facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2017-05-03
 

Szarpane Turnie – zapomniana droga Motyki

Nauka czytania

Motyka na Szarpanych Turniach. Brzmi dumnie i zdaje się niemal gwarantować lite i piękne wspinanie. Pewna rzecz nie dawała mi jednak spokoju. Jeden z najbardziej popularnych sportowych rejonów w Tatrach Słowackich, a ja nigdy nie słyszałem, żeby ktokolwiek tę drogę przechodził. Moją ciekawość dodatkowo wzniecili przypadkowo spotkani w dolinie Czesi. Nie dość, że ją robili, to jeszcze stwierdzili, że droga nie jest ewidentna, a trudności napotkali większe od spodziewanych. Zapowiadało się więc naprawdę interesująco. Do dyspozycji miałem opis słowny z przewodnika WHP oraz fotografię ściany z wrysowaną drogą. Ich porównanie wskazywało, że tylko do pewnego momentu – i to na upartego – są ze sobą zbieżne. Mając świadomość, że niejednokrotnie drogi wrysowywane są zza biurek przez ludzi nieznających terenu z autopsji, a opierających się jedynie na słownych przekazach, postanowiłem chwilowo nie sugerować się zdjęciem, a zaufać jedynie opisowi. Początek linii jest dość klarowny, gdyż „jasne, płytowe zacięcie” dość mocno rzuca się w oczy. Już drugie zdanie stanowi jednak klucz do pierwszego wyciągu: „Zacięciem w górę aż do miejsca, gdzie się wygładza”. Na pozór sformułowanie to wydaje się zupełnie niejednoznaczne. Tak nie jest, ale tylko pod warunkiem, że nauczymy się czytać opis z perspektywy czasów, w których droga była odkrywana. Jest 1931 rok, najtrudniejsze istniejące tatrzańskie linie oscylują wokół stopnia „nadzwyczaj trudno”. Stanisławski próbuje przekonać środowisko o istnieniu dróg „skrajnie trudnych”, jednakże robi to w sposób na tyle nietrafiony, że jego idea upada. Tym samym istniejące już szóstki, takie jak choćby Zacięcie Szczuki na MSW, Kupczyk na wschodniej Gerlacha czy Kant Klasyczny na Mnichu, zostają opisane jako piątki. Jeśli dodatkowo uwzględnimy fakt, że Motyka tylko jedną szóstkową drogę przeszedł klasycznie (południowa Małego Kołowego), a miało to miejsce w 1938 roku, to zacytowane zdanie łatwo można przekształcić do formy współcześnie dużo bardziej zrozumiałej. Otóż należy iść w górę zacięciem do miejsca, gdzie przestaje ono być piątkowe, tam zgodnie z opisem skręcić w lewo na jego krawędź, a wrócić do niego dopiero kilkanaście metrów wyżej. To automatycznie determinuje pytanie o możliwość prostowania. Na pewno wiele osób już tego w historii dokonało, choć zapewne głównie przez przypadek. Haków na wariancie prostującym nie brakuje, jednakże jego wycena nie jest mi znana. Następnie opis prowadzi jak po sznurku do momentu, kiedy po przejściu trzech małych przewieszek mamy dotrzeć pod olbrzymi wiszący blok. Tu znów pojawiają się wątpliwości. Skoro od początku poruszaliśmy się formacjami wklęsłymi, to wyobrażamy sobie, że blok ten będzie zamykał dalszą drogę. W rzeczywistości jest jednak inaczej. Zacięcie prowadzi w górę, a na lewo od niego znajduje się przewieszający się fragment ściany, który bardziej przypomina sporych rozmiarów ciężarówkę niż blok, choć to odczucie subiektywne. Jest to miejsce analogiczne do tego z pierwszego wyciągu: można pójść wprost gładkim zacięciem o nieznanej mi wycenie bądź oryginalnie, obchodząc wspomniany blok od lewej strony. Podsumowując, dwa pierwsze wyciągi to kawał świetnego, piątkowego wspinania w bardzo litej skale. Każdy z nich prowadzi niezależnie formacjami o charakterze zacięć i w obu przypadkach istnieją możliwości prostowania oryginału z dużym prawdopodobieństwem zwiększające trudności.

