Jej motto brzmi: „Zapewnić ciepło dzięki połączeniu światowej klasy polskiego puchu, tkanin najwyższej jakości oraz wiedzy wybitnych himalaistów”. Byłem niezmiernie ciekawy, czy znajduje ono odzwierciedlenie w praktyce – na przykładzie swetra SLX.
Pewnie niejednokrotnie zdarzyło Wam się, że cały dzień spędzaliście w sklepach i nie mogliście znaleźć niczego dla siebie, po prostu nic nie odpowiadało Waszym wymaganiom. Innym razem jest tak, że przymierza się pierwszą rzecz z wieszaka i wie się, że to jest właśnie cel naszych poszukiwań. Tak w moim wypadku było właśnie ze swetrem marki YETI. Doskonale zdaję sobie sprawę, że brzmi to trochę jak tekst reklamowy, nie ma z nim jednak nic wspólnego. Po prostu ten produkt po pierwszym kontakcie z moją dłonią już przypadł mi do gustu i byłem pewien, że będzie mi odpowiadał. Ale po kolei.
Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny sweter dostępny jest w trzech kolorach: czarnym, czerwonym i turkusowym. Ostatni z nich zdecydowanie najbardziej rzuca się w oczy. Lubię
produkty wyraziste, dlatego od razu mi się spodobał. Kurtka została skonstruowana z serii komór wypełnionych puchem, które zostały z kolei wykonane metodą szycia na wylot. Całość sprawia wrażenie, jakby kurtka składała się z poziomych pasów.
Jest skrojona bardzo estetycznie (wersja damska posiada dodatkowo taliowanie).
Nad lewą piersią widnieje nieduże srebrne logo marki, które dobrze komponuje się z całością. Oczywiście wygląd kurtki nie musi każdemu przypaść do gustu, są to już jednak tylko osobiste upodobania.
Sweter posiada trzy pojemne i zamykane na
zamki błyskawiczne kieszenie. Boczne świetnie spisują się, gdy potrzebujemy ciepłego schronienia dla naszych zmarzniętych dłoni, zaś piersiowa jest na tyle obszerna, że bez żadnych problemów zmieści się w niej przepastny portfel czy telefon komórkowy. Od wewnątrz każdy zamek posiada naszytą czarną lamówkę, dzięki której nie ma możliwości, aby zaciąć zamkiem materiał kurtki, co ewidentnie spowodowałoby jej zniszczenie – to
bardzo przemyślane rozwiązanie, za które należy się duży plus.
Inną istotną sprawą jest to, że każdy z zamków zakończony jest kilkucentymetrowym sznurkiem, który bardzo pomaga przy otwieraniu zamka mając na dłoniach rękawiczki. Wiadomo, że w mroźne dni ostatnim, czego by się chciało, to zdejmowanie rękawiczek. Dlatego ten system jest bardzo komfortowy (choć oczywiście można go spotkać w wielu innych produktach róźnych marek – nie może być tu mowy o żadnym novum). Główny zamek rozpinający kurtkę jest od strony wewnętrznej także zabezpieczony potrójnie przeszytym pullerem, który zapobiega zacięciu się zamka np. na naszym ulubionym swetrze czy bluzie.
Tu niestety muszę także dodać kilka bardziej gorzkich słów. Wszystkie zamki, w które wyposażona jest kurtka to YKK, teoretycznie najbardziej popularne, niezawodne i najczęściej wykorzystywane zamki błyskawiczne w odzieży outdoorowej. Najpewniej trafiłem po prostu na lekko uszkodzony egzemplarz. Czasami z zamkiem trzeba się chwilę pomocować, by móc go w końcu zapiąć. Gdy już „zaskoczy”, wszystko jest jak należy, podobnie przy rozpinaniu – nie ma najmniejszego problemu. Niestety tak jak wspominałem przy zapinaniu lubi dać o sobie znać. Muszę jednak nadmienić, że dzieje się tak tylko i wyłącznie z głównym zamkiem – te przy kieszeniach działają jak marzenie, także najpewniej to po prostu mój pech.
Dokończenie testu na stronie testyoutdoorowe.wordpress.com >>
Źródło:
www.ceneria.pl