facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2010-07-30
 

Monika Młodecka

„...jestem ostatnio w miejscach, w których chcę być (...), co mnie niesamowicie uszczęśliwia. Jestem, bo chcę, bo mam cel do zrealizowania, bo chcę się dobrze bawić, chcę się sprawdzić, doskonalić, spotkać się z czymś nowym. Wspinanie to wszystko mi gwarantuje”.
Monika Młodecka – „Ta, która chciała wejść na K2”
Rozmawiała: Aga Adamiecka
Zaledwie tydzień temu wróciłaś z Hiszpanii. Poprowadziłaś tam 7c, podnosząc w ten sposób swoją „życiówkę”. Gratuluję wyniku! Droga dość łatwo puściła, praktycznie w ciągu jednego dnia. Opowiedz, proszę, o tej historycznej chwili :). Co zadecydowało o wyborze właśnie tej, a nie innej 7c?

Polecili mi ją moi przyjaciele, z którymi byłam na wyjeździe. Przylecieli tydzień wcześniej i jak sami mówili, zrobili rekonesans, żebym nie ładowała się na jakieś parchy :). Z Adasiem i Ciemnym wspinam się niemalże od samego początku, więc wiedzą doskonale, jaki mam progres, co robię na treningach, na co mam siłę, a na co niekoniecznie. Droga miała być wkaszalna i taka też się okazała. Co do samej chwili to mogę powiedzieć, że czułam się, jakbym dostała dawno temu zasłużony cukierek. Już wcześniej wydawało mi się, że mam moc na trudniejsze drogi, ale dosyć łatwo się zniechęcałam, bo wtedy wymagało to ode mnie znacznie większego nakładu pracy. Postanowiłam więc zracjonalizować właściwym treningiem czas spędzany na wiszeniu i patentowaniu jednej i tej samej drogi tak, żeby ograniczyć go do niezbędnego minimum kilku wstawek, zamknąć sprawę jak najszybciej i obrać kolejny cel :).

29 stycznia 2010 r. odbyło się coroczne podsumowanie sezonu sportowego 2009 członków ŁKW. Z prawie trzydziestu złożonych wykazów wyłoniono najwartościowsze drogi i przejścia. Zostałaś wyróżniona w trzech kategoriach: zawodniczka roku, przejścia skalne oraz najlepszy wynik. Za jakie osiągnięcia otrzymałaś te wyróżnienia?

Dużo powiedziane z tą Zawodniczką roku. Prawda jest taka, że zwłaszcza jeśli chodzi o płeć piękną w Łodzi, nie ma za bardzo kogo wyróżniać. Podstawą do tego tytułu (który notabene dostała również znacznie młodsza ode mnie i znacznie bardziej na to zasługująca juniorka Patrycja Jendrzejczak) były starty w bulderowych zawodach „towarzyskich”, na które bardzo lubię jeździć. Zdecydowanie bardziej cenię sobie dwie pozostałe nagrody, zwłaszcza Przejścia skalne. W skrócie mój wykaz składał się z ponad stu dróg sportowych z Polski, Francji i Hiszpanii oraz dwóch wielowyciągowych ze szwajcarskiego Rätikonu. Najlepszy wynik drogi to 7b i jak dla mnie zdecydowanie za niski Flash i OS – 7a.

Należysz do ŁKW, z którym dość mocno jesteś związana. Powiedz, w jaki sposób angażujesz się w życie klubu?

Oooo tak, „mój klub – moja wiara” niemalże! :). A tak na serio, to rzeczywiście staram się często udzielać, jako że jestem bardzo przywiązana do ludzi, którzy ten klub tworzą. To oni tak naprawdę umożliwili mi wspinanie i jestem im bardzo wdzięczna za to, że poprowadzili mnie tak, a nie inaczej. Gdyby nie oni, to pewnie dalej robiłabym Dziurki Marczaka :). Razem z chłopakami prowadzimy prezentacje z naszych wyjazdów na spotkaniach klubowych, które odbywają się od pewnego czasu, przychodzimy na walne zebrania czy pomagamy w organizacji zawodów PZA. Czasami proste oddanie głosu lub zajęcie stanowiska w jakiejś sprawie bywa pomocne przy podejmowaniu ważnych dla klubu decyzji. Zresztą dla mnie to oczywiste, że legitymacja klubowa to coś więcej niż kawałek papieru. Nie chodzi o to, żeby robić wszystko za innych, ale o to, żeby po prostu być obecnym i gotowym do pomocy.

Wspinasz się w skałach i startujesz w zawodach. Czy bierzesz udział w zawodach „przy okazji” szlifowania formy na sezon skalny i stanowią one pewnego rodzaju uatrakcyjnienie nudnego wspinania na panelu w czasie zimy, czy wręcz odwrotnie: trenujesz głównie z myślą o zawodach, a skały są jedynie uzupełnieniem startów?

