W tym tygodniu wspominamy jeszcze Arco Rock Master, ale myślami przenosimy się powoli na kolejną wielką imprezę - adidas Rock Stars 2013, która startuje w najbliższy piątek! Zobaczcie, jak było w zeszłym roku.
Impreza adidas Rockstars nie należy do tych, które łatwo wylatują z pamięci. Jest ku temu kilka powodów.
Po pierwsze: zawodnicy stanowiący światową czołówkę bulderingu.
Po drugie: oryginalna, emocjonująca formuła finału rozgrywanego na specjalnie skonstruowanej ścianie i różnorodnych bulderach.
Po trzecie: oprawa łącząca światowej klasy sportowe zmagania z mocną muzyką graną na żywo. Brzmi nieźle? Gwarantujemy, że wygląda jeszcze lepiej!
Tegoroczna, druga edycja imprezy adidas Rockstars w niczym nie ustępowała tej zorganizowanej rok wcześniej. Co prawda zabrakło gwiazdorskiej pary Fischhuber – Stöhr, a lokalizacja uległa zmianie, ale o ile nieobecność Austriaków rozczarowała, o tyle zdaje się, że hala widowiskowa Porsche Arena, znajdująca się w urokliwym Stuttgarcie, spełniła swoje zadanie lepiej niż odizolowana nieco od świata dolina Ötztal. Prawdopodobnie właśnie to przyczyniło się do sukcesu frekwencyjnego tegorocznej odsłony, która zgromadziła kilkutysięczną widownię.
Pełna sala i oprawa, która robi wrażenie. Fot. Piotr Drożdż
Zresztą trudno się dziwić, bo było co oglądać. Wśród zaproszonych gwiazd znalazły się bowiem nazwiska takie, jak Dmitrij Szarafudinow, Akiyo Noguchi, Sasha DiGiulian, Rustam Gelmanov, Mélissa Le Nevé, Guillaume Glairon Mondet, Alex Puccio, Katharina Saurwein, Juliane Wurm czy Sean McColl. Dołączyło do nich jeszcze 45 innych mocnych i równie głodnych zwycięstwa zawodników i zawodniczek ze światowej czołówki.
Drugim punktem programu był akcent amatorski, a mianowicie zawody GORE-TEX Be a Rockstar, w ramach których zarejestrowani wcześniej wspinacze mieli szansę spróbować swoich sił na ułatwionych wersjach problemów eliminacyjnych konkursu „prosów”, przygotowanych przez routesetterski kwartet Fichtinger – Laporte – Woitzuck – Danielson. Trójki najlepszych kobiet i mężczyzn awansowały do finałowej niedzielnej rundy, a zdobywcy pierwszych miejsc po eliminacjach otrzymali dodatkowo dziką kartę na start w półfinałach profesjonalistów.
Po piątkowym, delikatnym wstępnie, sobotnie emocje rozpoczęły się westernowo, bo w samo południe i przez następne parę godzin publiczność zgromadzona w Porsche Arena podziwiać mogła półfinałowe wysiłki gwiazdorskiej obsady zawodów. Zróżnicowane buldery, wykorzystujące prawie każdą możliwą konfigurację chwytów i przechwytów, od skoków, przez dynamiczne sięgnięcia po krawądach, po skradanie po oblakach i strukturach, skutecznie rozrzuciły półfinalistów, wyłaniając finałowe szóstki. Nie obyło się bez niespodzianek.
Dynamiczna Sasha. Fot. Piotr Drożdż
Do decydującego starcia nie awansował między innymi ubiegłoroczny zwycięzca, Dmitrij Szarafutdinow, który parę godzin wcześniej, podczas konferencji prasowej, dał upust swojej ambicji sięgnięcia po najwyższy stopień podium również i w tym roku. Krótko po starcie ostatniej zawodniczki stało się też jasne, że w finale zabraknie kontuzjowanej Sashy DiGiulian, Mélissy Le Nevé oraz jednego z lepszych wspinaczy eliminacji, Gabriellego Moroni.
