facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2017-02-04
 

Lodowa Norwegia

Gdzie pojechać w Norwegii na lodospady? Może do dobrze znanego wszystkim wielbicielom Rjukan albo w inne rejony takie jak dolina Eikesdal czy też region Ardal. Dowiedzcie się więcej o lodowych krainach tego skandynawskiego kraju.

Kiedy piszę ten tekst, warunki lodowe w Norwegii jeszcze się nie wytworzyły, ale mimo to warto już dziś pomyśleć o planach i marzeniach na nadchodzący sezon (artykuł z grudnia 2013). Wkrótce zapanuje długa i mroźna zima, która zmieni wszystkie wodospady w „tłuste” lody. Chciałbym podzielić się z wami garścią informacji praktycznych, zdobytych podczas zeszłego sezonu zimowego.

 

Zaczęło się dość typowo, czyli od krótkich wypadów do znanego wszystkim wielbicielom wspinaczki lodowej Rjukan. To doskonałe miejsce zarówno na rozpoczęcie sezonu, jak i realizację ambitnych celów. Dobre dla każdego. Ponad 200 lodospadów, przeważnie z łatwym dostępem i stabilnym, chłodnym klimatem śródlądowej północy. Nie będę się tutaj rozpisywał na temat samego miejsca. Wszystkie informacje praktyczne dotyczące rejonu możecie znaleźć w ładnie wydanym przewodniku Heavy Water (http://www.rockfax.com).

 

Ciekawym epizodem ubiegłorocznych wypadów do Rjukan był projekt filmowy Rjukan – ice paradise w reżyserii Jana Wierzejskiego, w którym brałem udział. Jest to krótki dokument propagujący wspinaczkę w Rjukan i współpracę z przewodnikami IVBV/UIAGM/IFMGA. Premiera odbyła się na ostatnim Krakowskim Festiwalu Górskim, wkrótce film będzie też powszechnie dostępny w sieci. 


Paweł Karczmarczyk na starcie w nowy wariant na lodospadzie Vettisfossen - Vicky Vette M7+, WI6

Paweł Karczmarczyk na starcie w nowy wariant na lodospadzie Vettisfossen - Vicky Vette M7+, WI6

 

Nowym, nieodwiedzanym przeze mnie wcześniej miejscem na lodowej mapie Norwegii była dolina Eikesdal nad fiordem Eresfjord, w krainie Romsdal. Wiele cennych informacji o tym rejonie znajduje się na stronie: http://eresfjord.no/klatring_i_eresfjord/is_klatring/. Nawet bez znajomości języka norweskiego uda wam się odnaleźć klasyfikację ponad 60 linii lodowych z pomocną dokumentacją kartograficzną i fotograficzną. 

 

Założeniem wyjazdu była wspinaczka na jeden z największych lodospadów Norwegii – Mardalsfossen WI6, 650 m (z 350-metrowym pionowym, wolnym spadem). Rozgrzewkę zaplanowaliśmy na dwuwyciągowym lodospadzie Driva WI6. Warunki zastane na tej drodze odczuliśmy jako dalekie od idealnych, co przysporzyło nam dodatkowych trudności. Krótki grudniowy dzień skończył się zaraz po wspinaczce, a my nie mieliśmy już wątpliwości, że następnego dnia musimy się ostro sprężać. 


Martin Skaar Olslund na połączeniu wariantu z głównym ciekiem Vettisfossen

Martin Skaar Olslund na połączeniu wariantu z głównym ciekiem Vettisfossen

 

Pomimo dobrego tempa na pierwszej części lodospadu, znanego jako Stormtrakta i Mardalsfossen WI5, 300 m, dużo cennego czasu straciliśmy, aby rozwiązać nieewidentne w tych warunkach połączenie dołu z górną, bardziej spiętrzoną częścią. Ostatecznie pole śnieżne przed właściwymi trudnościami
osiągnęliśmy tuż przed zmrokiem. Aby lepiej wykorzystać ten dzień, poprowadziliśmy jeszcze jeden wyciąg, choć byliśmy już pogodzeni z faktem, że nie uda nam się tym razem skończyć tej pięknej linii. Zjechaliśmy przy świetle czołówek i ruszyliśmy w drogę powrotną do Oslo.

 

Przeważnie tak właśnie wyglądał scenariusz krótkich wyjazdów eksploracyjnych z oddalonej od dużych gór stolicy Norwegii. Długie godziny za kierownicą, nie zawsze dobrze rozpoznane warunki, za to pełna mobilizacja i pasja poznania nowego. 

