facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2017-04-16
 

Wiosenne tatrzańskie żleby

Przełączka za Zadnim Mnichem razy dwa...
16 maja 2006 roku. Umawiam się na wycieczkę narciarską z Adamem Brzozą, znanym górskim fotografem. Dojeżdżamy autem do Włosienicy w Dolinie Rybiego Potoku (mamy zezwolenie). Dalej idziemy pieszo. Jest 6.30, o tej porze jest tu jeszcze zupełnie pusto. Mijamy uśpione schronisko PTTK nad Morskim Okiem, prowadzone od lat przez niestrudzoną panią Marię Łapińską. Skręcamy w prawo na „ceprostradę” – szlak prowadzący do Doliny za Mnichem, a wyznaczony w latach trzydziestych według pomysłu Aleksandra Bobkowskiego. Kolejnymi zakosami pniemy się w górę i osiągamy Dolinkę za Mnichem. Kiedyś w pobliżu trasy naszej wycieczki stał szałas pasterski. Omijamy Stawy Staszica i postanawiamy się wspiąć do Przełączki za Zadnim Mnichem (około 2135 m). Jest tam najwięcej śniegu, a zjazd do Dolinki za Mnichem wygląda pięknie.

 

 Adam Brzoza podczas podejścia od Doliny Piarżystej

fot. Wojciech Szatkowski

 

Pniemy się z Adamem w górę po Zadnim Mnichowym Piargu. Spotykamy na naszej drodze liczne ślady świstaków – największych tatrzańskich śpiochów. Za stokiem śnieżnym skręcamy w lewo i podchodzimy pod krótki, dość szeroki i stromy żleb, opadający z Przełęczy za Zadnim Mnichem na tę stronę. Narty i snowboard wędrują na plecak. Nastromienie sięga 42 stopni, ale idzie się bardzo wygodnie. Śnieg jest miękki i łatwo wybijamy stopnie. Osiągamy wąską przełęcz. Ściskamy sobie ręce. Tu następuje zmiana planów. Nie chcemy od razu wracać do Morskiego Oka, ale oceniwszy fantastyczne warunki w żlebie spadającym do górnej części Doliny Piarżystej i Ciemnosmreczyńskiej, decydujemy się na zjazd na Słowację. Wygląda wspaniale. Ubieramy kaski (stromizna jest tu większa niż po polskiej stronie, według mojej oceny jest to 3 stopień trudności zjazdu). Ruszam pierwszy. Adam jak zwykle wyżywa się w fotografowaniu i wykonuje serie zdjęć podczas mojego zjazdu. Sam pędzi na splitboardzie, mija mnie i wężowo opada. Osiągamy górne piętro doliny Piarżystej. Widać pokryte lodem stawy, Cichy Wierch i szczyty okalające Dolinę Koprową i Ciemnosmreczyńską. Prócz nas nikogo tu nie ma. Wokół wielka, skalna cisza. Po krótkim odpoczynku wracamy drogą zjazdu do ojczyzny. Jest już bardzo ciepło, znowu rytuał skiturowej wycieczki: narty na plecak, czekan w garść – i w górę! Zmieniamy się na prowadzeniu i po około godzinie podejścia żlebem, drugi raz tego dnia, osiągamy Przełączkę za Zadnim Mnichem. Herbata i odpoczynek. Szerokim stokiem zjeżdżamy do Dolinki za Mnichem, a potem przepakowanie, zmiana butów i w leciutkich adidaskach zbiegamy do schroniska. Co zapamiętałem z tej wyrypy? Świetny nastrój, dwa piękne zjazdy i przyjaźń z Adamem. Słucham utworu grupy Queen „Friends will be friends”. Wspominam teraz, pijąc gorącą kawę, tamtą wyrypę. Od tego czasu już niestety rzadziej zaglądam z Adamem w góry, ale nasza przyjaźń pozostała. Przynajmniej raz w roku idziemy w Tatry. Po wspaniale zakończonym zjeździe, przy schronisku nad Morskim Okiem przypomina mi się wiersz Barbary Grocholskiej-Kurkowiak, alpejki, dwukrotnej olimpijki, wielokrotnej mistrzyni Polski, „Na nartach w Montgenèvre”:

 

Z nawisem / lawiną runąć / łukiem
przeciąć trzęsawisko / skrzydłami pyłu /
lotną chwytać równowagę / żłobić bruzdy
/ tańcem / okrążać drzew filary / rytmicznie
powtarzać wzory / do krwi /
wrzenia chrapania płuc...


Podczas tych trzech dni góry wyraźnie mi sprzyjały. Nie pierwszy raz zresztą :). Narciarstwo turystyczne stało się z czasem – na miarę skromnych możliwości – esencją mojego życia. Tak już zostało. „Młodość potrzebuje jakiegoś objawienia. Dla mnie były nim góry. To bardzo ważne, żeby coś pokochać, by nie zgubić tych wartości, dzięki którym życie różni się od wegetacji” – mówi słynny francuski wspinacz Gaston Rébuffat (1964). I ma całkowitą rację. Myślę, że wielu z nas zgodzi się z jego słowami. Szukajmy zatem na wiosennych tatrzańskich szlakach i śniegach wolności, młodości i czego jeszcze chcemy. Szukajmy wyśnionego, wiosennego żlebu. Narciarskiej wyrypy. I nie zapomnijmy o przyjaźni, bo ona jest najważniejsza. Ważniejsza nawet od tego, co uda nam się osiągnąć w górach, także innych niż Tatry. Chociaż nie wierzę, że są gdzieś jakieś piękniejsze.

 

 


 

Trzy kadry ze wspaniałego zjazdu żlebem z Przełączki za Zadnim Mnichem do Doliny Piarżystej

fot. Adam Brzoza


 

Kilka ciekawostek o tatrzańskich żlebach:
• z masywu Gerlacha (2655 m) – najwyższego szczytu Tatr – da się, przy optymalnych warunkach, zjechać na nartach. Narciarze ekstremalni zjechali Walowym Żlebem do Doliny Batyżowieckiej, Żlebem Batyżowieckim, a najczęściej zjeżdżają Żlebem Karczmarza (trudność 5),


• popularnym celem narciarzy na wiosnę jest centralny Żleb Wysokiej (2547 m, trudność 5),


• bardzo piękne i strome żleby znajdują się w masywie Szatana (2421 m), najpopularniejsze to Diablowina i Szatani Żleb (trudność 4+/5).

 

Tekst: Wojciech Szatkowski
Zdjęcia: Adam Brzoza, Wojciech Szatkowski

GÓRY nr 4 (215) 2012


1 | 2 |
Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
Łukasz Ziółkowski
 
 
Kinga
 
2024-04-08
Tylko w GÓRACH
 

Krzysztof Belczyński (1971–2024)

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-04
Tylko w GÓRACH
 

Zimowe wspinanie niejedno ma imię

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-03
Tylko w GÓRACH
 

Przygoda na Sidleyu

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-02
Tylko w GÓRACH
 

Chobutse – oddech góry

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com