Ja należę do tych pierwszych straceńców. Bowiem od czasu gdy jakieś 5 lat temu po raz pierwszy zetknęłam się z ubraniami z wełny merino, właśnie w wydaniu firmy Icebreaker, jestem nieustającą ambasadorką tej naturalnej odzieży.
Icebreaker merino powstaje z naturalnej wełny owiec z Nowej Zelandii.
W porównaniu do polskich owiec włókna ich wenz są znacznie delikatniejsze i cieńsze, nie drapią, niesamowicie grzeją zimą, a latem izolują od ciepła. Co więcej, nawet namoczone, nie pozwolą nam poczuć zimna. Wełna merynosów ma zdecydowanie lepsze właściwości antybakteryjne niż syntetyki - ubrania możemy dłużej nosić, zachowując uczucie świeżości i nie wydzielając brzydkich zapachów. Bardzo cenię to, że nie kleją się do ciała, nawet w najbardziej gorący dzień. Dodatkowo posiadają protekcję przed promieniowaniem UV i ponoć nie mają właściwości łatwopalnych w odróżnieniu do materiałów syntetycznych, które szybko może zająć ogień, a pod wpływem wysokiej temperatury topią się i przyklejają do skóry - tej ostatniej cechy wolałam nie porównywać ani w odniesieniu do ubrań z merino, ani innych.
Ale przejdźmy do konkretów...
Ostatnio miałam okazję testować
damską bluzkę biegową Rush Run z serii Icebreaker GT 150 wyprodukowaną w 97 % z wełny merino z dodatkiem 3 % Lycry. Lycra ma zapewniać odpowiednie dopasowanie do damskiej sylwetki i jest stosowana w kolekcji biegowej tej firmy. 150 oznacza gramaturę dzianiny: 150g/m2 stosuje się w najlżejszej i najcieńszej, wielosezonowej warstwie bazowej, do noszenia przez cały rok. Im większy numer, tym cieplej. I tak: 200g/m2 to gramatura świetna dla osób aktywnych, uprawiających sporty na powietrzu i sporty zimowe, do umiarkowanych temperatur, a 260g/m2 to najcieplejsza z warstw bazowych, idealna do uprawiania sportów zimowych w niskich temperaturach.
Rush Run z krótkim rękawem przeznaczona jest do biegania raczej w okresie letnim, co oznacza duży wysiłek fizyczny, więc w tym przypadku gramatura 150 jest jak najbardziej na miejscu. Dodatkowo właściwości wentylujące są wzmocnione poprzez
specjalne panele materiału z większymi oczkami na ramionach oraz bokach. Dla biegaczy dużym udogodnieniem będzie
kieszonka z tyłu na włożenie kluczy, cukierka, czy żelu energetycznego. Nie jest zapinania, ale dwie warstwy materiału tak nachodzą na siebie, że na pewno nic z niej nie wypadnie, jeśli tylko biegania nie będziemy uzupełniać jakimś rodzajem akrobacji treningowych:) Dodatkowo znajdziemy w niej otwór na wyprowadzenie słuchawek np. do MP3. Dość komfortowe są
łączenia poszczególnych wstawek materiału, choć mocno się o nie obawiałam. Producenci wspominają w opisie o
płaskich szwach, choć moim zdaniem w tego typu bluzkach powinno się w ogóle ich unikać, gdyż przy długich dystansach zawsze mogą stać się źródłem obtarć. W przypadku Rush Run jest ich sporo, ponieważ łączony jest materiał z przodu i z tyłu z bokami oraz rękawami, choć muszę uczciwie przyznać, że obtarć w moim przypadku te szwy nie spowodowały. Bardzo dużym plusem jest dla mnie
duży dekolt. Jest to bardzo wygodny szczegół dla biegaczki, gdyż w czasie treningów obwódka wokół szyi nie przeszkadza w koncentracji. Pomyślano także o
odblaskowych elementach - w postaci firmowego loga i wszytego paska z przodu - choć moim zdaniem odblaski są znacznie potrzebniejsze z tyłu. Nad sytuacją z przodu zazwyczaj możemy sami zapanować. To właśnie za naszymi plecami mogą się wydarzyć rzeczy, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Na pewno odblask na plecach zwiększyłby nasze bezpieczeństwo, jeśli biegamy wzdłuż drogi - choć oczywiście powinny być to sytuacje tylko awaryjne (najpewniejsza jest zawsze czołówka, przeznaczona specjalnie dla biegaczy, mająca światło z przodu i z tyłu).
Należałoby podkreślić
jakość wykonania. Choć firma ma siedzibę w Wellington, stolicy Nowej Zelandii, produkcję prowadzi jednak w Chinach, mimo to koszulka jest idealnie skrojona, perfekcyjnie przeszyta i póki co żadnych wad fabrycznych nie odnajduję.
Dokończenie artykułu na Ceneria.pl.