Poprowadzona przez Wolfganga Güllicha w 1991 roku słynna ekstrema Action Directe XI nie doczekała się zbyt wielu powtórzeń i wciąż, po czternastu latach, uchodzi za jedną z najtrudniejszych skalnych linii na świecie. Przypomnijmy, że drugie przejście miało miejsce dopiero w 1995 roku, a szczęśliwcem okazał się Aleksander Adler. Na kolejne trzeba było czekać aż pięć lat (Iker Pou, 2000 r.). Następnie jeszcze tylko dwóch wspinaczy, Dave Graham (2001) oraz Christian Bindhammer (2003), uporało się z ekstremalną sekwencją strzałów do dziurek i krawądek w przewieszeniu Waldkopf Turm. Nie trzeba chyba dodawać, że żaden z nich nie wspomniał o możliwości przecenienia drogi, przeciwnie – każdy wypowiadał się o niej z wielkim szacunkiem.
W tym roku nastąpiło chyba pewne przewartościowanie mentalne, jeśli chodzi o podejście do tej drogi. Action Directe została bowiem powtórzona w krótkim odstępie czasu przez aż trzech wspinaczy. Najpierw uczynił to młody Anglik, dobrze znany polskim wspinaczom bywalec Frankenjury, Richard Simpson. Zaraz po nim udane prowadzenie zaliczył Dai Koyamada, który patentował Action równolegle z Simpsonem, a następnie, niecałe dwa tygodnie później, Niemiec Markus Bock. Ten ostatni zakończył tym samym swe wieloletnie boje na drodze, do czego, jak przyznaje, zmotywowały go sukcesy kolegów. Potwierdza się stara reguła, mówiąca o tym, że w przypadku dróg, które obrastają mitem, najtrudniejsze jest przełamanie bariery mentalnej.
10 (137) 2005
(kg)