26.09.2009
Wróciliśmy wczoraj bezpośrednio z obozu II. To wyjście było bardzo udane. Zdrowie wróciło, siły też. Z przyjemnością było wrócić w swój rytm, dość szybki rytm na szczęście i przychodzić do obozów o bardzo dobrym czasie.
Spędziliśmy jedną noc w obozie pierwszym, drugą noc w obozie drugim na wysokości 6800 m. Zdecydowaliśmy się jednak na wyniesienie do obozu drugiego mojej lekkiej trójki (namiotu trzyosobowego), który potem przeniesiemy wyżej przed atakiem szczytowym. Noc na 6800 m nie należała do najgorszych, każdy z nas już takich nocy przeżył wiele, więc można powiedzieć, że jesteśmy zaprawieni w boju... Oczywiście snu nie było, ale jeśli jest drzemka i nie boli głowa, to i tak jest super. Dobrze jest znać siebie, swój organizm, wszystko idzie sprawniej, łatwiej, nie ma zadawania pytań podstawowych. Mówiąc szczerze, to wyjście było dla nas etapem do wykonania. Ostatnim wyjściem, by się zaaklimatyzować przed atakiem szczytowym. Przespaliśmy się na 6800 m i teraz plan jest taki, by porządnie wypocząć parę dni w bazie, a potem ruszyć na szczyt.
kingabaranowska.com