Pod koniec lutego w Karakorum przewidywano „lekkie” okno pogodowe. Prognoza zmotywowała dwie ekipy oblegające Gasherbrum I do próby ataku. Polacy wyruszyli z bazy 25 lutego, niestety musieli zawrócić na 6650 metrów ze względu na zbyt mocny wiatr w Kuluarze Japońskim. Międzynarodowa wyprawa Gerfrieda Göschla zawróciła z wysokości 6700 metrów, ze względu na głęboki śnieg.
Początek lutego zaczął się od silnego załamania pogody, które de facto wyeliminowało z akcji 3 wyprawy (Rosjanie na K2, dwie wyprawy na Nanga Parbat). Wyprawy pod Gasherbrum I postanowiły przeczekać okres niepogody. Artur Hajzer, Janusz Gołąb i Adam Bielecki po przymusowym „urlopie” wrócili do robót wysokogórskich. O ile na wysokości 7000 metrów huraganowy wiatr uniemożliwiał akcję górską, tak poniżej było lepiej. Zdecydowano się wynieść ładunki szturmowe do obozu I.
Nie ma lekko... 9-kilometrowy odcinek Ice Fallu jest ciężkim orzechem do zgryzienia z 20-kilowym plecakiem. Z akcji został wyłączony tragarz Ali Sadpara, który nabawił się odmrożeń II stopnia. W tej sytuacji Panowie sprytnie zwerbowali nowego tragarza :-). Agnieszka Bielecka wraz z Shaheenem Baigem wynieśli po jednym ładunku do obozu I, dosłownie w ostatniej chwili przed rozszaleniem się huraganu.
W tym czasie Hajzer, Bielecki, Gołąb umacniali bazę i zbierali siły przed planowanym atakiem szczytowym na okres 25-28 lutego.
Wracając do wydarzeń, to z tytułu newsa wiecie już, że atak się nie powiódł. A dlaczego to już poniżej:
Ekipa wyprawy wyruszyła 25 lutego z bazy. Prognoza przewidywała, że 26-27 lutego może wiać na wysokości 6000-7000 metrów do 100 km/h. Zespół chciał się przebić do obozu III, lecz musiał zawrócić na wysokości 6650 m. 27 lutego wrócili do bazy.
Obóz II 6450 m n.p.m. w tle widoczne wejście do kuluary Japońskiego, Fot. Adam Bielecki
„Mówi się, że stare lisy kity nie moczą. No cóż – wynika z tego, że nie jesteśmy jeszcze tacy starzy, bo popełniliśmy ewidentny falstart. No ale działaliśmy według zasady, że zimą każdą najmniejszą szansę trzeba wykorzystać, dlatego próbowaliśmy. Teraz liżemy “rany” – przygody były – wpadanie do szczelin i takie tam. Filmik poniżej.”