 rok) – 144 godziny, a także wietrzny rekord Polski (Śnieżka) – 288 km/godz. Tutaj zeszła najtragiczniejsza lawina w polskich górach. 20 marca 1968 roku w Białym Jarze zginęło 19 osób. Specyficzna i ciekawa geomorfologia Karkonoszy (niemal płaskie zrównania na wierzchowinie, kotły polodowcowe ze stromymi żlebami oraz nisze niwalne) powoduje, że pasmo to jest interesującym rejonem dla skiturowców. Narciarska penetracja gór rozpoczęła się ponad wiek temu i szybko przybrała zorganizowane formy. W 1886 roku prof. Paul Regell na nartach sprowadzonych z Norwegii dokonał pierwszego zjazdu ze schroniska Petrovka do Jagniątkowa. Zimą 1891/1892 mistrz stolarski z Jeleniej Góry, Ernst Hildebrandt, początkowo specjalizujący się w budowie sań rogatych, wykonał na podstawie norweskich wzorów pierwszą parę nart po śląskiej stronie gór. Były to jesionowe deski ze skórzanymi wiązaniami. 7 marca 1893 roku podczas samotnej eskapady Oscar Vorwerg zdobył Śnieżkę, podchodząc od strony czeskiego Pecu pod Snĕžkou i zjeżdżając na nartach do dworca kolejowego w Kowarach. W 1900 roku w Szklarskiej Porębie założony został pierwszy na Dolnym Śląsku Schneeschuh Club „Windsbraut”. W tym okresie uprawiano przede wszystkim narciarstwo turystyczne, wędrując po terenach wokół Szklarskiej Poręby, a ulubionym miejscem wypraw była Hala Szrenicka i jej okolice. W sezonie zimowym 1903/1904 przy użyciu około dziesięciu tysięcy tyczek oznakowano w Karkonoszach około stu kilometrów tras narciarskich. Oprócz organizowania turystyczno-towarzyskich wycieczek również rywalizowano. Tragiczny finał miały zawody rozegrane 4 marca 1913 roku w okolicach schroniska Labská bouda. Podczas gwałtownego załamania pogody na pięćdziesięciokilometrowej trasie zmarli z wychłodzenia B. Hanč i V. Vrbata. Vrbata, chcąc chronić przyjaciela, oddał Hančy część swojej odzieży, co ostatecznie kosztowało go życie – jego zamarznięte ciało zostało znalezione w miejscu obecnego obelisku przy schronisku Vrbatova bouda.

 

Współczesne zawody skialpinistyczne w Karkonoszach to Memoriał im. Waldemara Siemaszki (ostatnimi laty niestety nieregularne), a po czeskiej stronie, w Jańskich Łaźniach – „Noc tuleních pásů”. Do czasu utworzenia Karkonoskiego Parku Narodowego w 1959 roku i jego czeskiego odpowiednika w 1963 roku narciarze i turyści mieli do dyspozycji cały teren Karkonoszy i mogli zjeżdżać, gdzie im się tylko zamarzyło. Niestety, obecne restrykcyjne przepisy parkowe nie pozwalają na taką dowolność.

 

Szczytne racje ochrony przyrody spowodowały, że niektóre rejony są zupełnie wyłączone z uprawiania narciarstwa, a inne dostępne okresowo i udostępniane za zgodą Parku, który wydaje zezwolenia (na przykład Śnieżne Kotły otwarte są do końca lutego, a najlepsze i najbardziej bezpieczne warunki do jazdy panują tam w kwietniu, a nawet na początku maja) – szczegółowe informacje można znaleźć na stronach internetowych Parku. Nie zmienia to faktu, że skitury są tu na tyle popularne, że w każdy zimowy weekend narciarnie w schroniskach Samotnia i Pod Łabskim Szczytem zastawione są deskami. Jednak skiturowcy i freeride’owcy to brać niepokorna, a ślady nart w Kociołku Szrenickim, Kotle Łabskiego, Kotle Smogorni czy na Śnieżce pokazują, że nieżyciowe i niepotrzebnie rygorystyczne regulacje nie są przestrzegane. Zimowe Karkonosze można przejść na skiturach w jeden dzień1 albo mniej sportowo, a bardziej poznawczo i spokojnie, podzielić trasę na kilkudniową wyrypę, odkrywając ciekawe miejsca po czeskiej stronie, do czego zachęcam w poniższym tekście.

