facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
 
 
2011-10-20
 

Keen przez cały rok

Niedawno uświadomiłam sobie, że w różnych butach marki Keen chodzę niemal cały rok, wyjątkowo tylko zmieniając je na eleganckie obuwie na specjalne okazje.
W sandałach nie tylko latem

Latem używam hybrydowych sandałów, z których marka słynie (mój model to damski Newport z serii Trailhead). W zasadzie powiedzenie, że używam ich latem, jest nie do końca prawdą. Faktycznie w potocznym mniemaniu sandałów używa się w miesiącach letnich. Natomiast Keeny są tak skonstruowane, że można w nich chodzić już od wiosny i w niedeszczową pogodę do później jesieni. Są bardziej zabudowane niż zwykłe sandały i przez to bardziej uniwersalne. Idealne na wyjazdy, bo mając je, nie trzeba pakować kilku par butów do plecaka. Ostatnio przeżyły 2-godzinną wycieczkę korytem rzeki Główczanki na Roztoczu (szliśmy po wodzie do kolan). Gdy tylko wyschły, były jak nowe, bo wyczyszczone także z wcześniejszego brudu :).

Newport marki Keen, źródło: www.keen.pl

O sandałach Keen pisałam już wcześniej: ZOBACZ

Warto także poczytać sobie tekst pisany z męskiego punktu widzenia: ZOBACZ

Jedyna moja uwaga z perspektywy czasu to to, że po 3 latach użytkowania przy dłuższym chodzeniu jednak nie można się ustrzec brzydkich zapachów.

Półbuty na lekkie wycieczki i na co dzień

Gdy szykuję się na jakąś weekendową czy jednodniową wycieczkę, zazwyczaj zakładam na nogi moje półbuty Keen Targhee II. Dzieje się tak, gdy przewiduję jakieś trudniejsze warunki w postaci błota czy kamieni lub gdy aura może nam sprawić psikusa. Półbuty te są bardzo solidnie wykonane, mają wręcz wygląd pancerny. Wysokie podeszwy z gumowym otokiem powodują, że nie straszne im błoto. Duży ich atut to to, że ani razu mi jeszcze nie przemokły!
Na lżejsze wycieczki w teren z czystym sumieniem polecam sandały, które także mają podobnie solidną i przyczepną podeszwę, jednak ich minusem jest to, że częściej wpadają do nich przez otwory kamienie, których trudno się potem pozbyć (nie wypadną same jak ze zwykłych niezabudowanych sandałów).
Targhee II faktycznie używam przez cały rok, bo pełnią one po prostu funkcję moich półbutów na co dzień. Bardzo je cenię za to, że można je ściągać i zakładać bez rozwiązywania :)


Targhee II marki Keen, źródło: www.keen.pl

O Targhee II też już pisałam wcześniej: ZOBACZ.


A teraz nowość – Shasta Mid WP

Podwyższona wersja buta Shasta w sezonie jesienno-zimowym 2010 zyskała wodoodporną i oddychającą membranę KEEN.DRY. Miałam okazję wypróbować te buty zimą, także w okresie wiosennym oraz na kilku wyjazdach w góry. Zimą buty te sprawdziły się znakomicie na śniegu. O ile wcześniej miałam uwagi do modelu Targhee II, jeśli chodzi o przyczepność podeszwy, to Shasta nie ślizgały się ani na śniegu, ani na lodzie. Co prawda nie są to buty typowo zimowe, gdyż nie mają ocieplenia, jednak zakładając skarpetę merino (merino = wyjątkowa ciepłota – polecam!) można było w nich czuć się komfortowo: nie było w nich zimno, jeśli tylko temperatura nie spadała poniżej -15 stopni C.
Jeśli chodzi o wodoodporność, to nigdy mnie te buty nie zawiodły, aczkolwiek obawiałam się, że nie wytrzymają mocno mokrych warunków, ze względu na dużą ilość szwów – zazwyczaj w takich miejscach woda lubi dostawać się do środka. Opatentowana przez Keena membrana KEEN.DRY faktycznie działa. W zasadzie jeśli za oknem pada mocny deszcz nawet latem, to preferuję wtedy ubranie Shasta Mid niż Targhee, gdyż są wyższe i mam większą gwarancję w związku z tym, że woda nie dostanie mi się od góry do środka buta.

Shasta Mid WP marki Keen, źródło: www.keen.pl

To, co bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, to przede wszystkim waga buta. Po pancernych Targhee II, Shasta wydawały mi się lekkie jak piórko. Z przyjemnością zabieram je w góry, gdzie sprawdzają się zdecydowanie lepiej niż Targhee: po pierwsze ze względu na ochronę kostki (posiadam wersję Mid) oraz wspomnianą wcześniej wagę. Są także mniej sztywne i dzięki temu noga nie męczy się w nich tak bardzo.
Niedawno miałam okazję być na zorganizowanym wyjeździe w Beskid Śląski, w którym wzięło udział także grono przewodników beskidzkich oraz ludzi, którzy sporo chodzą po górach. Impreza odbyła się pod hasłem „Weekend z maluchem” i trasa była właśnie pod maluchy dostosowana. Większość dorosłych uczestników na nogach miała solidne buty trekkingowe. Ja w butach Shasta i mąż w Siskiyou (męski odpowiednik Shasta) trochę od ogólnego wizerunku odstawaliśmy. Jednak już dawno doszłam do wniosku, że wybierając się w nasze polskie "pagóry" nie warto zakładać butów, które skonstruowane są na szlaki tatrzańskie czy alpejskie. Zresztą właśnie zachodni producenci butów dzielą i dostosowują swoje obuwie do warunków, w których się ich używa, o czym nie zawsze pamiętają Polacy (zobacz: Jak wybrać buty w góry).

Dokończenie artykułu: www.ceneria.pl.


Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2024-07-22
BIZNES
 

Hanwag Rotpunkt Low GTX wraca na dobre

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
 
Kinga
 
2024-07-02
BIZNES
 

Południowy Tyrol: niezwykły region Włoch

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-05-24
BIZNES
 

Nowy dystrybutor CLIMBING TECHNOLOGY w Polsce

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com