 

Ostatnia zima odbiegła standardem od pozostałych. Główną tego przyczyną była decyzja o trzymiesięcznej rezydencji w krainie Sogn og Fjordane, na zachodnim wybrzeżu Norwegii. Fakt mieszkania w sąsiedztwie setek pięknych dolin obfitujących w niesamowite lodospady i bajeczne stoki pod wycieczki narciarskie zmienił całkowicie moje dotychczasowe postrzeganie norweskiego wspiania. 

 

Przede wszystkim czas znacznie zwolnił. Kolejno eksplorowałem miejsca, w których jeszcze nie byłem. Każda wspinaczka, każda tura narciarska inspirowała do odbycia następnej. Warunki przestały być niewiadomą. Szybko zorientowałem się, gdzie warto być, o jakiej porze dnia, na jakiej wystawie i wysokości. W większości przypadków cele wspinaczkowe wcześniej rozeznałem i udokumentowałem fotograficznie podczas wycieczek samochodowych i narciarskich po okolicy. Tego właśnie mi brakowało w poprzednich sezonach. Dziś ciężko mi wyobrazić sobie inny sposób działania. 


Kaczmar na stanowisku linii Skierrskredkvelven WI6, ok. 1000 m

Kaczmar na stanowisku linii Skierrskredkvelven WI6, ok. 1000 m 


Naszą bazą został dobrze zaprojektowany, samodzielny domek w komunie Ardal.
To jedno z ostatnich całorocznych siedlisk u wylotu najgłębszej norweskiej doliny Utladalen, trzy kilometry od granicy parku krajobrazowego. Od początku przyświecała nam idea stworzenia górskiego pensjonatu (lodge), który oprócz bazy pod działalność sportową, miałby także świadczyć usługi przewodnickie z zakwaterowaniem i wyżywieniem.

 

Projekt potraktowaliśmy bardzo poważnie. Mieliśmy jasny cel – by każdy, kto nas odwiedzi, wyjeżdżał z poczuciem dobrze spędzonego czasu. Z nieco zmęczonym ciałem i wypoczętą głową. Energii do działania dostarczała nam zdrowa kuchnia i sesje jogi między wysiłkami w terenie. Sezon testowy przebiegł pomyślnie. Zdaje się, że pobyt tam na stałe zapisze się w naszych zimowych kalendarzach. W tym roku spędzimy tam cztery miesiące. Poprzedniej wiosny ominął nas maj, który stwarza wspaniałe możliwości narciarskie i alpejsko-wspinaczkowe w najwyższych górach Norwegii – Jotunheimen (nazwę tłumaczy się jako „dom gigantów”), gdzie słońce praktycznie nie zachodzi. 

 

Zacznijmy od możliwości wspinaczkowych regionu Ardal. W dolinie Utladalen znajdziemy kilka bardzo ciekawych,
wielowyciągowych linii lodowych WI3/4 z krótkimi podejściami. Prawdziwą perełką doliny jest lodospad Vettisfossen WI6 300 m – najwyższy, nieregulowany wodospad Norwegii (275 m wolnego spadu). Wiedziałem o kilku jego przejściach w tym sezonie.

 

Podczas pierwszego rekonesansu na spacerze z psem doznałem jednak lekkiego szoku. Podchodząc szlakiem, praktycznie do końca nie mogłem wypatrzyć schowanego w skalnym cyrku lodospadu. Kiedy nagle – z zaskoczenia – odsłonił się przed nami, był już widoczny w pełnej krasie. Potężna kurtyna nie sięgała gigantycznego lodowego stożka u swojej podstawy. Ogromne, leżące dookoła lodowe zwały rozmiaru samochodów świadczyły o tym, że kurtyna nie wytrzymuje własnego ciężaru oraz naporu wody, która nigdy ostatecznie nie zamarza.

 

Standardem jest ominięcie dolnej kurtyny dwoma wyciągami za WI3 i M3 z prawej strony głównego spadu. Ten wariant od razu wydał mi się mało godny tak znakomitej linii. Oczywiście opcja na wprost, jeśli jest możliwa, wydaje się najbardziej klasyczna. Przyjrzałem się bliżej terenowi na lewo od głównego cieku, gdzie skała i lodowe smarki trzymały pion od samego początku, z tendencją do lekkiego i jednostajnego przewieszenia. 

 

Szybko dostrzegłem logiczną linię mikstową dającą nadzieję na przejście stylem zimowo-klasycznym. Ostatecznie nowy wariant to trzy wyciągi M6+ (30 m), M7+ (50 m) i M5 WI5 (50 m) poprowadzone stylem OS na własnej asekuracji. Pod względem natężenia trudności, w połączeniu z trzema najtrudniejszymi wyciągami lodowymi tej drogi WI5 i dwa razy WI6, była to niewątpliwie najmocniejsza linia mikstowo-lodowa, jaką udało mi się przewspinać do tej pory. 

