GÓRY: Stefan chcielibyśmy porozmawiać o twoim pobycie w Brazylii. Podczas ostatniej wizyty w Polce, w czasie prelekcji w Krakowie, powiedziałeś, że „American Alpine Journal” jest dla ciebie rodzajem Biblii, ponieważ często właśnie na jego łamach znajdujesz cele na kolejne wyprawy. Czy tak było też w przypadku Pedra Riscada?
Stefan Glowacz: Podstawowe informacje znalazłem w AAJ, ale największym źródłem inspiracji był mój przyjaciel, z którym wspinałem się w Patagonii – Horacio Gratton. Holger pojechał tam rzucić okiem i po powrocie stwierdził, że ściana jest bardzo gładka i wygląda, że prawie niemożliwe jest wytyczenie drogi w naszym stylu. Niemniej to wystarczyło – doszliśmy do wniosku, że jedynym sposobem, aby przekonać się, czy da się tam coś zrobić, czy też nie, jest pojechanie i sprawdzenie. Wszystko zaczęło się jednak od pomysłu Horacio.
Jaki rodzaj wspinania zastaliście na Pedra Riscada? Gdy patrzy się na zdjęcia, to zwracają uwagę połogie płyty w dolnej części. Z kolei wyżej – na zdjęciach z zacięcia, na którym wspina się Holger – wygląda to na typowy granit, natomiast na płytowych wyciągach, które ty pokonujesz, skała wydaje się mieć inny charakter…
Dolna 1/3 ściany to bardzo lite wspinanie płytowe, zaś wyżej, gdy ściana zaczyna stawać dęba, skała bardzo przypomina konglomerat. Wspinasz się głównie po otoczakach. To jest coś niesamowitego, nigdy wcześniej nie spotkałem dokładnie takiego gatunku skały – jest wyjątkowa. Także z tego powodu całe przedsięwzięcie było niezwykle interesujące, ponieważ ściana jest naprawdę stroma, ale ma charakter konglomeratu. Osadzenie boltów w tej skale było bardzo trudne, a oprócz zaledwie dwóch, trzech wyciągów nie da się wykorzystać naturalnej asekuracji.
Jakie trudności napotkaliście? Droga ma charakter bardziej ciągowy czy tylko kilka wyciągów jest trudniejszych?
Można powiedzieć, że ciągowy, bo większość wyciągów ma ponad 7a. Trzy wyciągi mają około 7c, a jeden z nich sięga 7c+.
Stefan Glowacz. Fot. Klaus Fengler
Cała wyprawa poświęcona była wytyczaniu drogi czy spróbowaliście jakichkolwiek innych linii w rejonie?
Nie, nasza droga miała prawie 800 metrów długości, więc oboltowanie kosztowało nas mnóstwo czasu i wysiłku, a na samą pracę nad drogą mieliśmy zaledwie 2 tygodnie.
Wcześniej wytyczyłeś dwie drogi w tropikalnych rejonach Ameryki Południowej. Mamy na myśli linie na El Gigante w Meksyku i Acopan Tepui w Wenezueli. Powiedziałeś już, że wspinanie w Brazylii okazało się zupełnie odmienne od tego, czego doświadczyłeś wcześniej. Czy są jeszcze jakieś inne istotne różnice pomiędzy tą a poprzednimi wyprawami?
Ta wyprawa była wyjątkowa, co oddaje także nazwa… Właśnie, jak ją nazwaliśmy, umknęło mi…
The Place of Happiness
Właśnie (śmiech).
The Place of Happiness (wolne tłumaczenie z ang.: Miejsce pełne szczęścia), ponieważ jest to po prostu szczęśliwe miejsce. Mieliśmy świetny obóz, dom do dyspozycji, jakąś godzinę zajmowało nam dostawanie się pod ścianę (częściowo samochodem), sąsiednia wioska była również oddalona o 45-50 minut. Krótko mówiąc, spędziliśmy tam niesamowite chwile – jedynym problemem było powstrzymanie się od imprezowania, aby mieć czas i siłę na wspinanie. Wspomniana wioska jest malutka, ale niezwykle przyjazna, mili ludzie, piękne dziewczyny… Naprawdę niebezpieczne miejsce dla wspinacza (śmiech). No i nazwaliśmy tę drogę
The Place of Happiness, bo wszystko podczas tego wyjazdu było czystą przyjemnością: ludzie, otoczenie i samo wspinanie.
Wracając do wspinania, na El Gigante problemem była roślinność na ścianie. Czy tym razem także napotkaliście tego typu przeszkodę?
Na kilku wyciągach napotkaliśmy dużo roślinności, ale nie była ona tak uciążliwa, jak ta na El Gigante, gdzie rosły wielkie „krzaczory”. Tym razem były to trawiaste krzewki, już przegnite i można je było łatwo wyrwać i zrzucić na dół. Zupełnie inaczej wyglądałoby to w czasie pory deszczowej. Także jedynym okresem, kiedy jest sens tam jechać na wspinanie, jest pora sucha.
Na El Gigante byliście pionierami trudnego wspinania klasycznego i od tego czasu powstało tam wiele dróg. Myślisz, że Pedra Riscada ma podobny potencjał?
Nie wydaje mi się. Myślę, że można tam wytyczyć jeszcze kilka interesujących dróg wokół Pedra Riscada. Niektóre formacje wyglądają pięknie. Natomiast potencjał na pewno nie dorównuje temu, co znaleźliśmy w Meksyku...
Ciąg dalszy wywiadu oraz relacja z wyprawy w GÓRACH, nr 4 (191) kwiecień 2010.