facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2008-07-18
 

Light & Fast – Post Scriptum

Cieszę, iż porady te spotkały się z aż tak dużym zainteresowaniem naszych Czytelników.

Minął już ponad rok od czasu, gdy na łamach GÓR pojawił się pierwszy odcinek z serii Light&Fast. Nie ukrywam, że bardzo się cieszę, iż porady te spotkały się z aż tak dużym zainteresowaniem naszych Czytelników. Dostałem dużo e-maili z różnymi zapytaniami lub z sugestiami – za wszystkie w tym miejscu bardzo serdecznie dziękuję. Kilka patentów podpowiedzianych w pięciu opublikowanych odcinkach na dobre „zadomowiło się” w naszym szeroko pojętym środowisku gór. Co więcej, jedna ze znanych, choć małych, polskich firm zaczęła produkować i to naprawdę bardzo fajne (bo o przemyślanym, technicznym kroju) kurtki z rekomendowanego przez nas Primaloftu. I gdy spotykam szefa tej firmy, to mówi mi, że musi postawić mi piwo – trochę się tych piw nazbierało, bo jak na razie tylko na mówieniu się kończy...

Wrócmy jednak do tematu. Ponieważ ostatni rok udało mi się po raz kolejny spędzić raczej w terenie (ponad pięć miesięcy w górach i skałach), sprawdziłem na własnej skórze wiele z patentów, o których wcześniej pisałem. O niektórych zmieniłem trochę zdanie, o innych chciałbym jeszcze parę słów dopowiedzieć, stąd pomysł napisania Post Scriptum I, a dlaczego numer I? Bo mam nadzieję jeszcze kilka odcinków z serii Light&Fast napisać, a jak znam życie, to do nich też, za jakiś czas, jakieś uwagi będzie można dodać.

Zatem zaczynamy…


Autor po 14-godzinnym, zimowo-klasycznym przejściu Drogi na Hell, Kazalnica Mięguszowiecka. Widoczny komplet soft shellowy, pod nim kurtka z Primaloftu. Fot. Jakub Radziejowski


Light&Fast – czyli rzut oka na ubiór szybkiego wspinacza cześć 1, Góry numer 151/152

Warstwa pierwsza zewnętrzna


Oczywiście Soft Shell pozostaje na topie. Chciałbym zwrócić uwagę tylko na jedno – wybierając kurtkę na lato, należy zwracać uwagę przede wszystkim, by była ona lekka (myślę, że dopuszczalną górną granicą wagi letniej kurtki to 500 g) i żeby jednak była zrobiona z Soft Shella posiadającego jakąś dobrą membranę – jest on wtedy bardziej wodoodporny, a to się przydaje, zwłaszcza jak nas dorwie zlewa. Taka letnia kurtka powinna też mieć bardziej przylegający niż obszerny krój (latem raczej nie będziemy ubierać pod nią żadnej „puchówki”). I następna sprawa, nie wiem dlaczego producenci, którzy już wpadną na pomysł robienia takiego lekkiego, przylegającego do ciała Soft Shella na lato zapominają o kapturze – tzn. ich produkt kaptur ma, ale ma on taką konstrukcję, iż nie da się go naciągnąć na kask. Co ciekawe czasami ci sami, często dobrzy producenci, robią kolekcję zimową i tam kaptury mają już odpowiedni krój.
Natomiast Soft Shell na zimę może być już ciut cięższy (górna granica wagi to według mnie 700-750 g). Nie musi być membranowy, bo wodoodporność nie jest tak istotna (ma głównie chronić przed śniegiem, a nie przed deszczem). Brak membrany sprawia, iż mimo że ten zimowy Soft Shell jest grubszy, to i tak ma w miarę dobre właściwości oddychające.

