facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2009-06-15
 

Tatry - podsumowanie zimy 2008 / 2009

Podsumowując tegoroczny sezon zimowy w Tatrach, chciałoby się użyć powiedzenia, iż tak słabej zimy pod względem dokonań wspinaczkowych to nawet najstarsi górale nie pamiętają...
Było naprawdę słabo. Dobre warunki występowały praktycznie tylko przez kilka dni na przełomie grudnia i stycznia. I niestety tak się poskładało, iż nie zostały one wykorzystane przez zbyt dużą liczbę zespołów. Potem było już tylko gorzej. Nie chcę się tutaj powtarzać, zatem krótko: albo nie było pogody, albo nie było pogody i sypało śniegiem. Konsekwencją tego było utrzymujące się przez bardzo długi czas wysokie zagrożenie lawinowe w górach i bardzo słabe warunki panujące w ścianach (dużo niezwiązanego śniegu). Działalność marcowa była praktycznie zerowa (z tego powodu zabrakło w zeszłym numerze tradycyjnego podsumowania z mijającego miesiąca). Niestety, także początek kwietnia rozczarował wszystkich tych, którzy liczyli na „alpejskie” betony i dłuższe wczesnowiosenne dni – wysokie temperatury utrzymujące się nawet w nocy sprawiły, iż ogromne masy zalegającego w górach śniegu zmieniły się w przeszkadzającą w działalności mokrą „breję”, a lawiny gruntowe zaczęły „jeździć” na naprawdę rzadko spotykaną o tej porze roku skale.

Lepsze warunki – czyli betony – pojawiły się mniej więcej w połowie kwietnia, jednak z tego co nam wiadomo, żaden zespół nie zdecydował się ich wykorzystać do zrealizowania jakiegoś ciekawszego przedsięwzięcia – jednym słowem, w skałach zapanowała już wiosna i „dziaby” oraz raki odłożono na przyszłą zimę.


Fot. Adam Kokot

Co się zatem wydarzyło w naszych górach w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy? Na pewno warto wspomnieć o trzecim już powtórzeniu tegorocznej lodowo-mikstowej nowości, jaką jest znajdująca się w dolinie Białej Wody na Słowacji droga Alicja w Krainie Czarów M7, WI5. Przejścia tego w stylu RP, w pierwszy dzień kalendarzowej wiosny dokonał zespół w składzie: Darek Melon Melaniuk i Marcin Flower Poznański (nius).

Z innych wspinaczek (tych, o których informacje do nas dotarły) warto wspomnieć o „alpejskiej wyrypie”, jaką niewątpliwie było dwudniowe przejście znajdującej się na Niźnich Rysach (rejon Morskiego Oka) Grzędy Henricha – autorami tej wspinaczki byli Robert Najman i Piotr Wolski. Wspinano się także na Kotle Kazalnicy, po kilka przejść odnotowały Cień wielkiej góry, Skłodowski, Orzeł z Epiru, Długosz–Popko, a także nieczęsto ostatnio powtarzana droga WCK. Warto wspomnieć, iż większość tych przejść miała miejsce podczas zorganizowanego w Morskim Oku klubowego obozu KW Warszawa (niestety, podczas praktycznie całego obozu jego uczestnicy musieli walczyć z fatalną pogodą oraz brakiem dobrych warunków w ścianach).

W tym miejscu można by praktycznie zakończyć podsumowanie tegorocznego sezonu zimowego. Tradycyjnie już pozwolę sobie na napisanie kilku słów od siebie. Nikogo nie trzeba przekonywać, iż był to najgorszy sezon w ciągu kilku ostatnich lat (a na pewno od czasu, kiedy zacząłem się wspinać zimą w Tatrach, czyli od roku 2002). Nasza najhonorniejsza ściana, czyli Kazalnica Mieguszowiecka, nie zyskała ANI JEDNEGO przejścia. Co więcej, praktycznie nie było nawet prób jej pokonania.

Abstrahując od pogody i warunków, które – jak niejednokrotnie już wcześniej pisałem – były fatalne, zdecydowanie da się zauważyć tendencję do wybierania krótszych, obiektywnie bezpiecznych dróg, które można pokonać, wspinając się zimowo-klasycznie. Według mnie to bardzo dobry kierunek, który podnosi styl naszych zimowych wspinaczek, ale chyba nikomu nie trzeba tego pisać, iż znacznie poważniejszym przejściem jest jakiekolwiek przejście drogi na Zerwie
niż pokonanie, nawet onsightem, M8 lub M9 na Buli pod Bandziochem... Nie należy o tym zapominać. Miłośnikom Klasyki Zimowej przypominam, że na Kazalnicy są już trzy linie pokonane w tym stylu, a kilka kolejnych z pewnością da się pokonać zimą bez chwytania się haków. Także na Kotle Kazalnicy jest jeszcze kilka dróg czekających na pierwsze zimowe przejścia klasyczne, a istniejące już trudniejsze mikstowe linie mają czasami tylko pojedyncze powtórzenia.

Gdybym miał wymienić jedno przejście, które moim zdaniem odbiegało poziomem od pozostałych, to byłoby to oczywiście pierwsze przejście klasyczne znajdującej się na Kotle Kazalnicy drogi Innominata M8 (autorska wycena A2+ M6+). Pokonanie praktycznie od strzału tej prawdopodobnie najpoważniejszej po polskiej stronie Tatr w pełni mikstowej linii jest dla mnie wyrazem najwyższych umiejętności wspinaczkowych.
Należy też pamiętać, iż autorzy tej wspinaczki – Paweł Kopta i Staszek Piecuch – wspinali się w naprawdę fatalnych warunkach pogodowych, a mimo to pokonali całą drogę w czasie niespełna dwunastu godzin. Naprawdę czapki z głów!!!

Maciek Ciesielski

GÓRY, nr 5 (180) maj 2009


Zapraszamy do zapoznania się z rozszerzeniem podsumowania w GÓRACH, w wersji drukowanej m.in. mini wywiad z Pawłem Koptą.
Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2025-01-15
GÓRY
 

Halka w falbankach chmur - Laponia

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
 
Kinga
 
2025-01-08
GÓRY
 

Lubimy element zaskoczenia

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2025-01-07
GÓRY
 

Wielka Korona Tatr w rekordowym czasie

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-12-30
GÓRY
 

Działam po swojemu

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2025 Goryonline.com