Na taką pogodę czekałem prawie 2 lata. Z branych pod uwagę potencjalnych partnerów w tym czasie mógł pojechać tylko Paweł Migas (Świętokrzyski Klub Alpinistyczny) i Jacek Czech, mój syn („W SKALE” Team, KS „Kandahar”). Warunki w ścianie nadal pozostawały tajemnicą, jednak opcja dużej ilości śniegu była bardzo prawdopodobna gdyż przez wiele dni poprzedzający nasz wyjazd opad śniegu był znaczny.
EIGER, Droga Heckmaira, ED2, V+, A0, WI4, 1800 m, 32 godziny (non-stop)
Północna ściana Eigeru z przebiegiem naszej drogi
Po kilkunastu godzinach jazdy docieramy do Zurichu, gdzie w towarzystwie przyjaciół odpoczywamy i dostajemy dobre info o pogodzie – ma być SUPER przez kilka kolejnych dni. Wypoczęci, wczesnym popołudniem docieramy do Grindenwaldu, pakujemy się do kolejki i wyjeżdżamy do Eigergletscher (2320 m). Dalej transportujemy się na morenę pod północną ścianę Eigeru. Jest LAMPA. Skiturowcy szaleją na świeżym puchu skrzącym się w słoneczku, a północną ścianą spadają liczne pyłówki inicjowane lekkimi podmuchami wiatru.
Już wiemy: pogoda jest dobra, ale warunki w ścianie są słabe. Ja ogarniam namiot i sprzęt, Jacek idzie torować pod ścianę, a Paweł wraz z towarzyszącą nam Edytą idzie pod zachodnią ścianę, aby zlustrować warunki na drodze zejściowej.
Eiger od zachodu, tędy biegnie droga zejściowa.
Po południu obok naszych namiotów pojawiają się dwaj wspinacze z Czarnogóry: Rajko wraz z synem Nanim, z zamiarem przejścia północnej ściany. Wieczorem, po małej naradzie, podejmujemy decyzję, że Paweł, ze względu na niedoleczoną kontuzję nogi, nie pójdzie z nami się wspinać tylko będzie nas ubezpieczać z dołu.
Odczekujemy jeszcze sobotę, aby wiatr oczyścił ścianę. Dzień ten poświęcamy na torowanie do początku wspinania oraz wypoczynek. Przed zaśnięciem informacje te przekazujemy bałkańskim wspinaczom, co powoduje, że i oni postanawiają wyjść dzień później, kilka godzin po nas.
Sobota 22 kwietnia, godz. 22.00 - pobudka, szybkie pakowanie i o 23.45 ruszamy.
Niedziela 23 kwietna, godz. 0.00 - jesteśmy w najniższym punkcie ściany (około 2200 m) teraz tylko w górę – BOŻE PROWADŹ !
Godz. 1.15 - wiążemy się liną i zaczynamy kluczenie po dolnej części ściany przez niezliczone skalno-lodowe progi i pola śnieżne. Jesteśmy w chmurach, temperatura około -7 stopni. Nieprzyjemna wilgoć powoduje, że wszystko jest mokre a lina staje się lodowym drutem. Warstwa lodu pokrywa nasze przemoczone ubrania, a śnieg miejscami sięga do „jaj”.
Zacięcie nad Trudną Rysą
Godz. 6.00 - docieramy do Trudnej Rysy. Budzi się nowy dzień - niedziela Miłosierdzia Bożego. Zespół wspinaczy z Czarnogóry zaczyna wycof ??? Chmury schodzą w dół tworząc falisty dywan ozdobiony piramidą Eigeru utworzoną przez „cień wielkiej góry”. Wspinaczka zaczyna nam iść sprawnie i zaczynamy odnajdywać kolejne wyciągi, a skalne partie cieszą, gdyż nie trzeba kopać się w śniegu. Trawers Hinterstoissera robimy A0 po poręczach, a I Pole Lodowe przechodzimy bez problemów, jednak wyprowadzający na II Pole Lodowe lodospad nie istnieje. Totalny brak lodu, ciemna wyślizgana pionowa skała pokryta śnieżnym puchem powoduje zwolnienie tempa i po wielu wyciągach z lotną powracamy do asekuracji ze stanowiska. Na II Polu Lodowym warunki śniegowe zaczynają się poprawiać, a śnieg sięga tylko miejscami do kolan więc jesteśmy optymistami. Jest godzina 10.00, świetna pogoda i nadal dobrze się czujemy. Nasze wewnętrzne rozterki mimo, że o tym nie rozmawiamy znikają. Wiemy, że to ostatni moment na wycof, albo grzejemy do piku, więc … .