 

Dolne wyciągi to kawał solidnego piątkowego wspinania


Jedno zdanie
Niestety, największa niespodzianka czeka na taterników dopiero wyżej. Po dwóch tak pięknych wyciągach ma się nadzieję, że do grani będą jeszcze co najmniej dwa równie urodziwe. Rzeczywistość jednak mocno rozczarowuje. Kluczem okazuje się lakoniczne zdanie z opisu mówiące o trawiastym kominie, którym należy iść w lewo, a potem w prawo na półkę. Na miejscu bardzo ciężko połapać się, o co chodzi. Rynna doprowadza do trawiasto-skalistej depresji, komina nigdzie nie widać, a po prawej stronie żadna półka nie rzuca się w oczy. Dziś wiem, że gdyby mistrz Paryski nie zmodyfikował jednego zdania z oryginalnego opisu, byłoby w terenie znacznie łatwiej. Zdanie „ […] do trawiastego komina, którym w górę skośnie w lewo, a potem w prawo na widoczną półkę” pierwotnie brzmiało „ […] trawiastym ko minem pod Wielką Szarpaną Turnię, a stąd na widoczną w prawo półkę”. Wbrew pozorom zmienia to bardzo wiele. Dolna część drogi prowadzi ścianą Pośredniej Szarpanej Turni, natomiast górna już nie, gdyż należy iść pod Wielką Szarpaną Turnię, a dokładnie pod jej kopułę szczytową. Okazuje się, że to jedno zdanie, niezależnie od wersji, streszcza w sobie około dziewięćdziesięciu metrów przewyższenia. Droga Motyki na tym etapie skręca w lewo do łatwej trawiasto-skalistej depresji w opisach nazywanejkominem, łączy się z dochodzącą od dołu nieco późniejszą Drogą Puškáša i razem z nią dociera aż pod blok szczytowy Wielkiej Szarpanej Turni. Puškáš wchodzi wprost na wierzchołek. Od lewej strony dochodzi „via normale” z Szarpanej Przełączki (WHP 1315 B) i prowadzi skośnie w prawo w górę przez niewielką przewieszkę i mały próg na Wyżnią Szarpaną Szczerbinę. Motyka natomiast biegnie w prawo na tę samą przełęcz przez dwie przewieszone ścianki. W ten sposób dochodzimy do sedna sprawy, o którym w dostępnej literaturze nikt nie wspomina. Na tym odcinku Droga Motyki i droga normalna są w istocie dokładnie tym samym. Po części tego typu sugestia znajduje się w przewodniku  WHP, gdzie obie linie są wrysowane równolegle bardzo blisko siebie. Z drugiej jednak strony w tekście nie ma ani słowa o potencjalnym pokrywaniu się dróg. Dodatkowo żadne ze znanych mi źródeł nie wspomina o wspólnym odcinku Puškáša i Motyki.

 

Olbrzymi wiszący blok powyżej trzech małych przewieszek

 

Tajemnica rysunków
We współczesnych słowackich materiałach zaskakuje fakt zupełnie nie mającego odzwierciedlenia w opisie wrysowania górnej części drogi. Wzorowane jest ono zapewne na zdjęciu w piątym tomie przewodnika Puškáša, choć tam jej przebieg jest jeszcze mniej adekwatny do rzeczywistości. Sam Puškáš opierał się najprawdopodobniej na Paryskim i jego niepoprawnym rysunku, wynikającym po części z nieznajomości ściany, a po części z przeredagowania kluczowego zdania oryginalnego opisu. Paryski natomiast miał do dyspozycji jedynie kilka zdań skreślonych przez samych autorów drogi na łamach czasopisma „Krzesanica” w 1933 roku. Moim zdaniem autorzy drogi nie szli w sposób sugerowany przez późniejsze wrysowania. Wskazuje na to zarówno oryginalny opis, jak i badania, które przeprowadziłem w terenie. Możemy jedynie żałować, że wielcy esteci skały, jakimi z całą pewnością byli Motyka z Sawickim, przez całe życie tak bardzo szczędzili słów. Choć może to dobrze, bo w XXI wieku jest w Tatrach nadal tyle zagadek do rozwiązania.

 


Gdybanie
Gdyby Droga Motyki na Szarpanych Turniach miała cztery takie wyciągi jak dwa pierwsze, to byłaby pewnie tak znana, jak ta na Zamarłej Turni. Gdyby miała ich sześć, to pewnie pretendowałaby do miana najpiękniejszej piątki Tatr. Niestety, niezwykłymi możemy nazwać tylko dwa, ale ręczę, że są one naprawdę Staszkowe.

 

 

 

 

Tekst i zdjęcia: Grzegorz Folta

GÓRY nr 5 (216) 2012

1 | 2 |
Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2024-02-26
Tylko w GÓRACH
 

Wschodząca Gwiazda

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-02-07
Tylko w GÓRACH
 

Nie wiem co zdarzy się jutro – Denis Urubko

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-02-05
Tylko w GÓRACH
 

10 Naj…

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-02-02
Tylko w GÓRACH
 

Nauka pokory – Jacek Czyż wspomina pamiętne rysy off-width

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-01-29
Tylko w GÓRACH
 

Kacper Tekieli (1984–2023) – In Memoriam

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com