Zgodnie z planem (a trzeba przyznać, że jak na taką imprezę, organizacja stała na najwyższym poziomie) kolejne zmagania przebiegły pod szyldem Build Your Boulder. Runda finałowa amatorskich zawodów GORE-TEX Be a Rockstar pozwoliła najlepszym trójkom na puszczenie wodzy fantazji, by wraz z pomocą profesjonalistów (w tej roli wystąpili: Mélissa Le Nevé, Mayan Smith-Gobat, Barbara Zangerl, Beat Kammerlander, Alex Luger i Bernd Zangerl) skonstruować wymagające przystawki, faworyzujące mocne strony autora i obnażające słabości rywali. Godzina zabawy i kombinowania zwieńczona została prawdziwą walką, z której obronną ręką (a może bardziej bicepsem? :-)) wyszli Julija Kruder i Moritz Hans.
W końcu przyszedł czas na największe show imprezy. Finał gwiazd wzmocniony konkretnym akcentem muzycznym zgromadził w hali Porsche Arena liczną widownię nastawioną na dobrą zabawę i intensywne sportowe emocje. W decydującej rundzie popis swoich umiejętności dali: Mina Leslie-Wujastyk, Therese Johansen, Alex Puccio, Juliane Wurm, Katharina Saurwein i Akiyo Noguchi oraz Jan Hojer, Jon Cardwell, Rustam Gelmanow, Jeremy Bonder, Guillaume Glairon Mondet i Sean McColl. W pierwszej fazie najwięcej emocji wzbudził drugi bulder męski, który niewątpliwie zainspirowany został popisowym numerem Daniego Andrady, czyli szmatą na fakerze. Największym showmanem zawodów i tym samym ulubieńcem tłumu, okazał się Jan Hojer, który na totalnym luzie pokonywał kolejne przechwyty, by po kończącej przystawkę mantli położyć się na chwilę na szczycie ściany w ramach zasłużonego odpoczynku.
Sean McColl – nie do zatrzymania. Fot. Piotr Drożdż
Po niezbędnych dodatkowych rozstrzygnięciach u mężczyzn, w końcu poznaliśmy skład Superfinału. I tak, wśród kobiet najlepiej zginało się, od początku emanującym siłą i spokojem, Alex Puccio i Akiyo Noguchi, a spośród panów przepustkę do walki o najwyższy stopień podium zgarnęli zwierzęco silny Sean McColl oraz Jon Cardwell, ochrzczony mianem czarnego konia zawodów, ze względu na zaskakująco słaby występ w eliminacjach i... zaskakująco dobry w finale. Ze względu na formułę zawodów, Superfinał najtrafniej definiuje określenie „buldering na czas”. Zawodnicy muszą jak najszybciej pokonać ten sam problem, a dzięki konstrukcji ściany nie widzą się na początkowych przechwytach. Emocje sięgnęły zenitu. Występ Alex Puccio potwierdził teorię mówiącą, iż koncentracja Amerykanki ogranicza się do pierwszych 30 sekund startu. Superfinał zdawał się więc stworzony pod nią.
Bulder ukończyła 10 sekund szybciej, nie dając szans rozważnie wspinającej się Japonce. Zmagania panów wyglądały podobnie, a najlepiej podsumował je zdobywca drugiego miejsca, Jon Cardwell: „Walczyłem z początkowym skokiem, kiedy kątem oka zobaczyłem, jak Sean sięga topu!”.
Zawody adidas Rockstars to zarówno spektakularne widowisko, jak i ogromny sukces organizacyjny. A jeśli dojdą do tego wysokie nagrody pieniężne, otrzymamy imprezę, o udział w której zabiegają nie tylko fani bulderingu, ale i sportowcy profesjonalnie zajmujący się konkurencją. Nie o same pieniądze tu jednak chodzi.
Jak przyznała Sasha DiGiulian, a wtórują jej inni, gwiazdy zawodów traktowane są – no właśnie – jak gwiazdy:
od zakwaterowania po prywatny gabinet fizjoterapeutyczny. A tego często próżno szukać podczas podobnych imprez światowej rangi. Mamy zatem kolejny argument potwierdzający wyjątkowość całego przedsięwzięcia. I jesteśmy pewni, że z roku na roku będzie ich coraz więcej.
Powyższa relacja pojawiła się w GÓRach nr. 221 (październik, 2012)
Tekst: Monika Młodecka
Zdjęcia: Piotr Drożdż