facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS

Czech, Bielecki i Botor w Cordyliera Blanca

W związku z zamknięciem Tybetu przez Chińczyków w sezonie/roku 2015, zdecydowaliśmy się na przeniesienie naszego wyjazdu do Ameryki Południowej w rejon Andów Peruwiańskich /Cordyliera Blanca/, jako wyprawy sportowej-centralnej Polskiego Związku Alpinizmu.


W skład wyprawy weszli:

 

· Jacek Czech - KW KATOWICE, KS KANDAHAR KATOWICE – kierownik wyjazdu,

· Adam Bielecki  - KW KRAKÓW

· Jarosław Botor - KW GLIWICE 

 

Decyzja jak się okazało była słuszna, gdyż planowane cele zostały zrealizowane.

Wyjechaliśmy ze Śląska 9 września. Przez Warszawę, Paryż i Limę dotarliśmy już w piątek 11 września do peruwiańskiego Zakopanego czyli Huaraz, leżącego na wysokości 3100 m n.p.m., które na czas naszego pobytu w Peru stało się bazą wyprawy. W sobotę odwiedziliśmy aklimatyzacyjnie dolinę Laguny 69, gdzie z buta zrobiliśmy około 1000 metrów przewyższenia dochodząc do prawie 4800 m n.p.m. (oj głowa bolała).


Po niedzielnych formalnościach, odpoczynku i pakowaniu, w poniedziałek 14 września udajemy się do doliny Paron, gdzie na wysokości 4000 m n.p.m. rozbijamy obóz. Następnego dnia z pomocą tragarzy docieramy na lodowiec u stóp naszej  "kinowej" góry. Na wysokości około 5000 m n.p.m. zakładamy obóz. Pakujemy nadmierną ilość sprzętu (głównie długie szable, śruby i trochę żelaza) i około 3.30 związani liną startujemy spod naszego namiociku w kierunku góry. Dzięki Aniołom bezpiecznie docieramy pod szczelinę brzeżną i o 5.30 wbijamy się w wymarzoną ścianę. Walczymy dzielnie i po ośmiu godzinach wspinaczki zakończonej przewieszonym, nieasekurowalnym lodowo-śnieżnym progiem, ostrą granią oraz dwoma skokami przez czeluść, na kolanach docieramy do szczytu.



Nevado Artensoraju – 6025 m n.p.m., ścianą południową, 16.IX.15 r., 8 godz. OS(cała akcja od namiotu do namiotu 15 godz.)



Powrót jest dosyć łatwy, ale trzeba być czujnym w trakcie zjazdów i żywcowych odcinków zejścia. Cały czas, aż do samego namiotu, należy być związanym. Nam zdażyło  się wpaść do szczeliny niemal równocześnie, dziesięć metrów od namiotu – dzięki Bogu nadal byliśmy związani.

17. IX –  szczęśliwi schodzimy do laguny Paron i wracamy do Huaraz

18. IX – jedziemy treningowo w skałki Hatun Machay na 4300 m n.p.m. Przechodzimy około 20 dróg do 6c+ OS.

22. IX – Jarosław Botor ze względów rodzinnych musi wracać do kraju.


W związku z pogarszającą się pogodą – zaczynają padać kilkudniowe ciepłe deszcze – rezygnujemy ze wspinaczek na szczyty o wysokości ponad 6000 m i po konsultacjach z miejscowymi wspinaczami decydujemy się na wspinaczkę na Nevado Churup.



 

 

Samodzielnie organizujemy transport pod dolinę i z worami w wielką ścianę wędrujemy malowniczym, dzikim terenem pod lodowiec, nad jeziorko na około 4600 m n.p.m. Kładziemy się o 19.00 i po chwili słyszymy, jak krople deszczu spadają na nasz namiocik. O 1.00 nadal kropi, więc pobudkę przesuwamy na 2.00 – jest poprawa, ale wciąż mamy watpliwości. O 5.30 zaczynamy się wspinać stromym, lodowym kuluarem doprowadzającym nas pod ścianę. Zaczyna się poważne wspinanie – skała jest mokra, a tafle lodu wątpliwie trzymają się granitu. Czujemy moc, kolejne wyciągi prowadzimy szybko i sprawnie. Bajkowe formacje lodu w partiach szczytowych wynagradzają trudy wspinaczki i szybko zdobyty szczyt sprawia wiele radości. Zaczynamy schodzić do przełęczy i walczymy z kruchymi zjazdami, urozmaicanymi lawinkami kamienno-lodowymi. Totalnie przemoczeni docieramy szczęsliwie do piargu i po 13,5 godz. docieramy do namiotu. Padamy sobie w obięcia. Jesteśmy szczęsliwi!!!


