Wydawać by się mogło, że segment kurtek technicznych jest już mocno nasycony i ciężko o nowy produkt, który będzie reprezentował sobą coś odkrywczego i wyróżniał się na tle konkurencji. Tak sądziłem, dopóki w moje ręce nie trafiło najnowsze „dziecko” Aury, czyli X1 – pierwszy syntetyk polskiego producenta.
Jako fan oldschoolowych puchówek, z pewną dozą sceptycyzmu zabrałem X1 na późnojesienną wycieczkę w góry. Obawiałem się, czy mocniejsze podmuchy halnego lub zacinający deszcz nie wystawią jej na zbyt trudną próbę. Jak się okazało, zupełnie bezpodstawnie.
Moją uwagę od razu zwróciło kilka rzeczy. Przede wszystkim konstrukcja kaptura, której zresztą model zawdzięcza swoją nazwę.
Co najważniejsze, nie ogranicza on widoczności, sprawnie osłaniając newralgiczne miejsca wokół twarzy. Zaprojektowano go tak, że dzięki dwóm ściągaczom przecinającym się z tyłu, możemy wygodnie wyregulować go w całkiem sporych zakresach. Dodatkowo przednia część posiada wysuwany daszek, który nie opada podczas kręcenia głową.
Bardzo dobrze przemyślana jest również konstrukcja korpusu, która pozwala cieszyć się pełną ruchomością ramion bez żadnych ograniczeń ani nieprzyjemnego efektu podnoszenia się kurtki. To samo, jeśli chodzi o ruchy łokciami, które wspiera profilowany, dwuczęściowy rękaw, zakończony zresztą bardzo oryginalnym podwójnym mankietem z lycry z dziurką na kciuk.
W kurtce zastosowano ocieplinę Apex Climashield, której struktura nie naśladuje puchu, a więc nie przemieszcza się luźno wewnątrz, tylko tworzy szczelną warstwę, bardzo dobrze chroniącą od mocnego wiatru i niskich temperatur. Co z deszczową aurą? Producent pomyślał i o tym: newralgiczne miejsca pokryte zostały membraną TORAY DELFLY.
Na koniec warto do wymienionych dodać zalet dodać jeszcze jedną, największą: bardzo dobry stosunek ceny do jakości!
Syntetyczne wypełnienie Climashield 67 • Tkanina Pertex Quantum • Ergonomiczna konstrukcja • Zamek dwusuwakowy • Dodatkowe panele wentylacyjne pod ramionami • Waga: 430 g • Cena: 950 zł
Testował / Bartek Pasiowiec