Puchówka

Rok temu pisałem, że Primaloft jest praktycznie niedostępny na naszym rynku. Dziś z nieukrywaną radością mogę stwierdzić, że sytuacja ta zmieniała się diametralnie – w sklepach jest już wiele modeli kurtek różnych firm, w których jako wypełnienie wykorzystano ten właśnie materiał. Jednak najważniejsze według mnie jest to, że w naszym środowisku pojawiała się świadomość istnienia tego rewelacyjnego materiału, który tak bardzo zrewolucjonizował odzież outdoorową w ostatnich latach.
Pisząc ten artykuł dzisiaj, nie wspominałbym już słowem o kurtkach wypełnionych naturalnym puchem. Do wspinaczek alpejskich, nawet na szczyty pięcio- lub sześciotysięczne polecałbym tylko kurtki ze sztucznym wypełnieniem, najlepiej z Primaloftu (choć należy podkreślić fakt, iż niektóre firmy mają swoje własne materiały także o bardzo dobrych, zbliżonych do Primaloftu właściwościach).
Kilka informacji praktycznych: kurtki te mogą mieć wypełnienie o różnej grubości – należy na to szczególnie zwrócić uwagę, gdyż zmienia to diametralnie właściwości grzewcze danego modelu. Drugą ważą sprawą jest materiał zewnętrzny, jaki został użyty przez producenta – od tego będzie zależało w dużej mierze czy kurtka jest nieprzemakalna (według mnie niezbyt istotne, bo mokry Primaloft dalej grzeje), czy dobrze oddycha (bardzo istotne), czy jest odporna na uszkodzenia mechaniczne (również rzecz niezmiernie ważna). Dodatkowo należy zwrócić uwagę, czy materiał, który będzie spełniał wszystkie wymienione wyżej warunki, nie zwiększa zdecydowanie wagi kurtki – a tego oczywiście nie chcemy.
Na zakończenie napiszę, jaki zestaw aktualnie stosuję. Na pierwszą warstwę wewnętrzną, czyli bieliznę termoaktywną, zakładam cienką (Pimaloft®Sport gramatura 60) obcisłą kurteczkę, a na nią kurtkę Soft Shell’ową. W tym się wspinam. Na stanowiskach zakładam drugą – grubszą kurtkę, tzw. „stanowiskową” (z Primaloft®One, gramatura 100). Zestaw ten jest więcej niż idealny. Jestem bardzo zadowolony, że tego rodzaju kurtki stanowiskowe cieszą się coraz większą popularnością. Co jeszcze zauważyłem? Kiedyś wraz z moimi partnerami zabieraliśmy jedną puchową kurtkę stanowiskową, teraz każdy z nas ma swojego Primalofta i często w trakcie wspinaczki zaczynamy się w nich wspinać lub czasami stojący na stanowisku, gdy mu zimno, zakłada je obie.
Chciałbym dodać, że bardzo często podchodzę pod ścianę w mojej cieńszej kurteczce. Ma ona rewelacyjne właściwości, jeśli chodzi o „oddychalność” i jestem znacznie mniej spocony po podejściu niż wówczas, gdy podchodziłem w bluzie Soft Shellowej.

Ostatnia sprawa związana ze sztucznym puchem. Wiem, że ludzie dzielą się na takich, którzy chodzą w kamizelkach wszędzie lub na tych, co nie nałożą kamizelki nigdy. Ja zdecydowanie należałem do tej drugiej grupy. Do czasu. W momencie, w którym w moje ręce trafiła kamizelka z Primaloft®Sport stałem się jej największym fanem – chodzę w niej wszędzie (podobno czasami nawet przesadzam – tak przynajmniej mówi moja Kasia). Jest dla mnie teraz nieodzowna podczas każdej górskiej działalności. Świetnie nadaje się na podejścia i wycieczki skiturowe – wtedy zakładam ją bezpośrednio na bieliznę, nawet w zimne i wietrzne dni i jeśli podchodzę w miarę żwawym krokiem, odczuwam przyzwoity komfort cieplny. Inne jej zastosowanie to rola „docieplacza” – gdy jest naprawdę zimno, zakładam ją jako dodatkowa warstwę pod Soft Shela lub wręcz pod inną kurtkę Primaloftową.

Kończąc ten temat – pamiętajmy: Primaloft Rules;-) Także podczas letnich górskich wspinaczek.
 