 

1 DZIEŃ

 Zaczynamy w Szklarskiej Porębie. Może mało ambitnie, ale za to wygodnie, oszczędzając czas i siły, wjeżdżamy kanapą „Karkonosz”. Z górnej stacji łagodnie zjeżdżamy do schroniska Na Hali Szrenickiej. To obiekt typowo narciarski, z dwoma orczykami, miejsce kultowe. Dalej idziemy na fokach zielonym szlakiem, po wejściu w las wzdłuż jaru podchodzimy do Kamieńczyka. Niegdyś była to strażnica WOP i Straży Granicznej, potem schronisko, obecnie jest we władaniu KPN. Stan obiektu wskazuje, że Park nie za bardzo ma pomysł na jego funkcjonowanie... Dalej udajemy się w górę, do Granicznej Łąki – dużej, widokowej polany na grzbiecie – którą podążamy w dół, przez las do wyraźnej przecinki. Nią trawersem w lewo dochodzimy do Voseckiej boudy. To jedno z najstarszych schronisk w Karkonoszach położone na południowych zboczach Szrenicy, na skraju pięknej polany. Klimatyczne wnętrze, stary kaflowy piec w jadalni i kolekcja zabytkowego sprzętu narciarskiego sprzyjają konsumpcji czeskiego piwa. Latem z Harrachova można tu wjechać rowerem. Idziemy wzdłuż tyczek do charakterystycznej skałki na grzbiecie, Twarożnika. Dalej czerwony szlak grzbietowy prowadzi nas do skrzyżowania. W prawo można odbić do źródeł Łaby, ale zimą nie ma tu czego oglądać, więc zdejmujemy foki i kierujemy się w lewo do schroniska Pod Łabskim Szczytem. Tradycje tego miejsca sięgają XVII wieku. Domowa jest tu kuchnia i atmosfera, a po 22.00 przestaje pracować agregat, zostają więc świeczki i czołówka. Rano nie ma prądu, komórki warto podładować wieczorem.

 

 

2 DZIEŃ

 Zielonym szlakiem podchodzimy przez Mokrą Przełęcz na Szrenicę (1362 m), gdzie ściągamy foki. Na szczycie znajduje się jedno z trzech prywatnych schronisk w polskich Karkonoszach. Polecam to miejsce nie ze względu na widoki, ale przysmaki J. Ostatnio czekałem pół godziny na sernik, ale warto było! Zjeżdżamy poniżej Trzech Świnek do Voseckiej boudy. Kleimy foki i podchodzimy lekko pod górę na Panczawską Łąkę. O ile karkonoska pogoda pozwoli, rozciągnie stąd niezwykle rozległy widok aż po Śnieżkę i Czarną Górę. Trawersujemy szlakiem Kotel (1435 m), po lewej mijając bunkry Linii Masaryka. Została ona tak nazwana na cześć pierwszego prezydenta niepodległej Czechosłowacji. Bunkry, tak zwane „Ropiki” tworzące linię obronną wzdłuż Grzbietu Czeskiego, miały chronić kraj przed spodziewaną inwazją niemiecką. Niestety, w 1938 roku na mocy traktatu monachijskiego zostały oddane bez walki... Niech nas nie zwiodą liczne ślady prowadzące na szczyt Kotela – jest on formalnie niedostępny.

