Zgrabiałe ręce z trudem unosiły kolejne kamienie. Zimny i coraz silniejszy patagoński wiatr nieźle dawał nam się we znaki. Już godzinę budowaliśmy mur, który miał osłonić nasz namiot od coraz silniejszych podmuchów wiatru schodzących z otaczających nas trzytysięcznych szczytów. Za naszymi plecami rozciągał się Południowy Lądolód Patagoński, który przemierzaliśmy już od kilku dni.
Tego dnia, po wielu godzinach na lodzie, dotarliśmy do Circo de los Altares - magicznego miejsca u podnóża Cerro Torre, jednego z najtrudniejszych szczytów na świecie. Niewiele osób ma możliwość podziwiania go od tej właśnie strony. Trawers Lądolodu uchodzi bowiem za jedną z najtrudniejszych tras trekingowych. Wreszcie mur stanął gotowy. Pomimo wielkiego wysiłku, który włożyliśmy w jego budowę, wcale nie wyglądał solidnie. Wokół nas zaczynało rozpętywać się piekło i szczerze wątpiłem, że nasz namiot je zniesie. A był to nie byle jaki namiot. Quito firmy Marabut - najwyższa półka ekspedycyjnych namiotów tej znanej polskiej firmy.
Jest to obszerna dwójka. Zapewnia dużo miejsca w środku (a do niskich nie należymy), a
dwie duże absydy (przedsionki) pozwalają spokojnie gotować i przechowywać cały bagaż bez konieczności umieszczania go w samym namiocie. W namiocie można spokojnie siedzieć czy nawet kucać. Namiot jest na prawie metr wysoki, więc miejsca jest naprawdę sporo. Jednocześnie, po rozłożeniu karimat, nadal jest sporo miejsca między leżącymi na różnego rodzaju drobiazgi, ciuchy czy sprzęt. Czy to ważne? Ważne! Quito to
namiot ekspedycyjny zabierany w najbardziej wymagające miejsca na świecie. A tam nie zawsze pogoda współpracuje i często trzeba ją przeczekać siedząc w namiocie. Dużo miejsca pozwala ten czas spędzić bardziej komfortowo. Podczas naszej patagońskiej wyprawy widzieliśmy wędrowców w małych namiotach typu „trumna". W nich można się tylko położyć - każda aktywność (choćby gotowanie czy przebranie się) wymaga wyjścia na zewnątrz. A tam może na Was czekać silny wiatr czy deszcz.
Przeczytaj całość:
www.ceneria.pl