Buty

Tylko parę uwag. Po swoim pobycie w Szkocji i Kanadzie oraz kontaktach z wspinaczami słoweńskimi wiem jedno: na dłuższe zimowe drogi jednak buty z botkiem. Co ciekawe, okazuje się, że bardzo ciekawą propozycją są plastikowe (tak jest, jak dwadzieścia lat temu), naprawdę bardzo lekkie skorupy firmy Scarpa. Dokładnie chodzi mi o czerwony model o nazwie Omega. Niestety, w tym roku był on w naszym kraju nieosiągalny, być może (o co w tym miejscu apeluję) importer zrobi coś z tym w roku następnym, zwłaszcza, że bez problemu można kupić te buty w Wielkiej Brytanii i USA (przy obecnym kursie dolara, jest to dość dobry interes). Omegi są lżejsze od niektórych, bardzo popularnych w Polsce skórzanych butów jednowarstwowych.
Pozostańmy przy butach jednowarstwowych. Naprawdę warto przed zakupem zrobić rozeznanie wśród bliższych i dalszych znajomych na temat poszczególnych modeli, może się okazać, iż te aktualnie topowe np. rozwalają się po paru miesiącach użytkowania.
I jeszcze jedno, pisząc w przedostatnim odcinku porad o rakach sugerowałem, iż przed ich zakupem warto zobaczyć, czy pasują one (co o dziwo nie zawsze ma miejsce) do używanych przez nas butów. To może prozaiczna uwaga, ale pamiętajmy o tym samym w momencie, gdy zmieniamy buty na nowe, a jesteśmy już posiadaczami jakiś raków; warto je wziąć do sklepu i przymierzyć, czy wszystko leży jak należy;-).
W tym samym rozdziale o butach sugerowałem, iż jeśli podchodzimy na wspinanie na nartach skiturowych, jednym z czterech różnych rozwiązań z jakich możemy skorzystać jest zabranie jednego botka od buta wspinaczkowego i dwóch różnych skorup – jednej narciarskiej (skiturowej) i jednej od buta wspinaczkowego. Stosowałem ten patent w Alpach i dałbym sobie głowę uciąć, iż sprawił się rewelacyjnie (główną jego zaletą jest to, iż używając tylko jednego botka, to po podejściu nie wkładamy stopy w zimny botek wspinaczkowy, a po skończonej wspinaczce nie walczymy z zamarzniętym botkiem narciarskim). Jednak tej zimy, podchodząc pod Próg Doliny Ciężkiej i stosując opisany przeze mnie patent, zmasakrowałem sobie nogi przeokrutnie – mój wspinaczkowy botek był niewysoki i plastikowy but narciarski zrobił mi głębokie rany na obu piszczelach. Poza tym, że bolało, było to dość komiczne, w końcu stosował się sam do swoich rad...;-) Koledzy mieli słuszny ubaw. Oni przygotowali się zdecydowanie lepiej, bo podchodzili pod lodospad w lekkim sprzęcie półzawodniczym i mieli zawodnicze, lekkie buty Scarpy model F1. Po podejściu pod lodospad odpięli narty, usztywnili buty i naparli. Z tego co widziałem i co mi sami mówili, w butach tych wspinało im się wyśmienicie.
Co jednak zrobić, gdy nie ma się takich fajnych butów skiturowych, a mimo wszystko nie chce się nosić ze sobą dwóch kompletnych zestawów butów? Podczas tegorocznego pobytu w Alpach zastosowałem patent, w którym używałem cały czas botka skiturowego, a zmieniałem tylko skorupy. Wspinało się w tym dobrze (nawet wydawało mi się, iż mam bardziej usztywnioną stopę niż w bucie z botkiem wspinaczkowym), a na podejściu nie poniosłem żadnych strat – może zatem to jest wyjście z tej sytuacji?
Pragnę dodać, iż nie współpracuję z firmą Scarpa, dość przypadkowo wyszło, że mają fajne buty;-)

Light&Fast – czyli rzut oka na ubiór szybkiego wspinacza cześć 2, GÓRY 153

Rękawiczki

Nic się nowego nie pojawiło. Używałem jednak pewnego modelu, z rodzaju tych bardziej pancernych, które to na trudnym wyciągu raczej zdejmujemy. Były wyposażone w bardzo prosty, a przydatny patent – na palcu środkowym, od zewnętrznej strony rękawiczki miały poprzeczny wąski pasek, za który można było wpiąć je karabinkiem do uprzęży. Dzięki temu podczas wspinaczki nie dostawał się do środka śnieg, jak to miało miejsce w przypadku, gdy wpinaliśmy rękawiczki za pomocą karabinka przewleczonego przez znajdujący się w nich ściągacz. To detal, ale przy wyborze jakichś dobrych, często nie tanich rękawiczek, warto zwrócić uwagę, by miały też ten szczegół.

Plecak

Zwróciłem uwagę, iż napisałem, że na wspinaczki zimowe plecak powinien mieć co najmniej 45 litrów pojemności. Bardzo przepraszam, ale to zdecydowanie za dużo; naprawdę. Podczas tegorocznej, co prawda letniej wyprawy, na Grenlandię używaliśmy ważącego niecałe 400 gram placaczka o pojemności 25 litrów i co ciekawe udawało nam się (nie było łatwo, ale też nie tragicznie) w niego spakować na dwudniową wspinaczkę łącznie z dwoma małymi śpiworami.      
Generalnie przez ostatni rok używałem głównie plecaków z serii skiturowej i serii ultralight firmy Vaude. I naprawdę nie sądziłem, iż będę aż tak z nich zadowolony. Po pierwsze posiadały wszystkie wymienione przeze mnie w powyższym odcinku zalety, a dodatkowo ważyły, bez wyciągania stelaża!!! niecały kilogram (35 litrów) w przypadku serii skiturowej, a poniżej 800 gram (35 litrów) w serii utralight. Niestety, nie wszystko jest takie kolorowe – ta niska waga została uzyskana między innymi poprzez brak odpinanej klapy – a to akurat dla mnie duża wada.
Ponieważ posiadam też wspominany plecak o pojemności 25 litrów, podczas ostatnich zimowych wspinaczek podchodziłem pod ścianę z większym workiem, ale brałem ze sobą ten mniejszy (gdy go się zroluje, to nie zabiera praktycznie miejsca), żeby z nim wspinać się w ścianie. To kolejny kilogram mniej dla drugiego na linie.
Początkowo brałem na wspinanie tylko ten plecak, ale jednak zaczął nie wytrzymywać ciężaru zimowego sprzętu, bo o ile jeszcze się w niego pakowałem objętościowo, to chyba nikt nie zaprojektował go na noszenie w nim grubo ponad dwudziestu kilogramów – po prostu szwy zaczęły nie wytrzymywać. Warto o tym pamiętać.