Churup – 5495 m n.p.m., M5, 22.IX.15 r., OS (cała akcja od namiotu do namiotu 13,5 godz.)



23. IX – ODPOCZYWAMY !!!

24.IX – organizujemy wyjazd na Sfinxa

25.IX – wracamy do Doliny Paron i podchodzimy pod granitową perłę Ameryki Południowej – SfinxaZakładamy obozik na morenie i zanosimy szpej pod ścianę. Czujemy przed nią respekt, ale też moc pozwalającą nam uderzyć w nieznane. Podobnie jak na poprzedniej wspinaczce, w dolinie jesteśmy sami. Ale przed nastaniem nocy zza moreny wyłania się ekipa poznanych pod Artesonraju Francuzów, wzmocniona lokalnym wspinaczem, która oznajmia nam, że chce się wspiąć na Sfinxa „naszą” drogą. Szybko informuję ich, że MY skoro świt chcemy iść na lekko, na 10 godzin. Patrzą na nas z politowaniem i życząc powodzenia znikają za kamieniami. 


26.IX – 6.30. Startujemy. Walczymy jak lwy – kolejne wyciągi szybko zostają za naszymi plecami i po dwóch godzinach mamy za sobą już sześć trudnych długości liny. Dopada nas słońce i miło rozgrzewa zziębnięte ciała – dochodzimy do głównych trudności i… przechodzimy je sprawnie i pewnie. Kolejne wyciagi nie odpuszczają i do samego topu, (stanowiska i przeloty z własnych punktów oraz labirynt filarków i rys) trzeba być czujnym, aby nie wpakować się w ekstremy. Adaś znika za kolejnym rajbungiem i słyszę radość z końca drogi – po ośmiu godzinach napierania jesteśmy na szczycie! Teren wokół wierzchołka  jest bezpieczny, więc rozluźnieni radujemy się z końca wyprawy. Jeszcze tylko spacerek do przełeczy, trzy zjazdy i jesteśmy pod ścianą. JESTEŚMY SZCZĘŚLIWI !!!

Tu spotykamy cześć francuskiej ekipy, która z powodu trudności oraz problemów z odnalezienim przebiegu drogi wycofała się ze ściany. Jeszcze tyko gratulacje, wspólna kawa, ciasteczko, kilka fotek, całuski i zbiegamy do naszego namiociku.

 

 

Sfinx – 5325 m n.p.m., 26.IX.15, 6c+/7a, OS, 8 godz.

 

26.IX. – 3200 m.n.p.m. wyjście treningowe w skałki; przechodzimy około 15 dróg do 7a+ OS oraz 7b RP.

 

Podsumowanie.

Członkowie wyjazdu są członkami programu Polskie Himalaje (poprzednia nazwa Polski Himalaizm Zimowy) pod patronatem PZA oraz Fundacji im. J. Kukuczki. Wypad ten był przez nas traktowany jako wewnętrzna unifikacja pozwalająca powiększyć nasze kwalifikacje i doświadczenie górskie. Pierwotnie mieliśmy uczestniczyć w wyprawie himalajskiej w Tybecie jednak brak zgody ze strony „władz” okupanta chińskiego wpłynął na zmianę naszej decyzji.

Wyjazd uważamy za bardzo udany, a cele szkoleniowo-unifikacyjne oraz wspinaczkowe zostały zrealizowane. Udało się zrobić trzy drogi na wysokich szczytach w dobrym stylu i czasie. Siła zespołu pozwoliła na właściwe dobranie celów, skuteczną ich realizację oraz właściwą współpracę. Ta wyprawa utwierdziła nas w przekonaniu, iż kierunek naszych zespołowych poczynań jest właściwy i w naszym odczuciu rokuje na kolejne udane wyprawy w najbliższym okresie.


Serdecznie dziękujemy wszystkim osobom, kibicom oraz instytucjom, które wsparły naszą wyprawę, a w szczególności naszym kochanym żonom, rodzinom, Polskiemu Związkowi Alpinizmu, Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki oraz firmom; HiMountain, Tendon, Eliteclimb, Imex, MTE, Szkole wspinaczkowej Haliny i Jacka Czech „W Skale”.



 

Z górskim pozdrowieniem Jacek Czech


Zdjecia z archiwum Adama Bieleckiego, Jarka Botora i Jacka Czecha. 


Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2024-04-26
GÓRY
 

Z południa na północ Korsyki – częśc 2

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-24
GÓRY
 

Ewoucja w zimowym sprzęcie

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-18
GÓRY
 

Dream Line 2024 – Anna Tybor wyrusza w Himalaje

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-03-25
GÓRY
 

Ferraty w Dolomitach – przegląd subiektywny

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com