Dojeżdżamy do schroniska Dvoračky/ Štumpovka, stanowiącego również bazę noclegową dla narciarzy z pobliskiego ośrodka Rokytnice nad Jizerou. Po odpoczynku i posiłku wracamy pod Kotel linią zjazdu, a następnie podchodzimy na Harrachovy kameny (zdejmujemy foki), skąd rozciąga się fantastyczny widok na Małą i Wielką Kotelną Jamę – kotły polodowcowe, odpowiednik naszych Śnieżnych Kotłów. Wiosną zobaczyć tu można liczne ślady nart (bracia Czesi opanowali ocenę zagrożenia lawinowego i sposoby na filanców). Teraz czeka nas lekki zjazd do Vrbatovej boudy, a stamtąd Masarykovą cestą nad Horní Misečky. Zjazd jest łagodny, ale z licznymi zakrętami pod kątem 180 stopni. Jedziemy więc uważnie, po drodze mijając Czechów na skiturach i biegówkach, psy, dzieci, matki z wózkami J. Odbijamy w prawo do pensjonatu U Kotla, gdzie możemy zanocować. Kuchnia czeska, wegetariańska, wegańska, kominek, sauna… Jeżeli wydaje nam się tu zbyt ekskluzywnie i drogo, zjeżdżamy łąką do asfaltu, do małych pensjonatów Lom lub Orel w Dolních Misečkach, z pyszną domową kuchnią.

 

 

 

3 DZIEŃ

 Podchodzimy żółtym szlakiem przez las do Hornych Miseček, przed parkingiem skręcamy ostro w lewo do czerwonego i nim przez ładny las wchodzimy na szczyt Medvedina. Tutaj może nas zaskoczyć „kolorowy zawrót głowy”, bo Medvedin to górna stacja kolejki ze Szpindlerowego Młyna. Stamtąd znowu czerwonym do góry, dalej drogą do niewielkiej Vrbatovej boudy. To tylko bufet, ale pięknie urządzony i fantastycznie zorganizowany do obsługi tłumu czeskich biegaczy. Warto wstąpić. Nad schroniskiem góruje obelisk poświęcony wspomnianym B. Hančovi i V. Vrbacie. Zdejmujemy foki i zjeżdżamy szerokim stokiem wzdłuż tyczek w kierunku Labskiej boudy. Od obniżenia idziemy bez fok lub je kleimy, zależnie od upodobań, bo podejście jest niewielkie. Przy dobrych warunkach śniegowych i założonych śladach można pójść letnią ścieżką wzdłuż krawędzi kotła lub bezpieczniejszym wariantem w linii tyczek. Labska bouda poraża swoją wielkością, ośmioma kondygnacjami betonu. Zaiste, chorym pomysłem było postawienie takiego molocha w pięknym miejscu nad wodospadem Łaby. Po elewacji widać, że budynek najlepsze lata ma za sobą, niemniej schronisko jakoś sobie radzi. Dalej żółtym szlakiem idziemy nad Śnieżne Kotły, jedno z piękniejszych miejsc w Karkonoszach, zwłaszcza zimą. Są to dwa doskonale wykształcone kotły polodowcowe, rozdzielone skalną grzędą. Wysokość skalnych ścian dochodzi do 150 metrów, jest to doskonałe miejsce do wspinaczki zimowej i narciarstwa żlebowego (konieczne pozwolenie z KPN), latem bardzo kruche. U wylotu Dużego Kotła znajduje się schron poznańskiego KW – Chatka Wielkanocna. Dalej idziemy na fokach na nieodległy szczyt Wielkiego Szyszaka (1509 m), skąd czeka nas długi, momentami stromy zjazd na Przełęcz pod Śmielcem. Jeżeli trafimy na dobre warunki śniegowe – bajka! Stąd podchodzimy pod Śmielec i krótkim, acz wymagającym zjazdem docieramy na Czarną Przełęcz (schron). Stamtąd zielonym szlakiem odbywamy łatwy, przyjemny zjazd do schroniska Martinova bouda. Spod schroniska roztacza się piękny widok na południowe zbocza Wielkiego Szyszaka, niżej podcięte płytkim kotłem. Ze szczytu można zjechać bezpośrednio na południe, wprost do schroniska, trzeba jednak liczyć się z możliwością zejścia lawiny i nieprzyjemnym dla portfela spotkaniem ze strażnikiem. Akceptowalnym kompromisem wydaje się zjazd z Czarnej Przełęczy wzdłuż linii lasu po lewej stronie. Popularna Martinovka szczyci się zabytkowym piecem kaflowym z narciarskimi motywami i przytulnym wnętrzem. Poza tym... serwują tu trutnowskie piwo Karkonosz. Oczywiście wstępujemy! Bywało, że na jednym kuflu się nie skończyło... Do Brádlerovy boudy zjeżdżamy szeroką, wyratrakowaną drogą. Uwaga na ostry zakręt w lewo do schroniska, żeby nie zjechać za daleko, bo wtedy możemy spóźnić się na kolację, a karmią dokładnie o 18.00. Kilometr poniżej stoi Medvedi bouda, w której również można zanocować. W Brádlerovy można zaoszczędzić, nocując za niewielką opłatą w gotowych jamach śnieżnych. Ten wariant stosują żołnierze Czeskich Sił Zbrojnych, którzy upodobali sobie Brádlerowy na zimowe centrum szkoleniowe.

