7 lipca
Tamara, Darek, Tomek, Boguś i Jura wyszli do obozu 1, tam dzisiaj śpią i zaczęli poręczować w kierunku obozu 2, który mamy nadzieję powstanie jutro. Reszta ekipy odpoczywała w bazie.
6 lipca
Dzisiaj z rana miała wyjść do góry grupa: Tamara, Darek, Tomek, Boguś, Jura oraz porterzy wysokościowi. Celem ich wyjścia miał być nocleg w C1 (5900 m n.p.m.) i następnego dnia zaporęczowanie i założenie C2 na wysokości 6350 m n.p.m. Jednak w nocy mieliśmy mały opad śniegu i z rana wyglądało nieciekawie, więc grupa nie wyszła. Pogoda jednak już po 10-tej się
poprawiła. Dzień minął więc na kąpaniu, praniu, słuchaniu muzyki. Jutro może wyjdziemy na aklimatyzację do obozu 2 na Broad Peak.
5 lipca
Dzień zaczął się wspaniale - czyli poznaliśmy wyniki wyborów prezydenckich. Demokracja jest najważniejsza. Z rana doszli do nas z bazy pod Broad Peakiem Fabrizzio Zangrilli i Chris Szymiec - liderzy grupy FTA, którzy działają na Broad Peaku, a potem zamierzają przenieść się na naszą drogę Basków na K2. Bardzo weseli ludzie, którzy spędzają większość roku na wyprawach. Dla
Fabrizzio to już 4 próba wejścia na K2, następnie poszliśmy do messy Gerlinde Kalterbruner (też 4 próba na K2), dla której K2 to ostatni niezdobyty ośmiotysięcznik. W mesie byli też jej mąż Ralf Dujmovits oraz Alberto Inurrategi - zdobywcy korony Himalajów - resumując w ciekawym spotkaniu pełnym żartów i docinek siedziało razem "kilkadziesiąt ośmiotysięczników". Potem jeszcze dołączył do naszej grupy Szwed Fredrik, który zamierza zjechać na nartach ze szczytu K2
(nikt tego jeszcze nie dokonał) oraz jego partner wspinaczkowy Tre, który jako dziennikarz-wolny strzelec opisuje próbę wyczynu Szweda. Rozmawialiśmy o wszystkim - pogodzie, K2, aklimatyzacji, pomocy charytatywnej dla mieszkańców wiosek pakistańskich i nepalskich. Dało
się wyczuć nadzwyczajny luz Gerlinde i jej męża Ralfa - widać, że cieszą się życiem, mają agencję górską i nie zamierzają tutaj szarżować - tylko się uczyć.
4 lipca
Poranek w obozie 1 nie zapowiadał niczego dobrego. Pomimo nocy spędzonej w namiocie na małej platformie wszyscy czuli się dobrze. Zaczęliśmy gotować jak najszybciej duże ilości płynów i czekaliśmy na połączenie z bazą wyznaczone na godzinę 9 rano. Niestety słabe prognozy pogody potwierdziły się i zdecydowaliśmy jednogłośnie, że zaczniemy schodzić do bazy. Poprawiliśmy jeszcze mocowanie namiotu i złożyliśmy nasze rzeczy do depozytu i powoli w pogarszającej się pogodzie zaczęliśmy schodzić. Śnieg już zupełnie rozmiękły wiec zapadaliśmy się po kolana. Schodzio się jednak szybko, po 3 godzinach byliśmy w bazie - w sam raz na obiad. Generalnie byliśmy w trójkę bardzo zadowoleni, że udało się nam przespać na wysokości 5900 m - pierwszy krok w kierunku aklimatyzacji został zrobiony.
Bieżące informacje na stronie www.miotk.pl.