Pomimo podłych warunków pogodowych w przewidzianym czasie na starcie pojawiło się ośmiu z trzydziestu ośmiu zawodników, którzy pobrali wcześniej numery. Na siłach by wystartować było czterech, każdy z nich miał za sobą marsz w zamieci i zaspach do schroniska na Starych Wierchach, skąd mieli rozpocząć bieg. Jeden z zawodników z pasją desperata wykopywał z zaspy swoje auto cztery razy, by dotrzeć do Obidowej. Trzej inni na start szli przez Turbacz. Podziw wzbudził zawodnik, który wybiegł z bramki startowej, by przerwać swój wyczyn, usprawiedliwiony do krwi obtartymi goleniami. Wielu tak naprawdę boharerów tego dnia dotarło na Stare Wierchy tylko, by oddać numer startowy. ONI TEŻ WYGRALI. Przypominam, że te zawody były adresowane do każdego, kto ma narty.
Specjalne podziękowania dla Grześka z Bukowiny za logistyczne wsparcie, i dla Pawła z Nowego Targu, który w czwartek oznakował trasę. W sobotę przetarł już w kopnym śniegu, by o 6-ej rano w niedziele zasypało jego ślady. Odtworzył je skuterem i o10-ej tuż przed startem, po dziewiczych zaspach biegł jako for laufer.
A. Wojciech Stachoń
Stare Wierchy schronisko PTTK
www.starewierchy.pl