Chrisa Sharmę bez wątpienia można nazwać liderem „pokolenia bulderingu”, które w pełni doszło do głosu w połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Ostatnio jednak Amerykanin zaprzedał duszę nowej dyscyplinie – deep water soloingowi (dalej: DWS).
O ile „opus magnum” Chrisa we wspinaniu z liną jest bez wątpienia Realization, a sztandarowym (choć wcale nie najtrudniejszym) osiągnięciem na niwie bulderingu jest Mandala, to w dziedzinie DWS takim wyczynem ma szansę stać się projekt, który Amerykanin zrealizował ostatnio na Majorce.
Linię biegnąca po ogromnym łuku skalnym polecił Chrisowi guru nadwodnego solowania na wyspie Miguel Riera. Prace nad jej przejściem Amerykanin zaczął w 2005 roku. Najbardziej efektownym miejscem drogi jest dwumetrowy strzał do obłej dziurki, który czeka na wspinacza po przejściu pierwszych dziesięciu metrów. Wykonanie skoku udało się Sharmie dopiero po około 50 próbach, które kończyły się efektownymi „nurami”. Ten trudny strzał to dopiero preludium do końcowych, a zarazem kluczowych ostatnich 12 metrów, które wymagają perfekcji i finezji w sztuce haczenia pięty.
Przejście drogi w ciągu kosztowało Chrisa aż 80 prób. W opinii Amerykanina, ze względu na wysiłek, jaki w nią włożył, oraz trudności techniczne, można przejście to porównać do pracy nad Realization. Zatem – choć oczywiście próżno spodziewać się propozycji wyceny ze strony Chrisa – należy przypuścić, że oscyluje ona około 9a+. Inna sprawa, że na przykład w przypadku Mandali prasa również spekulowała, opierając się na porównaniach i wrażeniach Sharmy, o niesamowitych trudnościach, co nie znalazło pokrycia w rzeczywistości. Potwierdził się za to fakt, że był to problem wyjątkowy, który już na zawsze będzie inspirował kolejne pokolenia bulderowców. Bez wątpienia będzie tak również w przypadku nienazwanej jeszcze drogi na Majorce.
9 (148) 2006
(dg)