Wielbłądy obojętnie odprowadzały nas wzrokiem, za to miejscowa ludność zbiegła się ze wszystkich stron ciekawa, co to za dziwne stworzenia zakłócają jej sielankowy spokój.
Dwa tygodnie zmagań z upałem, brakiem wody, wszędobylskim pyłem wciskającym się w każde możliwe miejsce, zmagań z bezdusznymi urzędnikami wszelakich służb, niezliczonych napraw przyczepki i trochę aut (zagadką jest, że tu dotarło bez dwóch amortyzatorów, listwy oświetleniowej i odbojnika), kłótniach, niesamowitych noclegach w dziczy, spotkań z lokalną ludnością kilku krajów, ciężkimi negocjacjami z afgańskimi pogranicznikami powoli układamy się do snu.
Po uporczywych targach, zakupie i wynajęciu koni ruszamy z rana karawaną, by po czterech dniach dotrzeć do czoła lodowca pod Kara Dżilgą - naszego głównego celu. Tam rozbijemy pierwszy obóz.
Na szczęście udało się opanować bezduszną materię techniczną i mamy w końcu Internet. Mamy nadzieję, że relacje, zdjęcia i filmy będą już pojawiały się systematycznie.
Zostaje tylko niesamowity Elwood, który na swoim Simsonie będzie straszył miejscowych mieszkańców.
Auta zasnęły na trzy tygodnie zasłużonym snem, a i my legniemy na 3200 m n.p.m. pod drgającą, ciepłą pierzyną gwiazd.
Do zobaczenia. Jutro rano ruszamy dalej...
Bieżące informacje z wyprawy można znaleźć na http://afganistan2010.navigeo.pl/blog/
Działalność wyprawy Afganistan 2010 będzie koncentrowała się na mało poznanych rejonach Kohe Ak Su/Małego Pamiru, Hindukuszu Lupsuk oraz Pamir-i Wakhan leżących na wschodnich krańcach Korytarza Wachańskiego.
Sponsorzy wyprawy: wp.pl i navigeo.pl.