Bardzo się cieszę, iż kolejnego sprawozdania nie muszę zaczynać narzekaniem na warunki panujące w górach. W tym sezonie dni, w które wspinanie się nie wymagało skłonności sadomasochistycznych, było już więcej niż podczas całych ostatnich trzech sezonów. Kolejną zauważalną zmianą jest, z czego bardzo się cieszę, większe przykładanie uwagi do stylu, a nie tylko czasu danego przejścia. Coraz więcej zespołów stara się odhaczać istniejące drogi lub dokonywać ciekawych klasycznych powtórzeń. W środowisku rozpoczęła się dyskusja, w wyniku której zaproponowano nazywanie zimowego przejścia bez chwytania się przelotów mianem „klasyki zimowej”. Postuluje się także rozdzielenie skal, w jakich będą wyceniane trudności. Jedną z nich mam być skala M – dla dróg obitych spitami, czyli o tak zwanym charakterze sportowym. Druga, wzorowana na skali szkockiej, ma mieć zastosowanie dla wyciągów o własnej asekuracji. Skala ta ma być wyrażona cyframi arabskimi. Osobiście jestem zwolennikiem wspomnianych propozycji, dlatego w poniższym podsumowaniu będę podawał wyceny zgodnie z zawartymi w nich regułami. Ostatnia moja uwaga dotyczy doboru miejsc i celów do wspinania. W minionym okresie nadzwyczaj rzadko były atakowane cele odległe, wymagające podejścia, jak i drogi dłuższe – wymagające kilkunasto- lub kilkudziesięciogodzinnej, nie mówiąc już o biwaku, akcji. Coraz częściej celem naszym są drogi, na które startujemy z zaparkowanego samochodu, do którego po skończonej akcji wracamy.
MAŁE FORMY
Wspinanie lodowe i drytooling są coraz popularniejsze. Już coraz rzadziej mamy okazję samotnego wspinania w najbardziej znanych i najbliższych nam rejonach (Biała Woda, Słowacki Raj, Zakrzówek, Dolinki). Są tego efekty. Najbardziej spektakularną i chyba jedną z najpoważniejszych mikstowo-lodowych dróg, jaką jest Utok na špicu hitparády M7+ doczekała się drugiego polskiego przejścia w wykonaniu zespołu Przemek Cholewa – Przemek Wójcik. Na tej samej drodze wydarzył się parę dni później wypadek, którego skutki mogły być tragiczne. Asekurowany przez Marcina Szczotke, Paweł Zioło (TriPoint), po przejściu w stylu flash (!) trudności w okapie, spadł z wiszącą kurtyną lodową. Na szczęście, po odwiezieniu do szpitala okazało się, że Paweł, jak na taką „przygodę”, odniósł tylko nieznaczne obrażenia.
WYSOKIE – MORSKIE OKO, CZYLI „MOKO”
Mnich
Dwóch powtórzeń doczekała się Droga Stanisławskiego. Najpierw najaktywniejszy solista zeszłej zimy, Marcin Księżak, przeszedł ją, dodając w dolnej części dwa wyciągi prostujące. Później, także wariantem prostującym, drogę tę pokonał zespół Adaś Pieprzycki i Łukasz z Radomia.
Czołówka MSW
Na tej ścianie jest kilka mocnych dróg-kandydatek do pierwszych zimowych przejść klasycznych. Jedną z nich była droga Psia Krewka, którą to zespół Marcin Ksieżak, Piotr Sztaba i Paweł Kopta przeszli klasycznie w stylu raz AF. Autorzy przejścia donoszą o dużym ciągu trudności, sięgających stopnia 7+.
Kocioł Kazalnicy
W tym roku, w przeciwieństwie do ostatniego, „Kocioł” nie cieszył się dużą popularnością. Najciekawszym przejściem jest próba klasycznego przejścia Sprężyny. Na pierwszym wyciągu, będącym jednym z dwóch kluczowych na drodze, zespół Hubert Morawski i Tomek Olszewski odnalazł trudności słabego 7. Próba zakończyła się na 3 stanowisku.