Zdecydowanie to pierwsze. Daleko mi do zawodniczki z prawdziwego zdarzenia. Kiedyś myślałam, że mogę podporządkować rok startom, ale szybko okazało się, że jest to dosyć męczące, a nie przynosi mi aż tyle satysfakcji. Niemniej jednak szanuję osoby, które wybrały „karierę czysto zawodniczą” i życzę im, żeby mogły nakręcać się zawodami tyle lat, ile będą chciały. Dla mnie najważniejsze jest wspinanie w skałach. W ubiegłe wakacje spędziłam miesiąc w Tarnie i okolicach, miesiąc w Hiszpanii, i po 2 tygodnie w Hejszy i Szwajcarii. Miałam „pomaturalne” cztery miesiące wolnego i wykorzystałam je zgodnie z planem – do cna. Nadarzyła się niesamowita okazja i między innymi dlatego zrezygnowałam ze startów w Pucharze Polski. Bardzo mi takie wyjazdy odpowiadają i chyba nie urażę nikogo, jak powiem, że jest to zdecydowanie lepsze od duszenia się na sztucznej ścianie. Zawody pełnią u mnie rolę pewnej motywacji na okres zimowo-panelowy. Stawiam je sobie za cele na najbliższą przyszłość w ramach metody małych kroków. Mogę zobaczyć, jaki mam progres w stosunku do ubiegłego roku, co tym razem powinnam poprawić. Ale i tak to tylko przystanki po drodze na tzw. West, chociaż sprawiają mi dużo radości i są też dobrym treningiem mentalnym :).


Ivy, maskotka Sally, fot. Marcin Szymelfenig

W jednym ze swoich artykułów na temat zawodów napisałaś takie oto zdanie: „pamiętaj jednak o konsekwencji, ponieważ tylko dzięki temu osiągniesz wyznaczone cele. Kiedy znajdziesz się na zawodach, skok adrenaliny i dodatkowe emocje wyciągną z ciebie to, nad czym tak ciężko pracowałeś podczas treningów”. Czy możesz nieco rozwinąć tę myśl?

A ja wiem, co wtedy miałam na myśli? :). No dobra, chyba jednak wiem. Jest to rada głównie dla osób, które z zawodami spotykają się po raz pierwszy i nie potrafią do końca zapanować nad nerwami. Sama miałam podobnie i gdyby nie mój Tata, a później Saku (trener-selekcjoner :)), to prawdopodobnie uciekałabym z powrotem do szatni. Skoro już zakładamy sobie, że weźmiemy udział w zawodach, w jakiś sposób przygotowujemy się do nich, to w momencie startu nie można sobie pozwolić na panikę, bo treningi po prostu pójdą na marne. Należy sobie raczej powiedzieć: „przecież lubię się wspinać, jestem tu z własnej woli, trenowałam, więc jestem mocniejsza”, i dać z siebie wszystko. To jest według mnie najrozsądniejsze wyjście. Kiedyś powiedziałam Tacie, który był ze mną na zawodach: „bylebym tylko nie była ostatnia”, a on odpowiedział: „na zawody jeździ się po to, żeby wygrywać, a nie po to, żeby być przedostatnim”. Oczywiście później doświadczenie zweryfikowało trochę tę myśl i należało zacząć wyznaczać sobie bardziej realne cele, jak np. wejście do finału… ale pamiętam, że wtedy był to spory kop energetyczny.

Trenując na panelu, zapewne masz czasem momenty zniechęcenia, znużenia… kiedy jest ci trudniej być konsekwentną. W jaki sposób i gdzie szukasz wtedy mobilizacji?

Ojej… jest parę takich momentów w roku, że sam widok ściany budzi we mnie mdłości. Jest to okres zimowy, kiedy nie udaje mi się nigdzie wyjechać, pierwszy tydzień zaraz po powrocie ze skał, kiedy uświadamiam sobie, jak marnym substytutem pleneru jest panel, i weekendy w trakcie zaawansowanej wiosny, kiedy akurat muszę siedzieć w Łodzi, a na ścianie jest potwornie duszno i nawet tona magnezji nie pomaga. Sposoby są różne. Pierwszy to wyżej wspomniana świadomość zbliżających się zawodów, drugi, zdecydowanie mocniejszy, to zapał towarzyszy niedoli, którym wyjątkowo chce się wspinać i na których pozytywny wpływ jestem podatna, a trzeci to myśl o tym, co czeka na mnie zagranicą i ile mogę tym razem osiągnąć, jeśli się nie zlenię i podtrzymam jeszcze przez parę tygodni moją przyjaźń z kampusem. Poza tym bardzo lubię układać przystawki, więc nawet jak jestem zdana głównie na siebie, mogę liczyć na własną inwencję, która rzadko zawodzi. Prędzej czy później i tak znajdzie się ktoś, kto na mojego balda niemalże wbiegnie, po czym odejmie 3/4 chwytów, proponując tym samym trudniejszy wariant i motywując mnie do działania :).

Dokończenie wywiadu w: GÓRACH, nr 4 (191) kwiecień 2010
Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2024-04-26
GÓRY
 

Z południa na północ Korsyki – częśc 2

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-24
GÓRY
 

Ewoucja w zimowym sprzęcie

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-18
GÓRY
 

Dream Line 2024 – Anna Tybor wyrusza w Himalaje

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-03-25
GÓRY
 

Ferraty w Dolomitach – przegląd subiektywny

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com