Sprawozdanie w wyprawy do Kokshaal-Too, Pik Mińsk 2011r.
Kraj i miejscowość wyjazdu:
Kirgistan, Biszkek.
Data wyjazdu:
Warszawa, dn. 2 sierpnia 2011r.
Data powrotu:
Warszawa, dn. 24 sierpnia2011r.
Uczestnicy wyprawy:
Michał Król KW Warszawa, Andrzej Sokołowski KW Wrocław
Dofinansowanie na osobę: 5,500 zł.
Cele wyjazdu:
Zrealizowanie projektu sprzed 2 lat na Pik Mińsk 5250m. w rejonie Kyzyl Asker.
Cele zrealizowane:
Nasza wyprawa wzbogaciła się o dwie osoby: Maćka Bedrejczuka i Bartka Trzcińskiego. W czwórkę wylecieliśmy 2 sierpnia z Warszawy do Kirgistanu. Po przylocie do Biszkeku spotkaliśmy się z agencją i zakupiliśmy żywność. Już następnego dnia rano pojechaliśmy w stronę gór, po drodze zatrzymaliśmy się na nocleg w Naryniu. O poranku rozpoczęliśmy dalszą podróż. Wszystko przebiegało wg planu, aż do momentu kiedy okazało się, że rozlewisko rzeczne, które znajduje się już w rejonie naszych celów, jest bardzo rozległe.
Siedem kilometrów przed bazą nasz samochód ugrzązł. Udało nam się odkopać maszynę, lecz zniechęcony do jazdy kierowca zaczął mocno marudzić, że się nie da jechać dalej. Jedynie co nam się udało wynegocjować to jeszcze przejazd przez rzekę. Tuz za rzeką nasza jazda się skończyła. Nad ranem samochód pojechał do Narynia. My zostaliśmy na trawie pięć kilometrów od bazy z całym depozytem do noszenia. Po dniu kursowania z załadowanymi worami rozbiliśmy bazę w tym samym miejscu co dwa lata temu. Po odpoczynku zaczęliśmy akcję górską, poszliśmy na lodowiec w celu założenia bazy wysuniętej.
Następnego dnia po noclegu na lodowcu zrobiliśmy trzy pierwsze wyciągi na naszym projekcie w celu sprawdzenia warunków na drodze i w celu aklimatyzacji. Lód był dobry, zjechaliśmy i wracając do bazy wiedzieliśmy już, że wbijemy się w drogę za kilka dni. W międzyczasie Maciek i Bartek działali na ścianie naprzeciwko (osobne sprawozdanie) Po dwóch dniach pobytu w bazie wyszliśmy z powrotem do ABC. Następnego dnia zaczęliśmy się wspinać na Pik Mińsk przygotowani na dwa dni akcji. Na podejściu pod ścianę powpadaliśmy do szczelin ale nic się nie stało bo byliśmy związani.
Michał w trudnościach komina WI5,M. Fot. Andrzej Sokołowski
Wspinanie zaczęło się od pięćdziesięciostopniowego pola lodowego o długości ok. 120m do początku skały. Skąd wiodły pierwsze nitki lodowe. Lód był w tym miejscu bardzo dobry, miękki plastyczny, najtrudniejszy odcinek tej partii wyceniliśmy na WI 4+. Następnie pola lodowe pod kominem były twarde miejscami szkliste. Nie miały więcej niż WI3 ale mimo to łydki bolały. Komin zaczął prowadzić Michał, po nie długim czasie wpiął się szczęśliwie do stanowiska nieco spocony. Wycenił ten wyciąg na WI5/ M7.
Michał na 15stym wyciągu drogi. Fot. Andrzej Sokołowski
Podchodząc do niego, zgodziłem się z wyceną. Kolejny odcinek przypadł na mnie był to wyciąg już łatwiejszy o wycenie około M6. Dostaliśmy się pod kolejne nitki, którymi wspinając się odcinaliśmy nadwyrężone poręcze z przed dwóch lat. Trudności na tym odcinku sięgały WI 4/5. Gdy osiągnęliśmy kolejne pole lodowe, nieco poniżej w prawo od naszej linii założyliśmy biwak na wyrąbanej w lodzie półce. W pozycjach siedzących "przeczekaliśmy" w śpiworach do rana. Noc była gwieździsta, mroźna, po prostu trafiliśmy na wymarzone warunki biwakowe.
Siedzący biwak. Fot. Andrzej Sokołowski
W następnym dniu po przejściu przez Michała ostatniego wyciągu z pola lodowego (WI4) Wstawiłem się w zacięcie z przerysą. Jednak nie dałem rady w pełni przejść klasycznie tego wyciągu i pod koniec trudności zawisnąłem w camalocie # 6. Nie było czasu na powtarzanie wyciągu i pogrzałem dalej by skończyć wyciąg, zrobić stanowisko i ściągnąć Michała. Trudności jakie proponujemy na tym odcinku to M8- 1xAF. Od tego momentu nie było już spitów na stanowiskach, zaczął się dziewiczy teren.
Andrzej w kluczowych trudnościach drogi M8-AF. Fot. Michał Król
Wspinanie było już łatwiejsze. Maksymalne trudności jakie napotkaliśmy wspinając się do grani to M4 i skalne IV+. Przed kopułą zjedliśmy obiad po czym zostawiliśmy większość rzeczy i na lekko z lotną asekuracją wspięliśmy się granią na wierzchołek północny. W międzyczasie nad naszymi głowami rozrastały się cumulonimbusy, od południa słychać było grzmoty. To spowodowało, że drogę skończyliśmy na wierzchołku północnym nieco niższym około 5150-5200m.
Na główny, śnieżny wierzchołek dzieliło nas półgodzinne tuptanie po śniegu, lecz mając świadomość przyjmowania na nasze kaski piorunów nie zdecydowaliśmy się na ten spacer. Zrobiliśmy kilka fotek na szczycie i pośpiechem z asekuracją zeszliśmy do naszego depozytu pod granią. Zjechaliśmy trzystumetrowymi kuluarami do wysoko podchodzącego lodowca pod wschodnią ścianę Piku Mińsk. O ok. 23 godzinie rozpoczęliśmy zejście stromym, skomplikowanym lodowcem, który doprowadził nas do bazy wysuniętej.
Zespół na szczycie. Fot. Andrzej Sokołowski
Podczas całego wyjazdu pogoda była dobra, mieliśmy tylko dwie noce z opadami śniegu.
Andrzej Sokołowski
Topo drogi: ,"4 Pory Roku" 900m. M8- 1x AF, WI 5, +IV + 200m. granią do szczytu. Fot. i rys. Andrzej Sokołowski
Sponsorzy wyprawy:
Wsparli nas również HiMountain i Duo Zakopane.