Z wyjątkiem jednego młodego mężczyzny, który, leżąc na oparciu swojego fotela, niespokojnie obgryza ołówek. Kręci się, nie może znaleźć wygodnej pozycji, co chwilę targa sobie włosy i rzuca ukradkowe spojrzenia na drzwi prowadzące do biura redaktora naczelnego. Nagle zamiera, otwiera szerzej oczy i, wstając z fotela, krzyczy: „Mam! Napiszę o wspinaniu!”.
Nigdy nie byłem w redakcji dużej gazety i powyższy obrazek najbezczelniej sobie zmyśliłem. Ale ten młody mężczyzna cierpiący na brak weny ma ze mną coś wspólnego – on napisze o wspinaczce, nigdy nie będąc w miejscu, w którym się ją uprawia.
W tekście pod tytułem „Bouldering – siłacze z kamienia”, z krakowskiego dodatku Gazety Wyborczej, autorka wyjaśnia, że w jednej z miejscowych bulderowni „ściany ustawione są pod różnym kątem, od 30 do 90 stopni. Jest też »dach« – panel, po którym wspinający się chodzą do góry nogami, prostopadle do ziemi.”
Nie wiem, dlaczego autorka tego tekstu w specjalny sposób potraktowała „dach” i oddzieliła go od ścian odchylonych od pionu o 90 stopni? A może chodziło jej o odchylenie od czegoś innego? Ciekawi mnie też, jak wyobraża sobie ludzi chodzących w dachu do góry nogami. Zadziwiający punkt widzenia.
Przykładów dziwnego patrzenia na bliski nam sport w prasie codziennej (właściwie wszystkie cytaty pochodzą z Gazety Wyborczej), jest więcej:
„Między VI a VI.1 jest taka przepaść, jak między schodami a drabiną” – wyjaśnia Michał. Czy tak właśnie jest? Dalej w tekście „Pokonać samego siebie” jego kolega opowiada, jak na drodze o trudnościach V ręka zaklinowała mu się w szczelinie i żeby dosięgnąć następnej klamy, musiał wybić się z kilkumilimetrowej wypustki skalnej i jednocześnie wyszarpnąć prawą rękę ze szczeliny. Dodaje, że w razie lotu z pewnością złamałby rękę i kończy wzruszająco: „Instruktor, wiszący obok na linie, chłodno uspokajał: »Skoncentruj się, a wszystko będzie dobrze«. Być może te słowa mnie uratowały. Udało mi się złapać klamę, mimo że w chwili wykonywania akrobacji ugryzł mnie komar. Pamiętam to do dziś.”
Całość felietonu znajdziecie w GÓRACH, nr 6 (205) czerwiec 2011.
Felieton autorstwa: Konrada Ociepki