 

W kategorii dróg, których nie można pominąć w regionie Arial, na pewno trzeba wspomnieć o Double Whammy WI6, 300 m. Jak sama nazwa wskazuje, są to dwa następujące po sobie problemy, po 150 m każdy. Zgodnie z umową z moim partnerem, przejąłem całkowicie prowadzenie na tym lodospadzie. Używając lin 70 m i lekko je naciągając, udało mi się pokonać drogę na cztery długie wyciągi. 

 

Warto dodać, że linia ta znajduje się nad małym miasteczkiem portowym u wybrzeża Ardalfjord, jednej z odnóg największego norweskiego fiordu Sognefjord. Wraz ze zdobywaniem wysokości odsłaniają się przed nami niesamowite widoki na okoliczne stoki i fiord. Krajobraz odbija się w tafli wody, a nad wszystkim dumnie górują strzeliste szczyty gór Jotunheimen. 

 

Wiele ciekawych, krótszych i łatwiejszych dróg lodowych można robić na zasadzie: „parkujesz przy drodze i się wspinasz”, a podróże wokół fiordu dostarczają dodatkowych atrakcji. Przejeżdżając tunelem Fodnestunnelen, z regionu Ardal wjeżdżamy do regionu Laerdal. Znajdziemy tu jeszcze większe zagęszczenie lodospadów o różnej trudności. Bardzo dobry opis tego rejonu (po angielsku) zawarto w pliku PDF: http://www.laerdalferiepark.com/ images/stories/content/pdf/NORWAY_ICE_Laerdal_Climbing_guide.pdf. 

 

Na szczególną uwagę zasługuje boczna dolina Rasdalen. Znajdziemy tu najdłuższe i najtrudniejsze drogi lodowe w okolicy. W poprzednim sezonie udało mi się odwiedzić tę dolinę tylko jeden raz. Łupem padł megaklasyk – lodospad Kjorlifossen WI5, 400 m. 


Martin na kruchych soplach lodospadu Skierrskredkvelven

Martin na kruchych soplach lodospadu Skierrskredkvelven

 

Dopełniając tę podstawową charakterystykę krainy Sogn og Fjordane, trzeba wspomnieć o arenie wspinaczki lodowej w okolicach małej wioski Gudvangen, u wybrzeża Nærøyfjord, w regionie Aurland. Z doliny Lærdal wystarczy przejachać trzy tunele, by znaleźć się na miejscu. Dwa z nich są najdłuższymi w Norwegii: Lærdalstunnelen (24,5 km) i Gudvangatunnelen (11,5 km). Monstrualne lodowe linie (do 1000 m długości) z pewnością zrobią na was jeszcze większe wrażenie, jeśli ujrzycie je po długim czasie spędzonym „w podziemiach”. 

 

W poprzednim sezonie powtórzyliśmy cieszący się chyba największą popularnością wśród lodowych wyjadaczy lodospad Kjerrskredkvelven WI6, mierzący około 1000 m. W zastanych warunkach trudności oceniliśmy go na mocne WI5+ z wymagającą asekuracją lodową w wielu miejscach. Choć na całej długości drogi znajdziemy miejsca bardziej połogie, muszę przyznać, że jest to najdłuższa droga lodowa, jaką wspinałem się do tej pory, a trudności wspinaczkowe znajdziemy co najmniej na 650 metrach. Jako zgrany zespół możemy poszczycić się szybkim przejściem tej drogi w czasie 11,5 godziny „od auta do auta”.

 

We wszystkich wymienionych przeze mnie miejscach znajdziecie tysiące metrów lodu i mikstu z olbrzymim potencjałem na nowe drogi i warianty, a samych rejonów jest o wiele więcej. Mam nadzieję, że nadchodzący sezon przyniesie kolejne drogi, zarówno powtórzenia, jak i nowe linie, oraz odkrywanie nieznanych wcześniej rejonów. Staram się na bieżąco dzielić z wami informacjami na blogach i portalach internetowych. Zapraszam do przeczytania wcześniejszych relacji na www.chillup-guide.blogspot.com oraz na aktualizowanym blogu: www.chillupguide.com/blog.

 

Tekst: Paweł Karczmarczyk

Zdjęcia: Paweł Karczmarczyk, Lars Nilson, Martin Skaar Olslund

 

Numer GÓRY 12 (235) 2013


Sklep outdoorowy Albo To - kurtki, polary

Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2024-04-24
Tylko w GÓRACH
 

Gra w nowe linie

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-22
Tylko w GÓRACH
 

Arktyczny freeride – Svalbard

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-22
Tylko w GÓRACH
 

Prawdziwe życie

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-08
Tylko w GÓRACH
 

Krzysztof Belczyński (1971–2024)

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-04
Tylko w GÓRACH
 

Zimowe wspinanie niejedno ma imię

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com