 

 

4 DZIEŃ

 Zaczynamy od spokojnego podejścia przez Ptačí kámeny – doskonały punkt widokowy – do ruin schroniska Petrova bouda, które spłonęło kilka lat temu. Potem łatwy zjazd na przełęcz Dołek (1179 m), najniższy punkt w głównym grzbiecie Karkonoszy, i krótkie podejście na Przełęcz Karkonoską, gdzie stoi Špindlerova bouda, obecnie hotel górski nastawiony na niemieckich klientów. Pięć minut marszu dalej znajduje się schronisko Odrodzenie. Pewnie będzie palić się w kominku i atmosfera będzie luźniejsza. Na Przełęcz Karkonoską można się też dostać lajtowym wariantem. Z Brádlerowy zjeżdżamy do asfaltowej drogi, na przystanku Medvedi koleno wsiadamy do autobusu kursującego co godzinę ze Szpindlerowego Młyna na Przełęcz. Po kawie w schronisku czeka nas mocne podejście pod Mały Szyszak. Zostawiając po lewej Tępy Szczyt, a po prawej Smogornię, docieramy do charakterystycznej grupy skalnej – Słonecznika (1423 m). Składa się on z kilku mocno spękanych granitowych bloków o wysokości dwunastu metrów, z których północny filar, oglądany od wschodniej strony przypomina wykutą w skale postać ludzką. Słonecznik wziął swoją nazwę stąd, że dla mieszkańców Borowic słońce nad skałą wskazywało południe – nazwa niemiecka Mittagstein, czeska: Polední kameny. Zdejmujemy foki i zielonym szlakiem zjeżdżamy na Polanę. Przy dobrych warunkach śniegowych czeka nas fantastyczny zjazd. Czasami warto dotrzeć do granicy lasu i wrócić na górę, by zrobić go jeszcze raz. W drugiej części trasy momentami jest wąsko, umiejętność jazdy krótkimi skrętami między świerkami mile widziana. Tu ponownie kleimy foki (z sobie tylko wiadomych powodów Park zlikwidował wiatę, która w wietrzny dzień bardzo by się przydała). Pół godziny podejścia i jesteśmy w Samotni (1195 m)! Najpiękniejsze karkonoskie schronisko, położone w Kotle Małego Stawu, od prawie półwiecza prowadzone jest przez rodzinę Siemaszków. To miejsce wielu ciekawych imprez górskich. Przytulna atmosfera drewnianych wnętrz, nastrojowa muzyka, świece na stołach, zimne piwo – czy trzeba więcej szczęścia po długim skiturowym dniu ?

 

 

