Pierwsze skojarzenie ze wspinaniem w Czechach – poza tym oczywistym, czyli Adamem Ondrą – to malownicze piaskowce. Adršpašskoteplické skály są majestatyczne piękne, wręcz kuszą do wspinu, ale gdy podejdziemy bliżej, przerazi nas odległość do pierwszego ringa. Drugi przelot zamajaczy gdzieś w chmurach, a trzeciego niekoniecznie należy się spodziewać. Kiedy od Grzegorza Płoski dostałem cynk, że u naszych sąsiadów, tuż za granicą można powspinać się bez alternatywy „onsajt albo śmierć”, przyjąłem to z niedowierzaniem, ale postanowiłem sprawdzić.