Kazalnica
Tej zimy nasza „ściana ścian” doczekała się dwóch przejść. Jednym z nich jest pokonanie przez zespół Jasiek Kuczera – Marcin Księżak drogi Filar z Ostrogą 6, A1. Przejście to trwało 19,5 godzin. Tego samego dnia, próbę klasycznego przejścia Direttisimy podjął zespół Jakub Radziejowski i niżej podpisany. Jednak po dotarciu pod okap Motyl, zaskoczeni zastanymi trudnościami klasycznymi drogi, zdecydowaliśmy się na strawersowanie do drogi Lapiński – Paszucha i dalsze kontynuowanie wspinaczki tą linią. Po 9 godzinach od wejścia w ścianę osiągnęliśmy stanowisko w Nyży ze Świeczką, do tego miejsca udało nam się wspinać klasycznie i w stylu OS. Następne 3 wyciągi, a także trawers, wyprowadzający ze ściany, z powodu naszego ogromnego zmęczenia, jak i pogarszającej się pogody (duży opad śniegu), zajął nam kolejne 10 godzin. Naszą kombinację nazwaliśmy Warianty Zimowe. Oferują one duże ciągi trudności (9 wyciągów), sięgające stopnia 7+.
Buczynowa Strażnica nad Buczynowa Dolinką
Zarówno ta ściana, jak i dolina ma w naszym cyklu podsumowań swój debiut. Należy się jednak bardzo cieszyć, że są tacy, którzy wybierają się w tak odległe i mało popularne miejsca. Tym razem na znany wszystkim (niestety, większości tylko z rewelacyjnego opowiadania Jana Długosza) Komin Pokutników uderzył zespół Boguś Kowalski i Marcin Michałek. Mimo niesprzyjających warunków lodowych drogę udało się, przejść w całości klasycznie, a trudności Marcin porównał do 6-kowych trudności Komina Malczyka. Cała akcja zajęła zespołowi 15,5 godzin, licząc od drzwi do drzwi Betlejemki, sama wspinaczka natomiast trwała 8 godzin.
NA DALEKIM ZACHODZIE
„Śpiący Rycerz”
Jak co roku najpopularniejszymi ścianami w Królestwie Trawy Zachodniej są te opadające ze „Śpiącego Rycerza”. Frekwencja jest tu naprawdę duża, na pewno w okresie od ostatniego podsumowania było kilka przejść Direttisimy 6+, która staje się powoli najpopularniejszym z trudniejszych standardów na tej ścianie. Wspinano się również na Zacięciu Kozy 6–, Juhaskim filarze 4 i Grass Operze 5+. Przy tej ostatniej należy wspomnieć o przypadkowym rozwiązaniu tajemniczej rozbieżności w wycenie pierwszego wyciągu tej drogi. Zespół Tadek Grzegorzewski (Montano) i Paweł Jachymiak, chcąc wspinać się powyższą linią, weszli w ścianę około 20 metrów niżej, niż startowali twórcy drogi, w narzucający się szary wymyty komin. Na pewno nie byli pierwszymi, którzy popełnili ten błąd, na wyciągu jest bowiem wiele śladów po poprzednikach. Zdaniem chłopaków wariant ten ma około 6+, zaproponowana dla niego nazwa to Pseudo Opera. Kolejnych dwóch przejść doczekało się Ostatnie Tango, którego trudności zostały zweryfikowane do słabego 6+. I tak czwartego przejście tej drogi dokonał w stylu OS, zespół Przemek Cholewa, Michał Król (Vasque) i Marek Żołądek, natomiast piątego, najszybszego z dotychczasowych przejść (6,5 godziny) – aktywnie wspinający się od paru lat, młody zakopiański zespół Bartek Stoch – Rafał Mikler. Styl ich przejścia to OS. Rafał ma też na swoim koncie przejście z gatunku tych „z dreszczykiem”. Pokonał on bowiem bez asekuracji drogę No brewka 4+/5.