Wysokość i Biwak Śmierci nie robą wrażenia, a twardy, dobry lód na III Polu Lodowym dodaje skrzydeł, walczymy. Jednak Rampa i Krucha Rysa jest trudna i „trochę się ciągnie” więc znów asekurujemy się na sztywno, a na prowadzeniu korzystam z „psychicznych” pętli często wspinając się A0.
Odpoczynek na początku Trawersu Bogów
Godz. 19.00 – wchodzę na Trawers Bogów, gdzie decydujemy się na krótki rest. Dopiero tu jest słońce, więc gotujemy herbatę i jemy „chińską zupkę”, a około godz. 20.15 ruszamy dalej. Cały trawers i Białego Pająka pokonujemy przy zachodzącym słońcu. Kiedy zaczyna się noc docieramy do skalnego spiętrzenia. Stawiamy na bezpieczeństwo, więc po lotnej znów wchodzimy w asekurację stanowiskową. Problemy orientacyjne spowodowane nocą i brakiem jakichkolwiek śladów spowalniają nas, jesteśmy już „trochę” zmęczeni. Kwarcowa Rysa, Trawers z Obniżeniem oraz Rysy Wyjściowe są dla nas trudne. Nadal jest noc, -20 stopni, dachówkowate skały zasypane luźnym śniegiem, brak lodu i słaba asekuracja bardzo nas meczą. Prowadząc na lotnej od dłuższego czasu marzę o miejscu na dobry stan, a liną „czuję” jak Jacek walczy, aby nie popełnić błędu. Około godz. 4.00 pięćdziesiąt metrów pod granią nareszcie buduję dobry stan. Dochodzi Jacek i po kilku godzinach „nerwowych ruchów” czujemy się bezpiecznie. Trochę odpoczywamy i napieramy na ostatnią część NORTH WANDU. Do grani docieramy około 6.50.
Cień wielkiej góry
Świeci poranne słońce i roztaczają się wspaniałe widoki na „nowe góry i doliny”, jednak silny wiatr i mróz bardzo wychładzają, więc sprężając się idziemy z lotną do samego szczytu, gdzie docieramy o godz.8.00.
Top „W SKALE”-team
Jesteśmy SZCZĘŚLIWI. Ja (48 lat) i mój syn Jacek (24 lata) - połowa mojego życia ???
Dzięki CI DOBRY BOŻE za to, że możemy się razem wspinać i tak dobrze na wspinaniu się rozumieć, że pozwalasz nam czuć radość … .
W czasie naszej wspinaczki myślami byliśmy przy naszych bliskich zmarłych: Januszu Nabrdaliku (Lhotse, KW Katowice) i Ryśku Kuchcie (KW Jastrzębie Zdrój) oraz walczącym o życie Tomku Brzeskim, którym modlitwę i nasz trud poświęcamy.
Dziękujemy też rodzinie Eli i Janisa z Zurichu, PZA, Edycie, oraz Halince mej żonie i mamie Jacka, która od lat darzy nas miłością, domowym ciepłem, wsparciem, życiową modrością oraz modlitwami, które pozwalają nam wracać do DOMU !!!
W ścianę zabraliśmy:
Uprzęże LHOTSE, lina TENDON MASTER 2 x 35m., czekany GRIVEL, raki Petzl DART, kości różne x 10, haki tytanowe cienkie x 4 (nie użyliśmy), śruby lodowe x 2, buty DYNAFIT TLT 5 i SCARPA GUIDE, ubrania (bielizna, spodnie, polary kurtki, plecak) HiMOUNTAIN.
W ścianie zjedliśmy:
Batony orzechowe x 2, czekolada mleczna 100 g, rodzynki 300 g, orzechy 100 g, konserwa 100 g, zupka chińska x 1, herbata x 5 litrów.
Z górskim pozdrowieniem: Jacek Paweł „tata” Czech „W SKALE”.