facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2007-05-22
 

JOSUNE BEREZIARTU - wywiad cz. II

Josune dzieli się między innymi wspomnieniami ze swoich najtrudniejszych przejść wielowyciągowych, bulderowych, zdradza tajniki wspinaczkowego treningu...


Rozmawiał: Piotr Drożdż

Zdjęcia: Rikar Otegui

W kobiecym numerze GÓR (2006/6) opublikowaliśmy pierwszą część rozmowy z najlepszą skałołazką świata Josune Bereziartu, w której Baskijka opowiedziała nam o początkach kariery i swoich najtrudniejszych przejściach RP. W drugiej części wywiadu Josune dzieli się między innymi wspomnieniami ze swoich najtrudniejszych przejść wielowyciągowych, bulderowych, zdradza tajniki wspinaczkowego treningu i swoich kontaktów ze sponsorami. 


Czy twój poziom we wspinaczce OS rósł równolegle do możliwości w stylu RP?

W żadnym razie. Przez 3-4 lata prawie nie wspinałam się onsajtem. Całkowicie koncentrowałam się na wspinaczce RP. W rezultacie mój poziom w OS nie przekraczał stopnia 8a+. Pod koniec ubiegłego roku postanowiłam więc bardziej skupić się na wspinaczce bez znajomości. Dzięki temu zrobiłam wówczas kilka „ósemek be” i niewiele brakło mi do 8b+. Wiosną ponownie skupiłam się na zrobieniu wyniku w tej dyscyplinie i udałam się do Montsant, aby spróbować kilku dróg 8b+. Zaonsajciłam Hidrofobię i spadłam z ostatnich ruchów Santa Catalina.

Czy wszystkie twoje najtrudniejsze onsajty (od 8a+ w górę) zapamiętałaś jako prawdziwe bitwy: walkę ze zbułowaniem do samego łańcucha? A może pamiętasz takie „ostrzały”, które przyszły stosunkowo „łatwo”, kiedy to doświadczyłaś tej specyficznej płynności ruchów, zwykle odczuwanej jedynie na dobrze znanej drodze? Czy tego rodzaju uczucie jest w ogóle możliwe podczas onsajtów na najtrudniejszych drogach?

Oczywiście, a to dlatego, że każda droga jest inna. Zdarza się, że nie czuje się zbułowania, aby chwilę później być bliskim odpadnięcia na trudnym ruchu, po czym znowu trafiamy na miejsce odpoczynkowe... Czasem jednak oes to prawdziwa walka i do samego końca nie wiemy, czy będziemy w stanie dojść do łańcucha. Innym zaś razem czujemy ową „lekkość”... Oto i całe wspinanie, dlatego właśnie tak bardzo je lubię.

Czy od początku kariery interesowały cię drogi wielowyciągowe?

Kiedy zaczynałam się wspinać, robiłam tylko wielowyciągówki, więc ten rodzaj wspinania jest we mnie od samego początku. Zdałam sobie z tego sprawę, gdy w 2002 roku hiszpańska telewizja zaproponowała mi wzięcie udział w filmie dokumentalnym o przejściu wielowyciągowej drogi.

Właśnie, mówisz o filmie poświęconym przejściu Filara Kantabryjskiego. Wówczas, w 2002 roku, po przejściu tej drogi, po raz pierwszy media wspinaczkowe napisały o tobie w kontekście przejścia drogi górskiej. Jak zapamiętałaś tę wspinaczkę?

Jako niezwykle interesujące doświadczenie! Nagle znalazłam się na wielowyciągowej drodze ze starymi i niepewnymi spitami, a przede wszystkim pod presją, jaką niósł udział w programie telewizyjnym. W jego realizację była zaangażowana co najmniej dziesięcioosobowa ekipa, a ja nawet nie wiedziałam, czy jestem w stanie przejść tę drogę. Oczywiście nie ze względu na trudności techniczne (maksymalnie 8a+), lecz z uwagi na słabą asekurację. Ostatecznie poradziłam sobie całkiem nieźle, ale był to prawdziwy test psychy. Tego rodzaju przedsięwzięcia nie można mierzyć wyłącznie stopniem w skali trudności, liczy się również całość wysiłku przy wielogodzinnej wspinaczce oraz problemy z asekurację. Ostatecznie zrobiłam z Ikerem drugie jednodniowe przejście klasyczne.