5 DZIEŃ

 Podchodzimy do Strzechy Akademickiej, a dalej niebieskim szlakiem, mijając po lewej wyciąg na Złotówce i Biały Jar, na grzbiet Karkonoszy, do Spalonej Strażnicy. Biały Jar to nisza niwalna, czyli niewykształcony kocioł polodowcowy. Szeroki u góry kocioł zwęża się, przechodząc w lejkowaty jar. Północna wystawa to dodatkowy czynnik zwiększający zagrożenie. Masy śniegu, obrywając się na krawędzi niszy, rozpędzają się w jarze, a niżej spiętrzają, tworząc wielometrowe czoło lawiny. To właśnie tu zeszła wspomniana już, tragiczna w skutkach lawina. Odbijamy od szlaku czerwonego na Jantárovą cestę i kwadrans później stajemy przed ogromnym budynkiem. Lučni bouda (1410 m), największe czeskie schronisko, oferuje od apartamentów do zbiorówki z własnym śpiworem. Ma własną piekarnię i minibrowar – polecam doskonałe piwo Parohac. Pierwsze wzmianki o schronisku pochodzą z 1707 roku. W holu znajduje się kolekcja starych zdjęć, w tym narciarza skaczącego z dachu czteropiętrowego schroniska. Przeżył. Możemy tutaj zdeponować część rzeczy, żeby „na lekko” wyruszyć dokładnie na zachód, prawie po poziomicy, wyjątkowo bez tyczek. Podczas mgły lepiej ten odcinek odpuścić, na punkcie widokowym i tak nic nie zobaczymy. Po około czterdziestu minutach jesteśmy na początku jedynej grani w Karkonoszach – Kozich Grzbietach. Rozciąga się stąd efektowny widok na głęboko wciętą dolinę Białej Łaby i strome ściany Kozich. Powrót po śladach do schroniska i łagodnie w górę do Kapliczki (1510 m), gdzie zdejmujemy foki. Idziemy trochę po płaskim, po czym czeka na nas wielowariantowy zjazd wzdłuż górnych (Koňská cesta) lub dolnych tyczek do schroniska Vyrovki (1356 m) o oryginalnej architekturze.

Nie nakładając fok (mój wariant, często przeklinany przez innych) po piętnastu minutach jesteśmy w węźle sześciu narciarskich i pieszych szlaków Chalupie na Rozcestí (1349 m). Ciepło kominka, dobre jedzenie, uśmiechnięta obsługa – supermiejsce na odpoczynek, po którym wracamy do Vyrovki i zjeżdżamy w prawo wyratrakowaną drogą. Kilometr za schronem skręcamy w prawo na dużą polanę z wyciągiem talerzykowym. Rzadko pracuje, więc jest szansa na długą jazdę w nieprzejeżdżonym śniegu pod drzwi nowocześnie zmodernizowanego schroniska Richtrovy boudy (1206 m). Wypadałoby napić się piwa przed długim podejściem... Wracamy na nocleg do Lučni boudy, podchodząc trzysta metrów w pionie na Kapliczkę, potem czeka nas łagodny zjazd. Przy dobrej pogodzie z Kapliczki mamy rozległy widok na trzy najwyższe szczyty Karkonoszy: Śnieżkę, Lučni horę (1555 m) i Studniční horę (1554 m).

 

 

6 DZIEŃ

 Po dobrym śniadaniu w Lučni (szwedzki stół) spokojnie przechodzimy wzdłuż krawędzi polodowcowego kotła Olbrzymi Dół do Domu Śląskiego, schroniska położonego pod samą Śnieżką. Wchodzimy zakosami na szczyt, zerkając na strome południowe zbocze poprzecinane żlebami. Chcąc być w zgodzie z parkowymi przepisami, narty przypinamy do plecaka. Droga Jubileuszowa zimą jest przez Park zamknięta, podobno dla naszego dobra. Śnieżka zbudowana jest z hornfelsów – odpornych na erozję skał metamorficznych. Na szczycie znajdują się charakterystyczne „latające talerze” (obserwatorium IMGW prowadzące nieprzerwane pomiary od 1880 roku), które wspaniale prezentują się w zimowej szacie. W dolnym dysku znajduje się restauracja, nie ma za to możliwości noclegu. Obok kamienna kaplica z 1681 roku pod wezwaniem św. Wawrzyńca, patrona ludzi gór. Tuż za granicą stoi „gołębnik” – drewniany budynek czeskiej poczty i bar, niżej górna stacja kolei gondolowej z Pecu. Śnieżka jest miejscem, gdzie można obserwować rzadko spotykane zjawiska meteorologiczne, jak ognie św. Elma, widmo Brockenu czy Glorię. Wyżej już nie będzie podczas naszej wyrypy, teraz tylko w dół. Zaczynamy zjazd w kierunku wschodnim do czeskiego zielonego szlaku (w linii tyczek). Przy dobrej widoczności mamy do dyspozycji szerokie pola śnieżne o umiarkowanym nachyleniu. W przypadku mgły lepiej trzymać się grzbietowych tyczek i dopiero na Czarnym Grzbiecie odbić w prawo do zielonego. Trawersując zbocza Czarnej Kopy – może uda się bez fok, w końcówce zjazd szlakiem przez las – docieramy do czeskiego schroniska Jelenka (1260 m), gdzie możemy zjeść wyborny smażony ser. Dalszy ciąg zjazdu odbywa się szeroką przecinką graniczną na Sowią Przełęcz (1164 m). Tu kleimy foki. Wariant krótszy i łatwiejszy: w prawo czerwonym szlakiem, trawersując od południowej strony Kowarski Grzbiet. Polecam jednak zdobycie się na końcowy wysiłek i podejście na Skalny Stół (1281m), skąd rozciąga się oryginalny widok na Śnieżkę. Praktycznie po płaskim (ja chodzę tam bez fok) po Kowarskim Grzbiecie wchodzimy na Czoło (1268 m). Tutaj czeka na nas wisienka na torcie: albo ciekawym, ale trudniejszym zjazdem wzdłuż niebieskiego szlaku po przecince granicznej, albo lajtowo nartostradą po czeskiej stronie dostajemy się do Malej Úpy, praktycznie na przejście graniczne na Przełęczy Okraj (1046 m). Pięćdziesiąt metrów od granicy znajduje się schronisko PTTK, gdzie rezerwujemy ostatni nocleg.