„Ważna Turnia”
Ściana, jak i dolina, w której się ona znajduje, przeżywają w tym roku swój renesans. Wszystko zaczęło się od Lewego Mroza (patrz ostatnie podsumowanie). Trudności odhaczonego wariantu Skierski – Bender w tydzień po pierwszym przejściu postanawia sprawdzić zespół Jakub Radziejowski i Jarek Mazur. Czas ich przejścia to 7 godzin, styl OS, a odnalezione trudności to według nich 7–. Kolejne dwa przejścia tej drogi należą do zespołów: Wojtek Kozub i Piotrek Sztaba (czas ich przejścia to 8 godzin, styl OS) oraz Piotr Soczyński – Dawid Stabrawa (czas ich przejścia to 7,5 godziny, styl OS, drugi wyciąg zespół prawdopodobnie przeszedł własnym wariantem). Oba zespoły drogę kończyły wariantem oryginalnym. Zdaniem autorów tych przejść, trudności dolnych wyciągów oscylują w okolicach 6 – 6+.
Pozostajemy w tych okolicach. Mało popularną drogę, jaką są Prawe Warianty, pokonał w stylu OS (10 godzin) zespół Łukasz Depta i Andrzej Głuszek. Autorzy donoszą, że trudności 5-owe tej drogi należą do tych raczej wymagających.
Przenieśmy się wraz z Wojtkiem Kozubem i Piotrkiem Soczyńskim na drogę Komin Malczyka, którą to zespół ten pokonał w niecałych 7 godzin. Także zespół Bartek Stoch i Rafał Mikler wspinali się na „Malczyku”, ustanawiając przy okazji najszybszy czas jego przejścia – 6 godzin. Oba zespoły wspinały się w stylu OS i oba potwierdzają wycenę pierwszego kluczowego wyciągu. Można go zatem chyba już przyjąć za wzorcowe zimowe 6. Komin Malczyka doczekał się jeszcze jednego ciekawego przejścia – pierwszego solowego w stylu RP, w czasie 9 godzin. Jego autorem jest Robert Burak (4th League).
Pozostajemy ciągle na tej samej ścianie. Drogę Północny Filar – oryginalnie o trudnościach 5 – przeszedł w stylu OS, w czasie 7 godzin, zespół Paweł Kopta, Marcin Michałek.
„Bezpośrednia Turnia”
To kolejna ściana „odkryta” w tym sezonie. Dotychczas jej przejścia odnotowywano raz na parę sezonów. Ale po kolei. Droga Dzik-Pronobis od dłuższego czasu była uważano za świetną kandydatkę do zimowego przejścia klasycznego. Zasadność tych przypuszczeń potwierdził zespół Artur Paszczak – Jan Muskat, przechodząc ją w stylu OS w 6,5 godziny. Stare trudności A1 zyskały ostrożną wycenę 6+/7–. Droga bardzo szybko zyskała drugie klasyczne przejście, po którym jej wycena wzrosła (!) do co najmniej 7–. Podczas tego przejścia (w stylu OS i w czasie 7,5 godziny) zespół Tadek Grzegorzewski (Montano), Paweł Jachymiak i Michał Król (Vasque) przeszedł także, znajdujący się w dolnej części drogi, Wariant Muskata wyceniany na 6–.
Pozostając w okolicach „Bezpośredniej Turni”, nie sposób nie wspomnieć o solowym przejściu Drogi Bidzińskiego 5– w wykonaniu Roberta Buraka (4th League). Tylko pogratulować psychy...
Maciek Ciesielski www.hannah.pl, www.montano.pl, www.roberts.pl,
Sprawozdania z zimowej działalności powstają przy pomocy firm Vasque (www.vasque.pl) i Polarsport (www.polarsport.pl)
2 (141) 2006
(kg)