Parę dni temu pisaliśmy o świetnym przejściu
południowej ściany Cerro Standhardt przez zespół Colin Haley-Ackerman. Po tej przygodzie Colin udał się na zasłużony wypoczynek do miasta. Zdołał wytrzymać tylko dwa dni :)
Masyw Cerro Torre. Fot. Colin Haley
Zbliżające się okno pogodowe nie dało żadnego innego słusznego wyboru. Noc z 6 na 7 spędził już na polskim biwaku. Wystartował o piątej rano z zamiarem przejścia
Drogi Angielsko-Amerykańskiej na Aguja Innominata oraz przetestowania nabytych umiejętności we wspinaniu się solo...
Latem tego roku Haley trenował wspinaczkę solo – z liną – w Kanadzie. Wejście na Innominatę miało być w założeniu „egzaminem praktycznym”. O ile jednak stanowiska w Squamish były zrobione ze spitów, tak krucha skała i niepewne flejki na Innominacie sprawiły, że często musiał tworzyć stanowisko z pięciu punktów, zdolnych utrzymać większe obciążenia.
Wspinaczka w górnych partiach drogi. Fot. Colin Haley
Ciekawe są przemyślenia Kanadyjczyka nt.
„samotnego wspinania”, umieszczone na jego
blogu:
„Myślę, że związany wspinałem się przez około 50% drogi, pozostałą część przeżywcowałem. Prawdopodobnie 90% czasu spędziłem wspinając się z liną, a tylko 10% żywcując. W każdym razie samotne przejście Innominaty zajęło mi o wiele więcej czasu niż się spodziewałem!”
Autoportret na szczycie. Fot. Colin Haley
Przejście jest to prawdopodobnie pierwszym w pełni solowym wejściem na Aguja Innominatę. W 2005 roku Jon Walsch wspiął się „prawie” samotnie. Diabeł tkwi w szczegółach... Panowie zostawili dwie poręczówki na niedokończonej drodze. Walsh wrócił później na projekt i od końca poręczówek wspiął się na szczyt.
Źródło: colinhaley.blogspot.com