 

 

 

7 DZIEŃ

 Po śniadaniu zjeżdżamy, w końcówce może trochę schodzimy, do przystanku PKS w Kowarach Podgórzu. Wybieramy żółty szlak (trudno) lub trasę wzdłuż drogi asfaltowej i w lewo Żółtą Drogą. Przy pierwszych zabudowaniach możemy skręcić do sztolni pouranowych i zwiedzić jedną z dwóch nieczynnych kopalń uranu – Liczyrzepę lub Podgórze.

 

PRZYDATNE INFORMACJE Każde z opisanych schronisk posiada własną stronę internetową, noclegi można rezerwować mailowo. Ceny po czeskiej stronie są nieco wyższe niż u nas, ale zawierają pościel, czasem śniadanie – trzeba dokładnie wczytać się w cennik. Nie ma tam zniżek. We wszystkich schroniskach jest wi-fi , prócz Pod Łabskim. Nie wszędzie akceptowane są złotówki, euro – tak. Kartą można płacić tylko w Lučni boudzie. W tygodniu nie powinno być problemów z rezerwacją, nawet dla grupy. Gęsta sieć schronisk zarówno po polskiej, jak i czeskiej stronie powoduje, że w okolicy możemy załapać się na alternatywny nocleg. Samochód najlepiej zostawić na parkingu w Jeleniej Górze, a na start w Szklarskiej Porębie dojechać autobusem lub pociągiem. Z Kowar do Szklarskiej Poręby i tak trzeba jechać przez Jelenią Górę. Nie warto tury kończyć w niedzielę, gdyż wysoko położona część Kowar – Podgórze – komunikacyjnie jest wtedy odcięta od świata. Warto wczytać się w regulamin KPN i KrNaP, spotkanie z parkowym strażnikiem w przypadku zejścia/zjazdu ze szlaku może być nieprzyjemne. Koniecznie zapoznajmy się z sytuacją lawinową i pogodową na stronie Grupy Karkonoskiej GOPR. Pomoc naszych ratowników jest bezpłatna, interwencje Horskej Služby już nie, lepiej zawczasu wykupić ubezpieczenie. Kartę EKUZ też dobrze mieć. Numery ratunkowe obowiązkowo trzeba wpisać w komórkę! Najlepszy okres na tę wyrypę to przełom marca i kwietnia, wtedy jest zdecydowanie więcej śniegu, a dzień dłuższy i bardziej słoneczny.  

 

Artykuł pochodzi z 246 numeru GÓR:  www.czytaj.goryonline.com/gory-rocznik,2015.html 

Tekst i zdjęcia: ROBERT RÓG

Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2024-04-08
Tylko w GÓRACH
 

Krzysztof Belczyński (1971–2024)

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-04
Tylko w GÓRACH
 

Zimowe wspinanie niejedno ma imię

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-03
Tylko w GÓRACH
 

Przygoda na Sidleyu

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-02
Tylko w GÓRACH
 

Chobutse – oddech góry

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-02-26
Tylko w GÓRACH
 

Wschodząca Gwiazda

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com