Vizija
Przed Viziją próbowałam tylko dwóch dróg o wycenie 8c – Strelovod i Popolni Mrk w Misja Peč (Osp). Na tej pierwszej linii byłam w stanie wykonać wszystkie ruchy, ale nie podobał mi się przewieszony charakter drogi. Z kolei na Popolni mrk robiłam crux, ale zatrzymywał mnie długi ruch w innym miejscu drogi, którego nie mogłam wykonać. Nigdy jednak nie traktowałam tych dróg jako poważnego celu. Po prostu byłam ciekawa, jak wygląda 8c. W grudniu 2004 spróbowałam Viziji, 35-metrowej drogi w centralnej części Misja Peč. Spodobała mi się sama linia, małe krawądki i jej nazwa. Ostatecznie, kiedy spisywałam pod koniec roku plany, na mojej liście znalazła się również Vizija. Droga zaczyna się piętnastoruchowym bulderem, biegnącym w lekko przewieszonej płycie. Już w pierwszym dniu byłam w stanie zrobić wszystkie ruchy, ale nie byłam w stanie ich połączyć. Spróbowałam jeszcze dwa razy, ale bez rezultatu. Później rozpoczął się sezon zawodniczy, a w lecie wspinanie na trudnych drogach w centralnej części Misja Peč jest niemożliwe z powodu upałów. W rezultacie na drogę wróciłam dopiero w listopadzie. Znalazłam nową kombinację na przejście kluczowej sekwencji i z optymizmem patrzyłam na szanse jej poprowadzenia w najbliższej przyszłości. Byłam pewna, że zrobię ją następnym razem, ale deszczowa pogoda (mokre kaloryfery i wilgoć na chwytach), problemy zdrowotne i ubytki skóry na palcach sprawiły, że z „następnego” zrobił się „czwarty” raz. Zrobiłam ją w pierwszym dniu zimy, 21 grudnia 2005 roku. Tego dnia warunki były idealne: było słonecznie, ciepło i sucho. Ruchy, które w czasie ostatnich miesięcy wykonałam tyle razy w myślach, wreszcie stały się rzeczywistością. Na szczycie miałam gęsią skórkę na całym ciele i nawet uroniłam ze szczęścia kilka łez, czego nie doświadczyłam nigdy wcześniej – ani przy łańcuchu zjazdowym, ani nawet w chwilach zwycięstw w zawodach. To, co czułam, było najlepszym dowodem, że warto być cierpliwym i ciężko trenować.
Martina Čufar
Piotr Drożdż: Zanim zaczniemy, pozwól, że pogratuluję ci Twojej pierwszej 8c. Oczywiście wszyscy podkreślamy, że nie wspinamy się dla numerków, ale jestem pewien, że taki sukces jest zawsze motywujący. Czy zgodzisz się z takim stwierdzeniem?
Martina Čufar: Oczywiście, że tak! Zresztą muszę się przyznać, że tym razem zrobiłam tę drogę także dla numerku. Ponieważ czułam, że po prawie 10 latach od pierwszej 8b+ muszę pokazać sobie, a także innym, że jestem w stanie poprowadzić 8c. A niestety tak się poukładało, że dzisiaj numerek jest tym, co się liczy. Jestem pewna, że byłam w stanie przejść 8c już dawno temu, ale nie byłam wystarczająco zmotywowana, aby włożyć tyle wysiłku i poświęcić tak dużo czasu jednej drodze. Jednak nie tylko wycena była powodem wyboru właśnie Viziji, przede wszystkim jest to wspaniała linia w centralnej części Misja Peč, w dodatku mająca świetną nazwę. Nazwa drogi jest dla mnie bardzo istotna, a „Vizija” brzmi optymistycznie, pozwala pozytywnie myśleć o mojej przyszłej wspinaczkowej karierze. Oczywiście trochę w tym momencie żartuję, ale jak brzmiałby tytuł newsa „Absolutne zaćmienie Martiny” (droga Polpolni mrk, czyli „absolutne zaćmienie” to inna „ósemka ce”, do której przystawiała się Słowenka – red.)? Czyż nie lepiej prezentuje się „Wizja Martiny”?
Czasami mówi się, że satysfakcja po długiej batalii przy poprowadzeniu ekstremalnie trudnego projektu w stylu RP jest większa niż przy onsajcie. Z drugiej strony zawsze podkreślałaś, że wolisz wspinanie OS. Jakie były twoje odczucia po zrobieniu Viziji?
Satysfakcja po zrobieniu trudnego onsajtu różni się od radości z trudnego redpointa, ale nie jestem w stanie powiedzieć, którą z nich stawiam wyżej. Może faktycznie sukces na drodze, która stała się przez pewien czas częścią twojego życia, sprawia, że odczucia są silniejsze. Żyłam Viziją od roku, zwłaszcza przez ostatnie dwa miesiące przed jej poprowadzeniem, nieustannie – w czasie dnia i w ciągu nocy – wizualizowałam w myślach przechwyty. I po wszystkich przeciwnościach, którym musiałam stawić czoła (problemy zdrowotne, pogoda), kiedy wpięłam się do łańcucha zjazdowego, byłam naprawdę szczęśliwa, trudno opisać jak bardzo....
Kiedy rozmawialiśmy ostatnim razem, powiedziałaś, że jedyną przeszkodą w poprowadzeniu drogi jest bulder na początku drogi. Czy pokonanie tego miejsca przyszło naturalnie, czy też zaserwowałaś sobie jakiś specyficzny trening na tego rodzaju ruchach i chwytach?
Ten problem zatrzymywał mnie raz za razem... Wiedziałam, że kiedy go zrobię, poprowadzę drogę. Musiałam być po prostu bardzo cierpliwa i kreatywna, aby znaleźć pasujące mi rozwiązanie. To niesamowite, jak wiele znalazłam sekwencji, umożliwiających przejście tych kilku metrów. Niestety, jestem za niska na wykonanie większości z nich. To oczywiście nie mogło być żadną wymówką, więc byłam cierpliwa, aż w końcu znalazłam kombinację, która odpowiadała również moim możliwościom. Musiałam wykonać więcej ruchów, ale ostatecznie problem okazał się łatwy. Natomiast nie zafundowałam sobie nic w rodzaju specyficznego treningu, czegoś podobnego do tego, co musiał zrobić Güllich przez Action Direct... Chwyty na tym bulderze są małymi krawądkami, które lubię.
Czy myślisz już o następnej 8c? Masz zamiar dalej „oswajać” stopień 8c?...
Dalszy ciąg wywiadu z Martiną Čufar do przeczytania w lutowych GÓRACH (141) 2006
Zdjęcia: Marko Prezelj
(kg)