facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2005-09-15
 

Wyjście z cienia

W czerwcu i lipcu ekipa w składzie Arek Grządziel, Jurek Stefański i niżej podpisany przebywała na wyprawie w Cordilliera Blanca w Peru.


Dwunasty wyciąg - bardzo krucho i trudno. W akcji Jurek StefańskiW czerwcu i lipcu ekipa w składzie Arek Grządziel, Jurek Stefański i niżej podpisany przebywała na wyprawie w Cordilliera Blanca w Peru. Naszym głównym celem był granitowy kolos znajdujący się w Dolinie Paron. Zainspirowany artykułem Adasia Potoczka (GÓRY 2003/12) od dawna marzyłem o wyprawie do kraju Inków. Po problemach ze skompletowaniem składu 15 czerwca wylądowaliśmy z Arkiem w Limie. Jurek miał dotrzeć do nas po kilku dniach, po zdaniu ważnego egzaminu.
 
Po czterech dniach od przylotu wyruszyliśmy taksówką do Lago Paron. Jak się okazało, była to bardzo bolesna podróż. Z Caraz, położonego na 2800 m n.p.m. trafiliśmy w ekspresowym tempie na wysokość cztery dwieście, a później musieliśmy jeszcze wyjść ostro ponad trzysta metrów pod górę. Kilka kolejnych dni poświęciliśmy na aklimatyzację. 22 czerwca poszliśmy na małe wspinanie, przynajmniej takie mieliśmy plany. Wyszedł z tego własny wariant lub nowa droga, wychodząca na siodło Sfinksa (do dziś nie udało mi się określić przebiegu drogi pierwszych jego zdobywców – Hubera, Schmidta i Kocha). W części pokrywa się ona z linią zjazdów, do której dodaliśmy trzy wyciągi w płytach: 20 m, 60 m i 70 m z bardzo słabą asekuracją. W ten sposób rozpoznaliśmy sobie odwrót. W moim kajecie zapisałem: „Czekając na Jurka V+ (VI?) 270 m”.

Gdy już doczekaliśmy się Jurka, uderzyliśmy na Original Route. Okazało się, że warto było czekać – Jurek kluczowe dwa wyciągi o trudnościach 7a przeszedł od strzału. Niestety, nieco pobłądziliśmy w niezliczonej ilości takich samych formacji w górnej części ściany i zjeżdżaliśmy już po ciemku. Przydało się jednak rozpoznanie linii zjazdów z pierwszego wspinania.

Po odpoczynku zabraliśmy się za pracę nad własną drogą. Od chwili gdy zobaczyliśmy południową ścianę (na tej półkuli zimną i zacienioną), wiedzieliśmy, że będziemy ją atakować. Ściana wygląda na bardzo nieprzystępną. Zwisają z niej kilkudziesięciometrowe sople, przecina ją pas przerażających, bardzo kruchych okapów. Zdecydowaliśmy się wbić w ten monolit w jego lewej części. Taktykę wymusiły na nas linie lotnicze, ściślej mówiąc bardzo wysokie opłaty za nadbagaż (tak na marginesie, niech mi ktoś w logiczny sposób wytłumaczy dlaczego do Ameryki Północnej można wziąć dwa razy po 32 KG, a do Południowej tylko 20 KG?). Mieliśmy ze sobą jedną sześćdziesięciometrową linę podwójną i jedną pięćdziesięciopięciometrową. W czasie trzech dni poręczowania byliśmy zmuszeni do wspinania na przemian hakowego i klasycznego. Wiele z odcinków hakowych można by przejść klasycznie po usunięciu ziemi z rys oraz całego mnóstwa bloków, płyt i całej sterty reszty luźnego rumoszu.

W czasie dnia restowego moje myśli wciąż skupiały się wokół terenu, jaki nas czekał. W topo Sfinksa jest informacja o autorach jedynej drogi, która zahacza o południową ścianę. Wyczytać z niej można, że Hiszpanie spędzili w ścianie piętnaście bardzo mroźnych nocy...

Następnego dnia na długo przed świtem wyszliśmy pod ścianę. Najpierw pokonaliśmy prawie sto metrów wymagającej hakówki, później było już klasycznie. Mnie przypadło prowadzenie, które okazało się poszukiwaniem dobrego miejsca na biwak. Kilka godzin po zapadnięciu zmroku mogliśmy przycupnąć na niewielkim polu śnieżnym. Nocleg w kucki był bardzo ciężki – Jurek nabawił się odmrożeń, o czym przekonał się dopiero po powrocie do bazy. Wszyscy trzej ledwo doczekaliśmy do rana. Pięknie świecące słońce niestety uparcie omijało naszą ścianę. Kolejne dwa wyciągi również okazały się bardzo wymagające: Jurek zmagał się nie tylko z trudnym terenem, ale również usiłował nas nie zabić w czasie przejścia. Później ściana już otworzyła się i późnym popołudniem wydostaliśmy się na słońce.

Drogę nazwaliśmy Wyjście z Cienia, (Salida desde la Oscuridad), trudności wyceniliśmy na VI 6b+ A2+, 680 m. Poszczególne wyciągi: 1’ II/III 10 m; 1. 6b A1 wahadło 60 m!; 2. 6b A1 50 m; 3. V+ A1 40 m!!; 4. V+ A1 20 wahadło m; 5. 6a A2+ 30 m; 6. V+ A2 wahadło 20 m; 7 - V A1 60 m; 7’ IV 20 m.; 8. V 70 m; 9. 6a+ 55 m!; 10. IV/V 20 m; 11. V+ A0 70 m; 12. 6b+ A2 20 m!!; 13. V+ C1 55 m; 14. V 50 m!!; 15. III 20 m!

Po zrobieniu swojej drogi zamierzaliśmy jeszcze spróbować swoich sił na Cruz del Sur. Optymizmem napawały nas informacje, pochodzące od kolejnych zespołów przechodzących tę drogę. Niestety, moje palce nie nadawały się do wspinania skalnego, potrzebowałem kilku dni odpoczynku. Postanowiliśmy więc wejść najłatwiejszą drogą na sześciotysięcznik Artensoraju. Przenieśliśmy się pod tę górę, na której w wyniku zamieszania i wyścigu zrobiliśmy własny wariant w górnej części południowej, osiemsetmetrowej ścianie. Niestety, następnego dnia okazało się, że pogłębiły się odmrożenia na dużym paluchu stopy Jurka. Musieliśmy więc zakończyć działalność sportową i oddaliśmy się rozrywkom, jakie oferuje jeden z najbardziej przyjaznych turystom krajów na świecie.

Południowa ściana Sfinksa z wyrysowaną linia drogi Wyjście z Cienia

Bogusław Kowalski „Bodziu”

8 (135) 2005

(kb)

 

Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2024-04-26
GÓRY
 

Z południa na północ Korsyki – częśc 2

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-24
GÓRY
 

Ewoucja w zimowym sprzęcie

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-18
GÓRY
 

Dream Line 2024 – Anna Tybor wyrusza w Himalaje

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-03-25
GÓRY
 

Ferraty w Dolomitach – przegląd subiektywny

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com