Light&Fast – raki i dziaby, Góry numer 162

Ten odcinek był pisany stosunkowo niedawno, więc nie mam do niego wielu uzupełnień. Na początku ciekawa nowość, zwłaszcza dla tych co lubią i wspinają się dużo w lodzie. Na rynku pojawiły się śruby lodowe nowej generacji. Nie dość, iż śruba osiemnastocentymetrowa waży tylko 125 g (średnia waga dotychczas dostępnych śrub o takiej długości wynosiła około 165 g), to jeszcze mają wymienne przednie zęby atakujące. Dzięki temu, kiedy ulegną one zniszczeniu, wymieniamy tylko przody i śruba dalej jest jak nowa. Poza tym śruby te mają wszystkie te same udogodnienia co inne na rynku – czyli cztery zęby atakujące i korbkę ułatwiającą wkręcanie. Z tego co wiem, co najmniej trzy różne firmy wprowadziły lub są w trakcie wprowadzania takiego produktu.     
Teraz uwagi. Wydaje mi się, że warto kolejny raz napisać o tym, jak ważne jest, by nasze dziaby posiadały w dolnej części otwór, przez który można przepiąć karabinek, a co za tym idzie wpiąć w nie zalecane przez nas gumki (system ten, z racji największego jego polskiego producenta, przyjęliśmy nazywać systemem Montano). Dlaczego taki wniosek? Po prostu sam po raz kolejny używałem dziab bez takiego otworu i karabinki swoich gumek przyczepiałem do przymocowanych do rękojeści repików. I znów poleciałem, a co za tym idzie gwałtownie obciążona gumka (przelot był pode mną) szarpnęła za zaklinowaną dziabę –  repik (całkiem gruby) pękł i dziaba poszybowała w dół; na szczęście ją odzyskałem. Zatem wydaje się, że współczesna alpejska dziabka powinna taki otwór posiadać.
Co jeszcze? Myślę, że dobrą wiadomością dla naszych „zimowców” będzie informacja, że malutka hiszpańska firma E-Climb, niedawno rozszerzyła swoją internetową sprzedaż i teraz obejmuje ona swym zakresem także teren naszego kraju. W odcinku poświęconym rakom i czekanom, pisałem, że ich produkty są rewelacyjnie dobre (sam miałem przyjemność wspinać się na ich sprzęcie podczas swojej obecności w Kanadzie), ale że ciągle nie są dostępne w naszym kraju.   

Na zakończenie chciałbym podziękować wszystkim, z którymi dyskutowałem na tematy zawarte w powyższym materiale, a zwłaszcza za konstruktywne uwagi, które przyczyniły się do tego, iż ten odcinek w ogóle powstał.

Po raz kolejny wszystkich zainteresowanych zgłębieniem podejmowanych tu tematów odsyłam do najlepszej dostępnej na rynku pozycji poświęconej tematowi – mianowicie książki Wspinaczka. Lód i mikst, autorstwa Willa Gadda Korzystałem z niej niejednokrotnie przy tworzeniu tego cyklu.                      

Mam nadzieję, że nasze porady choć częściowo pomogą Wam w doborze odzieży i sprzętu, które sprawią, że realizacja wspinaczkowych planów w nadchodzącym sezonie letnim będzie już tylko przyjemną przygodą.                                            

Maciek Ciesielski (MONTANO)

Autor jest autorem szybkich przejść miedzy innymi w górach Patagonii, Alaski, Kalifornii, Kanady i Pakistanu. W ciągu ostatnich pięciu lat współpracował przy tworzeniu kolekcji wspinaczkowych dla firm Roberts i Yeti (odzież puchowa) oraz Montano, a także współpracował z firmą Warmpeace, Marmot, Hannah, i Vasque.

"Góry", nr 4 (167) kwiecień 2008

(kg)
 
Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2024-03-14
BIZNES
 

Apidura – nowa marka dla bikepackerów

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-03-13
BIZNES
 

Fjallraven Classic 2024

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com