W Tatrach póki co, warunków do letniego wspinania nie widać, zalega jeszcze mnóstwo śniegu, temperatury już nie te na zimowy wspin. Na nizinach wiosna się już rozgościła, więc sezon w skałkach czas zacząć....
Pierwsze ciepłe dni wiosny postanowiłem wykorzystać na trening na pobliskiej skale (Mutne). Raptem 8 km od domu, więc mogę wyskoczyć w każdej chwili. Płyty Mutnego oferują całkiem fajne wspinanie tarciowe - poza jedną drogą 6+, na której można wykorzystać małe krawądki, ledwo na paznokcie, jest kilka fajnych, wąskich szczelin (moja ulubiona droga). Płyty są dwie: jedna mała (około 17 metrów), druga duża (25 metrów). Na trening przed czymś ambitniejszym w sam raz :) Z braku partnera „ na już” wspinam się sam poręczując najpierw drogi z góry, by później robić powtórzenia z dołu, do upadłego na węźle francuskim.
Takie samotnie wspinanie jest dobrą opcją na trenowanie nie tylko siły, techniki, ale i na zastaną psychę po zimie :) Jeśli nie ma nikogo w pobliżu, kto mógłby pomóc w razie kłopotów, w głowie kłębi się jedna myśl - „zakaz latania” :) Przy okazji korzystając z tego, że nikt nie zagaduje, a dookoła tylko drzewa i wiatr, można sobie porozmyślać o życiu itd. Po paru dniach takiej „skalnej samotności” jadę ze Zbyszkiem otworzyć wreszcie sezon skałkowy na Kramnicy.
Kramnica to 30-metrowa ściana zbudowana z wapienia krynoidowego. Położona przy brzegu Białki Tatrzańskiej, pomiędzy Nową Białą a Krempachami (za Nowym Targiem). Jedno z moich ukochanych miejsc na wspinanie skałkowe. Trudne drogi, dość długie, jakość skały świetna i okolica piękna. Z Kramnicy roztacza się piękna panorama Tatr, słychać szum rwącej rzeki i podziwiać można piękną pobliską okolicę. Miejsce szczególne dla mnie, wiąże się z nim parę fajnych przygód i chwil.
Gdy w niedzielę rano 3 kwietnia docieramy na miejsce, cieszymy się jak dzieci, że pod Kramnicą nikogo nie ma. Idziemy pod ścianę, oglądamy się za siebie i co widzimy? Sznur nadjeżdżających, wypełnionych ludźmi aut... Długo się nie naciesyliśmy samotnością:) Nie ma jednak się co dziwić, pogoda tego dnia dopisała, więc nie tylko my mieliśmy się zamiar powspinać. Czasu jest mało. Chcemy się zbierać koło 15.00, bo czeka mnie jeszcze nocna zmiana w pracy :( Przepychając się z tabunem wspinaczy pod ścianą i często czekając w kolejce do wybranej drogi, urabiamy 5 dróg o trudnościach od VI do VI+ :) Wspin jak najbardziej udany. Udało nam się zrobić kilka dróg, które np. w tamtym sezonie nie chciały puścić. Trening siłowy i psychiczny przyniósł oczekiwany rezultat. Wracamy więc do domu z bananami na gębach :)