Na tej drodze jest kilka wykutych chwytów. Jak to wyglądało, kiedy ją robiłaś i jakie jest twoje zdanie na temat tego typu praktyk?

Nie podobały mi się te „sztuczne” chwyty i sama nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Wydaje mi się, że dziś nikt by ich nie spreparował, co nie zmienia faktu, że tam są. To nie jest zresztą jedyny problem – podobnie jest z hakami. Wspinacze, którzy przechodzą tę drogę hakowo, niszczą skałę i obecnie niektóre chwyty są mniejsze, a inne większe niż było to wcześniej. Niemniej jest to wspaniała droga, a jej przejście było dla mnie bardzo wymagającym doświadczeniem.

Dwa lata później zrobiliście z Rikarem Yeah Man w rejonie Gastlosen. Zarówno rejon, jak i droga były stosunkowo mało znane. Ciekaw jestem, co było inspiracją do wyboru tej właśnie drogi, a nie na przykład innych słynnych wielowyciągówek w Alpach Wschodnich – na przykład w Rätikonie.

To zabawna historia. Kiedy zrobiłam Bain de Sang, nasz przyjaciel, szwajcarski przewodnik górski o ksywce „Study” (Francois Studdeman), powiedział mi: „Josune, jeśli jesteś «prawdziwym wspinaczem» powinnaś spróbować takiej jednej drogi w tych górach, a nie męczyć się na czymś tak niskim i «bezsensownym» jak Bain de Sang”. Powiedział mi, że ma taki projekt o nazwie Yeah Man, ale na razie nie jest w stanie wykonać na nim nawet niektórych ruchów. Poinformował mnie również, że ósmy wyciąg może mieć nawet 8c lub 8c+. Podziękowałam mu za tę propozycję, ale uznałam, że ponieważ to jego projekt, więc w tym czasie nikt oprócz niego nie powinien się po nim wspinać. Dwa lata później ciągle pamiętałam o tej propozycji i spytałam go, czy jest ciągle aktualna. Powiedział, że jeśli przejdę tę drogę, to sprawię mu wielką przyjemność. Pojechaliśmy więc z Rikarem do Gastlosen w lipcu 2004 roku. Spędziliśmy tam miesiąc, ale nie mieliśmy szczęścia do pogody, która była wyjątkowo paskudna. Ostatecznie byliśmy w stanie przejść klasycznie wszystkie wyciągi. Najtrudniejszy, ósmy, miał 50 metrów długości i prezentował trudności 8b+. Niesamowite wspinanie! Kolejne wyciągi miały wyceny 7a, 7b+, 7b+, 7c, 8a+, 8a+, 8a, 8b+, 7a. Z tym, że uważaliśmy, że zarówno te 8a+, jak i 8b+ były naprawdę solidne w porównaniu z innymi drogami w tych stopniach, ale oczywiście musimy poczekać, aż ktoś przejdzie drogę po nas.

Czy generalnie poleciłabyś wspinanie w Gastlosen?

To niewielki łańcuch górski o wysokości 2000 m n. p. m., który świetnie nadaje się na lato. Oferuje wielo- i jednowyciągowe wspinanie w skale o całkiem dobrej jakości, do tego niesamowite widoki i całkiem pokaźną liczbę dróg.

Czy mogłabyś polecić naszym Czytelnikom mniej znane rejony Półwyspu Iberyjskiego, gdzie można wspinać się wielowyciągowo?

Najważniejszym rejonem, oferującym wspinanie świetnej jakości jest oczywiście El Naranjo des Bulnes w Asturii (północna Hiszpania). Skała jest niesamowita, jak w Verdon, ale na wysokości 2000–2500 metrów....


Cały wywiad do przeczytania w  GÓRACH nr 9 (148) 2006. Zapraszamy do lektury!

2007-05-22

(dg)

 

 

Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2024-05-06
GÓRY
 

Madera - trekkingowy raj?

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-26
GÓRY
 

Z południa na północ Korsyki – częśc 2

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-24
GÓRY
 

Ewoucja w zimowym sprzęcie

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-18
GÓRY
 

Dream Line 2024 – Anna Tybor wyrusza w Himalaje

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com