Postanowiliśmy w grudniowych GÓRACH (nr 211) przybliżyć historię związaną z każdą z tych historycznych linii i – dzięki relacjom autorów wymienionych przejść oraz fenomenalnym schematom – dostarczyć dokładnych informacji praktycznych.
Poniżej przedstawiamy listę zalecanego sprzętu na Filar Freneya przez Aleka Barszczewskiego. Bujdałkę z tego przejścia znajdziecie w grudniowych GÓRACH (nr 211).
Sprzęt do skały:
każdy miał zestaw osobisty,
7–8 Camów do żółtego (numer 2 – red.) włącznie,
pomniejszony zestaw kości (cztery większe, cztery mniejsze),
około dwunastu ekspresów, każdy na złożonej na trzy dynemie 60 cm – tak zwanych ekspresów górskich,
dwie taśmy 120 cm,
jedna taśma 4 m – tak zwana Webolette,
sześć wolnych karabinków,
lina połówkowa (dwie żyły) 60 m (8,5 mm),
lekkie kaski (Meteory Petzla),
każdy miał miękkie buty do wspinu.
Sprzęt do mikstu:
dwie śrubki lodowe (jedna krótka, jedna średnia),
po jednym czekanie na głowę (jeden Nomic i jedna samoróbka z młotkiem),
każdy miał raki, jedne aluminiowe (Camp XLC Nanotech – są SUPER), drugie normalne,
jedna para butów Scarpa Phantom Ultra, druga jakaś stara :).
Sprzęt w plecaku:
4 m kevlara,
2–3 haki na wszelki wypadek,
jeden NRC-worek (powinny być dwa),
po czołówce i jedna mała zapasowa,
mała butla gazu i palnik (bez naczynia),
okulary przeciwsłoneczne (nie przydały się).
Ubrania:
na sobie:
czapka :),
bielizna termiczna z merynosów Devold Multi (góra + dół),
spodnie Vaude Alpinian II (super!),
sofshell Marmot Uptrack (mega!),
średniej grubości rękawiczki (North Face, skórzane);
w plecaku:
sweter puchowy North Face Thunder (super),
Gore-tex Paclite na górę i dół (Marmot Nano Jacket + spodnie Arc’teryxa),
kominiarka,
grube rękawiczki North Face,
dwie pary zapasowych skarpetek.
Jedzenie:
Makaron, kiełbasa, croissanty z czekoladą, Mutant Mass, musli, dżem, orzechy, rodzynki, suszone banany, sos pomidorowy, dużo– około dziesięciu – batoników PowerBar, kilka białkowych i kilka innych (polecamy o smaku mango i bananowym, najtaniej do kupienia w aptece w Chamonix).
W ścianę wzięliśmy po 1,5 litra wody (izotonika) na głowę – wyszło na styk, gdyby koleś w Vallocie nie pożyczył nam jetboila, to byłoby niefajnie.
Podsumowanie:
Mi brakowało tylko kubka, który mieliśmy wziąć (zamiast menażki) i drugiej NRC (tego raczej brakowało Biszonowi). Właściwie to dokładnie taki sam zestaw mieliśmy z Adamem na Gervasuttim (z wyjątkiem jedzenia – wtedy wzięliśmy same PowerBary). Wody mieliśmy też dokładnie tyle samo, ale tam wyszło nam jej za mało, dlatego, że robiliśmy drogę non-stop do piątej nad ranem. Jeżeli chodzi o ubrania, to ja używałem opisanego zestawu na każdej drodze w tym roku (Freney, Gervasutti, Grań Kuffnera, Całun) i sprawdzał się IDEALNIE :).
Aha, no i brakowało kocyków w Vallocie – prawie w ogóle tam nie spaliśmy :).
Alek Barszczewski
Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl