Lista osobista, czyli magiczna siódemka
Nie mam głowy do cyferek i dat... Zaczęłam się wspinać w wieku 18 lat, teraz mam 33.
1. W wieku mniej więcej 20 lat miałam okazję wspiąć się na Devil’s Tower w Wyoming. To był pierwszy raz, kiedy prowadząc, nie odczuwałam strachu. Czułam, jakby ktoś zdjął mi z barków wielki ciężar. Kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że zawsze towarzyszyło mi to krepujące uczucie, nie mogłam uwierzyć, że wcześniej wspinanie sprawiało mi przyjemność. Tym razem było zupełnie inaczej, czułam o wiele większą radość! Woow! W naiwności pomyślałam, że już nigdy nie będę się bała! Co ja mogłam wtedy wiedzieć... Wszystko zatacza kręgi, strach również. Jednak do dzisiaj doświadczam tego samego odczucia wolności i prawdziwej ekstazy za każdym razem, gdy wkraczam w krąg odwagi.
2. W 1996 roku skończyłam 24 lata. Zrobiłam wówczas moją pierwszą 5.13-tkę, Tricks are For Kids w Indian Creek, a chwilę później po raz pierwszy pojechałam do Patagonii. To były świetne czasy.
3. W wieku 25 lat pojechałam do Kirgistanu. Po części chcąc sobie coś udowodnić, zrobiłam tam solo trzydziestowyciągową drogę [mowa o French Route na Peak 4520 m], spędzając noc w ścianie i opracowując własny system asekuracji. To był dla mnie przełomowy moment.
4. W wieku 29 lat, podczas mojej piątej wizyty w Patagonii, wspięłam się wreszcie na Fitzroya. Towarzyszył mi niemiecki wspinacz spotkany w bazie. Kiedy wróciłam do Stanów, zaręczyłam się, a później poślubiłam Deana [Pottera]. Ten moment wyznacza początek przerwy w wyjazdach na wyprawy i początek paroletniej koncentracji na wspinaczce klasycznej w Yosemite. Wcześniej ciągle przerzucałam się ze skalnego wpinania w domowych rejonach na działalność wyprawową. W konsekwencji nie byłam w stanie sukcesywnie rozwijać się jako wspinacz skalny. Małżeństwo zmieniło ten stan rzeczy. To był czas dłuższego przebywania w Stanach i dzielenia pasji mojego męża, jaką jest wspinanie w Yosemite.
5. W wieku 31 lat przeszłam klasycznie El Capa, a miesiąc później powtórzyłam ten wyczyn w ciągu jednego dnia. Całkowicie skoncentrowałam się na klasycznej wspinaczce skalnej i po raz pierwszy w życiu poczułam, że jeśli całkowicie poświęcę się tej dyscyplinie, jestem w stanie osiągać ambitne cele.
6. Zimą tego samego roku, po dwuletniej przerwie, wybrałam się z Deanem do Patagonii. Razem zrobiliśmy pierwsze jednodniowe wejście na Torre Egger. Oboje mieliśmy za sobą wiele sezonów w Patagonii, zarówno razem, jak i osobno, zostawiliśmy tam mnóstwo potu, świętowaliśmy sukcesy i opłakiwaliśmy porażki. To dokonane wspólnie przejście było dla nas – jako żony i męża, tworzących wspinaczkowy zespół – bardzo ważne.
7. W 2005 roku zrobiłam klasycznie Salathe Wall. Spełniło się marzenie mojego życia.
Więcej o wspinających się kobietach oraz ich "listy osobiste" w "numerze kobiecym": Góry, nr 6 (146), czerwiec 2006
(kg)